Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Sylwia: Przez trudy do obfitości łask

Ja już tu kiedyś opisywałam swoje świadectwo, ale bardzo, naprawdę bardzo chciałam podzielić się swoimi przeżyciami, które są dalszym następstwem Nowenny Pompejańskiej i powiedzieć, że nigdy, ale to nigdy nie wolno wątpić w siłę modlitwy.

Tak, przez Nowennę „wymodliłam” sobie miłość, dla której wyjechałam za granicę. Niestety, związek nie przetrwał – do dziś noszę ranę w sercu i modlę się za tego człowieka, aby się nawrócił. Wiem, że kiedyś zrozumie moje modlitwy i łzy, które płynęły i płyną za niego. On już jest w związku z inną kobietą i nie chcę tego związku próbować burzyć – nie wolno budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu, ale obrałam sobie, że będę się za niego modlić i prosić, aby kiedyś przybliżył się do Boga.

Po ciężkim okresie za granicą, kiedy to musiałam sobie wszystko na nowo zaplanować, ułożyć, sama szukać pracy, (już drugiej – z pierwszej zostałam zwolniona, bo chciałam prosić o urlop i jechać do kraju, aby być przy rodzicach i wspierać ich w trudnych chwilach), szukać mieszkania, modlić się za ojca, który walczył z koronawirusem o życie – i wyzdrowiał – to cudowna moc modlitwy – znalazłam w końcu drugą pracę. Nie było łatwo – środek zimy, pandemia, samotność, która bardzo mi doskwierała i nadal doskwiera. Bardzo się ucieszyłam, bo naprawdę „spadła mi z nieba” (modliłam się o nią do św. Rity). Praca w szkole. Warunkiem koniecznym przyjęcia było zaświadczenie o szczepieniu przeciw odrze – taki warunek muszą spełniać wszyscy nauczyciele pracujący w tym kraju. Na szczęście jako dziecko byłam w Polsce na odrę szczepiona, pozostało mi tylko znaleźć lekarza, który potwierdzi mi to szczepienie. W dobie pandemii znalezienie od razu lekarza, który przyjmie pacjenta bezpośrednio nie jest wcale łatwym zadaniem, ale po dłuższych poszukiwaniach udało mi się. Udałam się do przychodni z moją książeczką zdrowia dziecka i z pisemnym tłumaczeniem szczepienia z polskiego na dany język obcy. Poszłam pieszo, bo ruch dobrze mi robił. Lekarz bez problemu spełnił moją prośbę, jeszcze sobie ucięłam z nim pogawędkę. Wracając od lekarza, też piechotą, przechodziłam obok pewnego domu, który był ogrodzony płotem. A na jednym z murków ogrodzenia wmurowane były piękne błękitne portugalskie kafelki z wizerunkiem Matki Boskiej Fatimskiej. Ucieszyłam się, bo był to dla mnie znak, że Matka Boska czuwa nade mną. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że kilka miesięcy później spotka mnie coś pięknego.

Minęło kilka tygodni, a moja koleżanka z pracy w Polsce, katechetka, powiedziała mi, że latem ma odbyć się pielgrzymka do Portugalii i Hiszpanii, którą organizuje proboszcz jej parafii, którego dobrze znałam. Namawiała mnie, abym pojechała też. Oczywiście dla mnie to była wspaniała wiadomość, ale była pewna przeszkoda – finanse… Przecież przez pewien czas nie pracowałam, musiałam zapłacić zaległe ubezpieczenie, jakoś wyjść na prostą, ale miałam jeszcze jakieś „zaskórniaki”, liczyłam też, że dzięki nowej pracy pozbieram się finansowo i będę mogła już normalnie funkcjonować. Zdecydowałam się , że pojadę. Jako, że grupa pielgrzymkowa miała wylatywać z Polski i następnie przesiadać się w moim nowym kraju zamieszkania, uzgodniłam z organizatorem, że do grupy dołączę na lotnisku przesiadkowym. Wylot miał być w pierwszym dniu moich wakacji. Bardzo się na to cieszyłam, bo ta pielgrzymka miała być dla mnie czasem wyciszenia, uspokojenia się, kontemplacji i modlitwy. Niestety, w dniu planowanego wylotu… nigdzie nie polecieliśmy. Ogólnokrajowe strajki na lotniskach w Portugalii. Załamałam się – tyle nadziei pokładałam w tym wyjeździe, a tu nagle okazało się, że nie polecę… Ale w myślach układałam sobie, że w zamian za to pojadę do Medjugorie – bardzo chciałam pojechać tego lata do miejsca związanego z Matką Bożą.

Nazajutrz okazało się, że pielgrzymka odbędzie się, wylot przesunięty o dwa dni. Jako, że byłam przypadkiem indywidualnym i loty musiałam zabukować sobie we własnym zakresie, zaczęły się starania o miejsce w samolocie. Nie było miejsce w pierwotnej linii lotniczej – wszystko pokrzyżowały strajki… Ale nie poddałam się, to była „ostatnia prosta” i nie chciałam rezygnować. Udało się znaleźć miejsce w innej linii lotniczej (jedno z dwóch ostatnich). Poleciałam, do grupy dołączyłam już w Portugalii.

