Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Marek: Dostałem o wiele więcej…

Gdy pewnego dnia poznałem osobę, która przedstawiła mi na zimno plan swojego samobójstwa, wiedziałem, że sam nie dam rady tej osobie pomóc. Wiedziałem, że ta osoba korzysta z terapii i wsparcia różnych osób, ale ta pomoc wydawała się niewystarczająca – słyszałem, że decyzja co do realizacji planu już zapadła i nikt nic nie może już zrobić. Wtedy postanowiłem modlić się pompejanką, eliminować słodycze i ograniczyć się do trzech posiłków dziennie (plus owoce i napoje) – co wydaje się słabym postem, choć nie tak łatwym dla łasucha.Podczas części dziękczynnej pompejanki, osoba o którą się modliłem, poszła skoczyć z uprzednio wybranego miejsca. Od ostatecznej decyzji odwiodła ją „przypadkowa” interwencja przechodnia, który siłą odciągnął ją od barierek. Wydaje się, że był to moment przełomowy, po którym terapia zaczęła przynosić pierwsze rezultaty i osoba, za którą się modliłem, przyznała, że zaczyna wybierać życie. Ponadto ta osoba spotkała inną dobrą duszę, z którą zaczęła głębokie rozmowy o Bogu i choć pozostaje ateistą – otwarcie na nową nadzieję staje się coraz szersze. To główne owoce modlitwy, ale nie jedyne.

Co do samego odmawiania pompejanki, to nie zawsze było mi łatwo. Generalnie, nie byłem entuzjastą tej formy modlitwy – wydawała mi się mechaniczna i nudna – choć wierzyłem, że Bóg jej wysłuchuje. Było też mi trudno skupić się na modlitwie w domu. Bardzo pomogła mi modlitwa spacerowa – codziennie spędzałem około godziny na spacerze z różańcem, czasami w nocy, często wśród natury. Czułem, że taka modlitwa w drodze jest chodzeniem w Bożej obecności – i tak ją nazywałem. To mi pomogło zaprzyjaźnić się z różańcem i otworzyć się na doświadczenie codziennej modlitwy – z czym byłem przez ostatnie lata na bakier.

Mój drugi problem polegał na tym, że trudno mi odnosić się do Maryi – zawsze osobiście modlę się do Jezusa. Kiedy o tym myślałem podczas różańca, poczułem, że mogę nie patrzyć na Maryję, ale na Jezusa – przez Jej doświadczenie i jej oczami – razem z Nią. Ta zmiana perspektywy i traktowanie „zdrowasiek” jako soczewkę skupioną na Jezusie pomogło mi w zaangażowaniu.

Nie bez znaczenia są też „efekty uboczne” mej spacerowej modlitwy: większy pokój, rozbudzanie pragnienia modlitwy, ograniczenie marnowania czasu na Netflix i Internet. Czuję się też zdrowszy, straciłem 4 kilo, przestał dokuczać mi refluks i bardziej się podobam mojej żonie. Ponadto w dzień zakończenia pompejanki dostałem świetną wiadomość związaną z rozwojem kariery. Każdemu polecam.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gabriela
Gabriela
24.03.22 08:31

Super świadectwo… W zdrowym ciele – zdrowy duch! Także doceniam modlitwę różańcową w terenie – po górach i dolinach.

Klaudia
Klaudia
23.03.22 20:39

Super świadectwo, konkret prosto z serca. Ma się ochotę powiedzieć: Brawo TY 🙂

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x