Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ela: Świadectwo przemiany życia

Przyszła pora na moje świadectwo, które pragnę złożyć po kolejnym już pół roku z Nowenną Pompejańską.

Modliłam się ostatnio w trzech intencjach:

Pierwsza – o pracę i właściwe rozeznanie, czym powinnam się zajmować, gdyż poprzednie stanowisko, które piastowałam, było niewdzięczne, wyniszczające, a niektóre zadania sprzeczne z moimi wartościami i przekonaniami, ponadto obracałam się w towarzystwie niezbyt sprzyjającym drodze, którą chciałam podążać. Skończyło się to wypaleniem zawodowym, lękiem przed podjęciem jakiejkolwiek pracy, depresją i ogólną niechęcią do czegokolwiek.

Kolejna – o moje małżeństwo, ponieważ moje ścieżki z mężem rozchodziły się mocno. Mimo trwania w związku, mieliśmy sporo zaniedbań przez ostatnie dwa lata: kilka niewyjaśnionych nieporozumień, zachwiania wierności, kłamstwa, wiele wzajemnych pretensji, nierealnych oczekiwań, a ostatni rok dodatkowo nie sprzyjał, ze względu na życie na odległość.

Ostatnia – o łaskę macierzyństwa oraz urodzenia zdrowego dziecka. Mam już swoje lata, z mężem jesteśmy razem już także dosyć długo. Wcześniej życie moje pochłaniała praca zawodowa, ale brak potomstwa, to również, jak się dzięki Bogu dopatrzyłam, była moja wygoda, egoizm i zamykanie się na łaskę życia, a im dłużej to trwało, tym większy lęk powodowało u mnie posiadanie dzieci, sprostanie wszystkim zadaniom oraz ogrom odpowiedzialności i poświęcenia, co jest niezbędne do świadomego macierzyństwa i wychowywania młodej istoty.

Wydawało mi się, że nie posiadam niezbędnych cech charakteru, bardzo brakowało mi odwagi, a dodatkowo dochodziła niepewność o moje zdrowie po przeżytym załamaniu. Ponadto po prawie półtora roku niemalże nieustannej modlitwy Nowenną Pompejańską w innych intencjach (świadczyłam już o nich wcześniej na tej stronie, m.in.: rzucenie palenia, łaska trzeźwości dla męża, uzdrowienie z depresji – wszystkie wysłuchane) oraz znużenia nieco modlitwą, gdzie też wydawało mi się, że wszystko co potrzebowałam już mam, a wcześniejsze grzeszne życie stopniowo zostało uleczone dzięki Nowennie, zostałam jakby natchniona przez Ducha Świętego do dalszej modlitwy różańcowej i to właśnie o tę łaskę.

Łaskę macierzyństwa, aby Maryja i tę sprawę wyprostowała. Owe natchnienie miało miejsce w Kościele podczas Mszy Świętej i myślę, że warto je tutaj opisać. Otóż, jednej z niedziel bardzo wdzięczna Bogu i Matce Bożej, po ukończonej Nowennie Pompejańskiej, dziękowałam podczas Eucharystii za wszystko, co otrzymałam. Przyszłam nieco wcześniej i usiadłam koło pewnej kobiety – znałam ją z widzenia i pamiętałam, gdyż jakieś 10 lat wcześniej otrzymałam od niej przypadkowo – chociaż pewnie nieprzypadkowo 🙂 materiały religijne m.in. przepiękny list od Pana Boga. Wchodząc na ową Mszę Świętą przemknęło mi przez głowę – usiądę obok niej, dobra kobieta, taka rozmodlona, a nóż coś się wydarzy…

Podczas trwania Nabożeństwa, kobieta ta zwróciła mi uwagę na moją postawę, co z pokorą przyjęłam. Byłam wdzięczna, co też wyraziłam. No to się wydarzyło – pomyślałam. Dalej podczas trwania liturgii słowa, słuchając, nieco rozmyślałam nad kolejną intencją, jednak bardziej skłaniając się ku przerwie w Nowennie. Aż tu nagle na koniec pierwszego czytania słyszę : ”…O tej porze za rok będziesz pieściła syna…” i coś zakiełkowało! Natchnienie Ducha Świętego? Czy to do mnie? – te pytania zaczęły krążyć po po mojej głowie. Msza trwała dalej. Znak Pokoju – wspomniana kobieta odwraca się w moją stronę, podaje dłoń i wręcza małą dziesiątkę Różańca, po czym dodaje – ”Duch Święty mnie tak natchnął…” I ja już wiedziałam, że Nowennę będę odmawiać dalej – po takim znaku po prostu muszę:-) Intencję też już znałam – ”Duch Święty mnie tak natchnął…” , a wręczony Różaniec to również znak, że nie powinnam już go wypuszczać z rąk.

