Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Kinga: Znalezienie męża, założenie rodziny

Bardzo szybko wiedziałam że moim powołaniem jest rodzina. Pragnęłam tego głęboko w sercu i czułam duża tęsknotę, zwłaszcza, że na założenie rodziny czekałam jakieś 10 lat.

Najpierw uwikłałam się w prawie 5-letni związek, mój ówczesny narzeczony miał toksyczna osobowość, był momentami bardzo niedojrzały, czasami wręcz duchowo niebezpieczny (jeśli mogę tak to nazwać- złorzeczył i odnosiło to niekiedy skutek) i nasz związek im dalej w las tym przynosił więcej łez, kłótni i żalu. Bardzo ciężko było mi podjąć decyzję mimo wszystko o zerwaniu, to był mój pierwszy poważny związek) i wierzę, że Bóg mi wtedy dał siłę, ponieważ modliłam się wtedy naprawdę dużo i żarliwie, szukając pocieszenia i wskazówek co dalej robić.

Był to czas, kiedy koleżanki wokoło zawierały śluby a ja czułam, że wróciłam do punktu wyjścia. Byłam potem w jeszcze jednym krótkim związku, który zakończył się bardzo dziwnie- z dnia na dzień chłopak urwał kontakt. Tym razem to ja zostałam porzucona i to jeszcze bez informacji dlaczego- bardzo to przeżywałam. To był czas kiedy byłam już bardzo zniechęcona.

Kilka razy byłam na pieszej pielgrzymce do Częstochowy, wydawało mi się że modlę się o męża już tak dluuuugo a mimo to zaliczałam porażki. Natknęłam się na informacje o pompejance. Tonący brzytwy się chwyta. Różaniec jest dla mnie dość monotonną modlitwą, ale miałam wielka motywację. Pomyślałam, że tak natarczywe „pukanie do Nieba” sprawi, że w końcu otworzą.

Odmawianie dzieliłam na kilka części, nawet idąc w drodze do pracy. Randkowalam w tym czasie, ale bez efektu. Zaczęły się jednak dziać rzeczy niesamowite. Matka Boża jakby wskazywała mi palcem na moje duchowe przewinienia. Pewnego dnia rano jakby coś kliknęło mi w głowie- przypomniało mi się co mówiłam jako nastolatka- byłam wtedy buntowniczo nastawiona do koncepcji rodziny, mówiłam paskudne, niemądre rzeczy. Zrozumiałam, że sama sobie położyłam kłodę pod nogi. Odwołałam to w modlitwie, mówiąc że już tak nie myślę.

Kiedy byłam na weselu jako osoba towarzyszącą i wyszłam na chwilę, nieco przybita, spojrzałam w niebo i powiedziałam do Boga- a ja? Czy spotkam moja bratnią duszę? I wtedy kolejna ciekawa rzecz-usłyszałam w głowie- niedługo kogoś poznasz 😊. Rzeczywiście, jakiś czas później zaczęłam randkować online z chłopakiem, z którym pisało mi się tak dobrze, że pisaliśmy sobie niesamowicie długie wiadomości. Nawet przez Internet zaczęłam czuć więź. Powoli czułam niesamowita ekscytacje na myśl o spotkaniu. Byliśmy nawet umówieni. I… chłopak na spotkanie nie przyszedł. Urwał kontakt. To był tak dziwne, tak samo jak w przypadku drugiego chłopaka.

Czułam się tak rozżalona, tak emocjonalnie podeptana… jednocześnie zaczęłam podejrzewać ze cos niedobrego jest na rzeczy. Umówiłam się na spotkanie z księdzem, który pracował jakiś czas jako misjonarz w Afryce i miał do czynienia z urokami i złorzeczeniem. Było mi łatwiej powiedzieć to, co na głos brzmiało dość głupio i niedorzecznie – że podejrzewam że rozżalony narzeczony z pierwszego związku mi zaszkodził. Jestem bardzo wdzięczna, że mnie wtedy nie wyśmiał i potraktował poważnie. Kazał wtedy wyrzucić wszystko co mam w domu po nim oraz modlić się.

Wyrzuciłam wtedy m.in. srebrny wisiorek, który po rozstaniu wcisnął mi jeszcze na siłę, mówiąc, że kupił zawczasu. Nigdy go nie założyłam, nikomu też nie pozwoliłam go nosić czując jakoś podświadomie, że jest „niedobry”, nie wyrzuciłam go jednak, bo było to jednak srebro. Teraz jednak wzięłam ten wisiorek i spuściłam w ubikacji. Następnego dnia ten chłopak się odezwał. Jestem pewna, że nie byl to przypadek. Obecnie ten chłopak jest moim mężem ❤️. Jest wspaniałym człowiekiem, trafiła mi się prawdziwa perła.

Jeszcze przed ślubem zapytałam go kiedyś dlaczego nie przyszedł wtedy na nasze pierwsze spotkanie. I dlaczego urwał wtedy kontakt. Odpowiedział mi wtedy, że nie potrafi tego zbytnio wyjaśnić. Użył określenia- tamtego dnia poczułam jakby jakieś demony mnie oplotły, miałem takie straszne myśli.. nie mogłem przyjść. A mnie zmroziło wtedy, jakie duchowe, niewidzialne przeszkody mnie wtedy przygniatały.

Bez Bożej pomocy nigdy bym tego własnymi siłami nie rozwiązała. Matka Boża poprowadziła mnie konsekwentnie do miejsca, w którym jestem teraz. Jestem bardzo szczęśliwa. Mam cudownego męża, córeczkę oraz drugie dziecko, które nosze pod sercem. Warto ufać Panu i się nie poddawać!

4.5 22 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewelina
Ewelina
12.12.23 05:43

Dziękuję za budujące świadectwo.Ja ciągle jestem sama wszystko to były tylko króciutkie nawet na zasadzie mniej niż koleżeńskie znajomości tak jabym bardzo bała się stworzyć jakiś związek, zresztą już teraz mam wrażenie, że wszyscy normalni wartościowi mężczyźni są zajęci jednocześnie czując żal, że nie ułożyłam sobie życia. Wszystkie koleżanki kogoś mają, większość już od dawna mężów i dzieci, a ja być postrzegana jako dziwadło. Nie wiem co jest ze mną nie tak.

Magdalena
Magdalena
11.12.23 15:58

Dziewczyny, aż się wzruszyłam. MAM JUŻ DUZO LAT I PODOBNY PROBLEM. Raz komuś faktycznie zależało na mnie, odrzuciłam to z jakiegoś paralizujacego strachu, do dziś po 15 latach nie potrafię tego wytłumaczyć, choć to był człowiek marzenie, wspaniały i zapatrzony we mnue. OD tamtej pory dużo przepłakałam za NIM, 10 LAT, PÓŹNIEJ PROSIŁAM Boga, żeby to przerwał w końcu postanowiłam wziąć się w garść ale dalej miałam pecha. DZIŚ MAM MĘŻA, ALE NIE JEST TO DOBRY MĄŻ. NIESTETY. Cieszę się, że choć dziecko wymodlilam. Jednak ból w sercu mam i niedosyt. Wiem, że tylko modlitwa mi pomoże, śnie zamierzam do… Czytaj więcej »

Monika
Monika
09.12.23 10:54

Bardzo dziękuję za to świadectwo. Ja też już od dawna modlę się o poznanie dobrego męża, ale niestety bez żadnych, najmniejszych nawet efektów. Po przeczytaniu Twojego świadectwa postanowiłam jednak spróbować raz jeszcze.

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x