Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Bóg odmienił moją duszę

Szczęść Boże! Chciałam złożyć swoje świadectwo z ukończonej 10 września 2017r. Nowenny Pompejańskiej. Modliłam się w intencji swojego zdrowia psychicznego. Na tą cudowną modlitwę trafiłam przypadkowo bo szukając informacji na temat swojej choroby. Trafiłam wówczas na wiele świadectw ludz, którzy pisali jakie cuda sprawia NP.

Od dziecka choruję na tzw. nerwicę natrętnych myśli. Będąc dzieckiem nie zawałam sobie sprawy, że to co się dzieje w mojej głowie to choroba. W tamtym okresie myśli dotyczył strachu przed samotnością bo byłam wówczas jedynaczką. Nie wiem jak długi czas żyłam w lęku nieświadoma, że coś jest nie tak. Może to był rok może mniej, ale to teraz nie istotne. Pamiętam, że wtedy również dużo się modliłam do Boga by mi pomógł bo wiarę miałam zaszczepioną już jako mała dziewczynka.

Objawy znikły gdy urodziło mi się rodzeństwo 10 lat temu. Niestety 4 miesiące temu w wyniku silnego stresu miałam nawrót choroby i to tak silny, że wpadłam w depresję.

Zaczeły się wizyty u psychiatry, który mi uświadomił, że jestem chora na tzw. zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne tylko u mnie dotyczące tylko myśli natrętnych.

Dosłałam leki oraz skierował mnie do psychologa na terapię. Niestety po wizycie u 2 psychologów nie było dużej poprawy ponieważ kolejnego dnia znów budziłam się z lękiem.

Byłam w takim stanie, że nie potrafiłam wyjść do ludzi przebywałam tylko w gronie najbliższych mi osób. Ciągle płakałam bo nie mogłam sobie poradzić.

Raz myśli dotyczyły bliskich mi osób lub mojego obecnego męża aby zrobić im coś złego.Powodowały one silny lęk i raniły mnie ponieważ nie chciałam zrobić nikomu krzywdy bo kocham te osoby.

Ale może zacznę od początku jak w ogóle do tego doszło.

Przepraszam, że może dość chaotycznie piszę ale mam nadzieję, że zrozumiale.

Od prawie 5 lat tworzę szczęsliwy związek z moim obecnym mężem obecnie jeszcze stanu cywilnego ale już od dawna planujemy ślub kościelny, który mamy zaplanowany na kwiecień kolejnego roku. Decyzja o ślubie cywilnym zapadła niespodziewanie ponieważ chcieliśmy wziąć wspólnie kredyt, a mąż samodzielnie nie miał takiej możliwości.Ale to nie o tym mowa.

Poznaliśmy się jak poszłam do technikum. On był wtedy w 3 klasie ja w pierwszej.

Mąż zbierał chętnych do śpiewania w scholi, którą ówczesny wikary chciał stworzyć wraz z nim.

On z chęcią gry na gitarze ja jako wokalistka. Po pół roku przyjaźni zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Na moje 18ste urodziny dostałam pierścionek zaręczynowy.

Już wtedy planowaliśmy ślub (obecnie mam 21 lat). Termin padł na 2018 rok ponieważ mąż chciał skończyć studia i znaleźć dobrą pracę i ja również.

W każdym z nas była wiara tylko nie do końca taka jaka być powinna. Z czasem popadliśmy w grzech nieczystości i ciekawi erotyki brneliśmy w „urozmaicenie”. Zaczeły się pierwsze gadźety itp. Niestety żadne z nas nie widziało w tym nic złego bo przecież się kochamy i planujemy zawsze być razem bo ślub w planach więc co się może złego stać. Nie zauważyłam jak się zmieniłam lub nie chciałam tego widzieć.Coraz częściej nie czułam pełnej satysfakcji z wzajemnej bliskości bo potrzebowałam bodźca z zewnątrz. Mówiąc wprost uzależniłam się od masturbacji i erotyki.

W naszym związku pojawiały się coraz to odważniejsze pomysły np. poszerzenia grona itp.

Na szczęście Bóg zatrzymał to w ostatnim momencie zanim zniszczylibyśmy naszą miłość całkowicie.