Z perspektywy czasu patrząc, wszystkie intencje są ze sobą jakby powiązane i odzwierciedlają to, jak kształtuje się moje życie, a raczej jak przemienia i układa je Matka Boża, jednocześnie przemieniając i kształtując mnie. A jakie łaski otrzymałam… ? Nie mam pracy zawodowej, nie jestem w ciąży, z mężem nie wszystko jeszcze w stu procentach przebiega tak, jakbym tego oczekiwała, a jednak otrzymałam i za każdym razem otrzymuję naprawdę bardzo, bardzo wiele. To, co zmieniało się podczas każdej z Nowenn, przedstawiam poniżej.

W trakcie odmawiania Nowenny o pracę oraz po jej zakończeniu otrzymałam łaskę rozeznania – zrozumiałam, że bez gonitwy, rywalizacji, chorej ambicji również da się żyć i odpuściłam. Otrzymałam również kilka ofert pracy, jednak z racji nowej sytuacji i kolejnej decyzji związanej z małżeństwem, musiałam je odrzucić. Przestałam się bać, że sobie nie poradzę, obawiać o przyszłość. Nie pracuję zawodowo, jednak czas, który dostałam, wykorzystuję bardzo aktywnie i konstruktywnie. Robię dużo dobrych i ciekawych rzeczy oraz uczę się nowych, co wcześniej było niemożliwe, mam na to masę energii, trochę działam twórczo, pomagam innym, działam charytatywnie, rozwinęłam swoje życie duchowe, odkrywam nowe zainteresowania. Powoli klaruję się, co chciałabym robić zawodowo – dobrego, pożytecznego i dającego satysfakcję, bez wyścigu szczurów. Rozważam odbycie kursów. Napisałam również list do św. Józefa, zatem przyjdzie na pewno pora, gdy znajdzie się coś właściwego. Pan Bóg zatroszczył się także o moje finanse.

Kolejnymi łaskami z następnej Nowenny w intencji mojego małżeństwa, była decyzja o wyjeździe do męża za granicę, gdzie przebywał od roku, o czym wcześniej nie byłam w stanie pomyśleć, a także poprawa relacji między nami. Teraz dogadujemy i rozwiązujemy problemy na bieżąco. Udało mi się także zadbać o swoje zdrowie i wygląd fizyczny, ku uciesze mojego męża. Bez trudu zachowuję zasady zdrowego odżywiania, dbam o kondycję fizyczną – schudłam 10 kg, lepiej się czuję. Wcześniejszy styl życia pozostawiał wiele do życzenia, a zmiana wydawała się niemożliwa. Obecnie więcej rzeczy możemy robić razem, gdyż mąż lubi aktywnie spędzać czas. Nie muszę chyba wspominać, że jest zachwycony wyglądem.

Wszystko idzie ku dobremu między nami i w naszym życiu. Dodam, że gdy mieszkaliśmy jeszcze osobno, w trakcie pierwszej części Nowenny, doszło do dwóch nieporozumień, gdzie przestawaliśmy się nawet do siebie w ogóle odzywać. Ostatnia cisza została jednak przerwana przez niego w następstwie pewnych wydarzeń, telefonem z przeprosinami, czego już bardzo dawno nie robił – w ostatni dzień części błagalnej.

Ja teraz mam większą cierpliwość, otwartość i uważność na niego i jego potrzeby, potrafię również odpuścić, wspieram go, przez co on zyskał nowe siły, czuje się szczęśliwszy, odnosi swoje sukcesy zawodowe. W międzyczasie odmawiałam również przez cały miesiąc lipiec Koronkę do Miłosierdzia Bożego za niego i widzę, że staje się mniej nerwowy. Odcięłam także swoją pępowinę łączącą mnie z rodzicami, by móc bardziej skupić się na małżeństwie. Staram się być dobrą żoną, naprawiać co było we mnie złe, bardziej pielęgnować tę relację. Za nami przepięknie spędzona rocznica ślubu – chyba najlepsza od 7 lat i najważniejsze, że już razem.