Na miejscu organizator pielgrzymki powiedział, że dwudniowe straty czasu spróbuje zrekompensować dodatkowym dniem. To znowu wiązało się dla mnie z szukaniem nowego wylotu, gdyż grupie automatycznie organizator wszystko załatwił a ja zostałam sama z problemem…. Załamałam się kolejny raz, bo bardzo chciałam uczestniczyć w całej pielgrzymce. Niestety, nie mogłam lecieć z powrotem z grupą… Ale próbowałam z całych sił, aby nie stracić ani dnia pielgrzymki – wylot miałam tego samego dnia, co grupa, ale z innego lotniska, na które musiałam dostać się sama. Cóż , tak mi przyszło. Ale udało mi się wszystko załatwić.

Dzień po tych przeżyciach czekałam sama w Kaplicy Objawień na nabożeństwo fatimskie – ze względu na pandemię, liczba miejsc w kaplicy była ograniczona. W pewnej chwili podszedł do mnie pan z grupy organizacyjno-porządkowej sanktuarium i zapytał, czy w procesji chciałabym ponieść baldachim przy Najświętszym Sakramencie (ponieważ w czwartki czczony jest Najświętszy Sakrament, w pozostałe dni w procesji niesiona jest figura Matki Boskiej). To było dla mnie jak cud, taki piękny zaszczyt – zadanie przyjęłam. Cieszyłam się ogromnie – dla mnie było to wyróżnienie i wynagrodzenie za trudy, jakie musiałam pokonać jadąc do Fatimy. Po trzeciej tajemnicy odmawianego różańca, pan po mnie przyszedł i zaprowadził w miejsce, gdzie szykowano się do procesji, a ja w tej procesji spełniałam taką rolę.

Przyszedł ostatni dzień pielgrzymki – sobota. Piękna droga krzyżowa, zwiedzanie domu dzieci, którym Matka Boża się objawiła i prosiła o codzienne odmawianie różańca – dlatego Fatima ma dla mnie silne powiązanie z Nowenną Pompejańską – ostatnie godziny w Portugalii. Przyszedł wieczór, ostatnie nabożeństwo fatimskie, na które zebrało się więcej ludzi, niż we dni powszednie, nikogo już nie wpuszczono do Kaplicy Objawień. Stałam z moją koleżanką i dwójką innych uczestników na zewnątrz, czekaliśmy na nabożeństwo. I stało się – ten sam pan znalazł mnie wśród tych tłumów i zapytał, czy tym razem w procesji chciałabym ponieść figurę Matki Boskiej. Zapytałam czy jest ciężka, bo bałam się, że nie podołam temu, zaproponowałam za to chłopaka z mojej grupy, który stał obok, ale pan powiedział, że to ja mam ją ponieść. I w tym momencie postanowiłam sobie, że podejmę się tego, bo już nigdy w życiu tego zaszczytu nie dostąpię. Po trzeciej tajemnicy różańca pan znowu po nie przyszedł i zabrał też chłopaka, który wpierw nie miał w procesji uczestniczyć. Chłopak poniósł krzyż w procesji a ja… nie zapomnę nigdy tego ciężaru figury Matki Boskiej, ale ja dziękowałam Matce za ten trud, za ten zaszczyt, za tę łąskę – niosłam figurę na ramionach i dziękowałam, że przyszła po mnie i pokazała mi , że jest przy mnie, że nie mogę się bać, że pod jej płaszczem znajdę zawsze opiekę, schronienie i miłość. Dziękuję Ci Matko Boża za to wszystko, bo dziś wiem na pewno – trudy, cierpienie to nasze życie, ale jakież piękne za to jest ukojenie i cudowne chwile w naszym życiu, które dają nam siłę.

Ja już postanowiłam sobie, kiedy będę odmawiać kolejną Nowennę Pompejańską i będę prosić o to, by ktoś mnie po prostu pokochał. Za rok kończę 40.ste urodziny i jest mi po prostu przykro, że jestem sama. Samotność jest cierpieniem i bardzo mnie boli, szczególnie tu za granicą. Do domu rodzinnego chcę powrócić, ale wykorzystam szansę życia za granicą i pracy w tak fajnym miejscu, jakim jest moja obecna szkoła – św. Rito dziękuję ci za tą pracę.

Matko Boża, dziękuję ci za to, że mogłam być tak blisko Ciebie we Fatimie i, że mogę spotykać Cię w modlitwie różańcowej.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Maria
Maria
03.09.21 21:07

Bardzo piękne świadectwo. Serdecznie dziękuję.

Armin
Armin
03.09.21 16:10

Kochana ja tez sie modle o dobrego meza, odmówiłam Nowenne Pompejanska w tej intencji i wierze, ze Matka Boza mnie wysłucha. Długo jestem juz sama i tak bardzo boli mnie samotnosc. Pragne byc juz dobra zona i kochajaca matka. Niech Pan Bóg Cie błogosławi piekna miłoscia i dobrym mezem. Panie Boze prosze przemien nasze zycie tak bardzo samotne i poranione w piekna miłosc, małzenstwo. Prosze Cie Matko Boza o dar małzenstwa i macierzystwa dla wszystkich samotnych kobiet, które sie do Ciebie uciekaja, Twej pomocy prosza, Twej miłosci potrzebuja. Amen

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x