W kwietniu w pracy zaczełam być w pracy komplementowana przez pewnego lekarza. Czułam się taka doceniana i podobało mi się to. Zaczełam wyczekiwać kolejnych miłych słów od tamtego człowieka.Gdy zasugerował mi romans w dosyć dwuznaczny sposób czułam się taka pożądana i zaczeły się myśli a co by było gdyby… .

I tu dochodzimy do sedna. Obudziły się we mnie wyrzuty sumienia i poczucie winy. Przeraziłam się własnych reakcji i nieczystymi myślami dotyczącymi tego człowieka.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam co się ze mną dzieje i czym jest to spowodowane. Przecież kocham męża to dlaczego tak myślę. Powiedziałam mu o wszystkim, a on mnie przytulił i powiedział,że skoro tego nie chce to nic się nie stanie. Powiedział, że mi ufa i nadal kocha. Tylko, że ja przestałam ufać sobie. To było straszne. Zaczeły się pojawiać myśli pożądliwe na widok jakiego kowiek mężczyzny. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Potem kolejna myśl „A może ja nie kocham męża skoro tak myślę” i ogromy lęk, że to na pewno prawda i, że stracę męża.

Nie mogłam sobie poradzić. Mimo leków od psychiatry i rozmów z psychologiem wpadałam w coraz to głębszą depresję. Pojawiły się myśli samobójcze, którym również towarzyszył lęk bo przecież ja chce, żyć to dlaczego tak myślę.

I wtedy trafiłam na Nowennę Pompejańską. Bardzo długo zwlekałam czy zacząć bo przecież nie dam rady zmówić 3 różańcy dziennie. Ale dni mijały i było coraz gorzej.

Pomyślałam wtedy, że tylko Bóg mi pozostał. Złapałam bez wachania za różaniec.

Miałam wiele wspaniałych ludzi wokłół mnie, którzy mnie wspierali w modlitwie i dopingowali mi.

Byli przy mnie w najgorszych momentach i nie pozwolili mi się poddać.

Nie od razu zauważyłam w sobie zmianę. Następowało to powoli.

Po kilku dniach mąż powiedział, że widzi we mnie zmianę ale nie potafił powiedzieć dokładnie jaką. Nowennę zaczełam w połowie lipca,a od maja starałam się przejść na 8 godzinny system pracy lecz bez skutku, a pracowałam wtedy w 12 godzinnym. Po tygodniu modlitwy dowiedziałam się, że od następnego miesiąca jest miejsce w systemie 8 godzinnym pracy.

Kolejną zmnianą, która zaszła w moim życiu to to, że zaczełam patrzeć na świat zupełnie inaczej, byłam spokojniejsza. Modlitwa dawała mi siłę by dzień za dniem wstawać z łóżka i walczyć z chorobą. Czułam, że nie mogę się poddać.Bardzo powoli znikały obsesyjne myśli treści sexualnej i lęki z nimi związane. Przestałam płakać. Jeszcze do niedawna w sytuacjach nerwowych ulegałam atmosferze teraz podchodzę do wszystkiego z dystansem i ze spokojem, którego wcześniej nie miałam. W trakcie NP zapragnełam oczyścić się ze wszystkich swoich grzechów. Przyjaciółka zaprowadziła mnie do znajomego księdza Jezuity i przystąpiłam do spowiedzi generalnej z całego życia. Wyznałam wszystko co było złe w moim życiu. Na koniec usłyszałam słowa:” Bóg Cię kocha i cieszy się, że do niego przyszłam. On przebacza Ci wszystkie Twoje winy”. Popłakałam się z ulgi jaką wtedy odczułam i przepełniała mnie ogromna radość Duszy.

W tracie NP uświadomiłam sobie jak erotyka zmnieniła mnie i moje poglądy na życie. Zaczełam kierować się pożądaniem, a nie miłością do męża. Zdecydowałam się porozmawiać o tym z mężem. Nie była to łatwa rozmowa ponieważ czyłam wstyd.Zawsze przy takich trudnych tematach zaczynałam panikować i płakać. Tym razem było inaczej. Pamiętam, że zawierzyłam się Bogu i poprosiłam „Bądź wola Twoja”. Z trudem ale z ogromnym spokojem w sercu opowiedziałam mężowi o wszystkim. Powiedziałam o mojej decyzji z rezygnacji z „urozmaiceń”. Mineło kilka dni, aż po tej rozmowie zniknoł dystans między nami ponieważ mąż nie mógł zrozumieć mojej nagłej decyzji.On myślał, że ktoś mi nagadał, nie chciał uwierzyć, że się zmnieniłam. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumie.

Kolejną rzeczą jaką zmnieniła we mnie NP było to, że zaczełam zastanawiać się nad tym co powiem, a nie mówić wszystko co mi ślina na język przyniesie jak było do tej pory.

Wybaczyłam krzywdy ludzią, do których czułam nienawiść. Największym cudem jaki się stał to jest to, że znów potrafie się cieszyć wzajemną bliskością i miłością wraz z mężem. Nie potrzebuje już niczego z zewnątrz bo odczówam pełną satysfakcję bez tego. Jest tak jak dawniej zanim weszliśmy w zło.Matka uleczyła moją duszę.

W międzyczasie trafiłam na książkę „Moc uwielbienia”, która uświadomiła mi, że nic nie dzieje się przypadkowo. Bóg dopuścił chorobę w moim życiu aby wynikło z tego dobro. Dzięki nerwicy zwróciłam się do Niego o pomoc i zaufałam.

Część błagalna była dla mnie bardzo trudnym okresem ponieważ zły próbował na wszelkie sposoby odwieść mnie od modlitwy. Na początku myśli zamiast znikać przybierały na sile. Podopiadał mi, że skoro erotyka jest zła to Bóg uwalniając mnie z niej zabierze mi męża. Próbował sprawić bym bała się modlić. Nie poddałam się jednak mimo lęków, które wtedy mnie dopadały. Dlatego nie poddawajcie się.

Część dziękczynna przypadała mi na 15 sierpnia w święto Naszej Kochanej Matki.Dzień później zaczełam czytać również książkę „Moc uwielbienia”. Po raz pierwszy podziękowałam Bogu za moją chorobę.

Jeszcze wspomnę, że za nim zaczełam NP byłam na mszy uwolnienia. Z utęsknieniem patrzyłam na kapłanów, którzy z mocą Boga podchodzili do wybranych osób i modlili się o ich uzdrowienie. Ja również wołałam całą sobą „Boże uzdrów mnie” ale Bóg zaplanował to inaczej. Czułam Jego miłość i obecność lecz myśli nie znikneły. Teraz już rozumiem dlaczego. Gdyby Bóg mnie wtedy uleczył znowu brneła bym w zło.

Dzięki NP powierzyłam Matce i Bogu moje życie. Bóg pokazał mi, że mogę być szczęśliwa bo były 2 tygodnie podczas części dziękczynnej, że nie miałam praktycznie żadnych objawów choroby oraz odstawiłam leki bez żadnych konsekwencji.

Nie zostałam uleczona w całości bo złe myśli nadal się pojawiają ale ufam Bogu i wierzę, że jak nadzejdzie odpowiedni moment uleczy mnie całkowicie. Jest mi łatwiej bo wiem, że nie jestem z tym sama. Bóg pokazał mi jak sobie radzić i wyprowadził mnie z depresji.

Każdemu z całego serca polecam tę modlitwę bo działa ona cuda. Już się nie boję, że coś złego się stanie przez co będę cierpniała. Bo będąc na ówczesnej mszy usłyszałam słowa „ Bóg nie pozwoli byście cierpieli bo On ma plan na Twoje życie. Wystarczy byś Mu zaufał, a On sprawi że będziesz szczęśliwy”.

Tymi słowami się kieruję. I Wam kochani również życzę abyście tak jak i ja doświadczyli jego miłości.

Jak mnie coś złego nachodzi zawierzam się Bogu i jest mi łatwiej.

Od października zaczynam koleją NP bo nie potrafię już się nie modlić. Moja Dusza tego potrzebuje aby czuć pełnię szczęścia.

Szczęść Boże

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x