Łaski macierzyństwa nie otrzymałam jeszcze, ale wierzę, że to nastąpi w odpowiednim czasie. Któregoś dnia podczas odmawiania tej Nowenny miałam sytuację, gdzie pomogłam starszej kobiecie z zakupami, a ona na koniec w podziękowaniu powiedziała: ”Niech Pan Bóg w dzieciach pobłogosławi” oraz ”udanego porodu i niech to będzie dziewczynka”, a miało to miejsce po moim wyjściu z Adoracji Najświętszego Sakramentu. Czyżbym znowu wyglądała na ciężarną? Przecież schudłam… i skąd ona wie czego potrzebuję? – kolejne pytania w głowie, na które dla mnie odpowiedź była już jasna 🙂 To sam Pan Bóg w drugim człowieku. Nie otrzymałam jeszcze łaski, bo to nie był mój czas. Otrzymałam natomiast gotowość, większą dojrzałość, odpowiedzialność i empatię, a także miłość do siebie, abym mogła odpowiednio darzyć miłością kogoś. Pan Bóg wie co robi.

Zrozumiałam, że dziecko to dar i nie każdy na tan dar zasługuje, Maryja sprawiła, że ja chyba zaczęłam już zasługiwać. Został mi zabrany również cały lęk w tej kwestii, zaczynam odczuwać wręcz pragnienie posiadania dziecka. No i oczywiście poprawiła się relacja małżeńska, co również jest niezbędne do stworzenia warunków nowemu życiu:-) Wierzę i czuję, że doczekamy się i właśnie za to w części dziękczynnej już podziękowałam Matce Przenajświętszej.

W tym pięknym czasie trzech ostatnich Nowenn działy się też inne rzeczy i spływała cała masa łask. Poprawiły się moje relacje z bliskimi. Tata został wyleczony niemalże całkowicie z raka – tu mama zachęcona moimi świadectwami, odmawiała Nowennę Pompejańską w intencji jego zdrowia, gdy usłyszeliśmy diagnozę. Świadectwo również zamieściłyśmy na tej stronie. Odeszła również do Pana moja babcia, a zarówno ja jak i mama dostałyśmy jakby łaskę poznania, że zbliża się ten czas. Miałyśmy możliwość przygotowania się, podjęcia modlitwy i pożegnania z nią. Przez cały miesiąc maj odmawiałam Koronkę do Miłosierdzia Bożego w jej intencji, po czym poczułam niemalże pewność, że babcia została zbawiona. Małych łask i sytuacji, gdzie czuję opiekę Maryi w życiu codziennym nie sposób tu wyliczyć. Przeszkód, zniechęceń i rozproszeń podczas modlitwy także nie brakuje. Z Bogiem i Maryją nie ma jednak nic niemożliwego.

Zachęcam wszystkich do odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Jest to prawdziwie Nowenna nie do odparcia. Należy pamiętać jednak, że to nie jest magiczne zaklęcie, a łaski czasem przychodzą w innej formie niż tego oczekujemy, nie są spektakularnymi cudami, ale właśnie tymi małymi, które ja nauczyłam się dostrzegać, jak i wiele rzeczy których wcześniej nie widziałam. Maryja otwiera oczy. Niezbędna jest niekiedy również przemiana życia. Tak było w moim przypadku. Po łącznie półtora roku modlitwy Nowenną, z zamkniętej, zakompleksionej, poranionej, smutnej, bezradnej, pełnej pychy i egoizmu osoby z nałogami, depresją, nerwicą, staję się taką osobą, jak można przeczytać powyżej.

Ogrom pracy nad sobą jeszcze przede mną, ale dzięki Łasce Bożej możliwy i łatwy do wykonania. Należy również pamiętać, że trzeba z tą łaską współpracować, bo samo się nic nie zadzieje. Nowenna i modlitwa Różańcowa bardzo wspomaga w pracy nad sobą, to dla mnie jedyna skuteczna terapia, która czyści, leczy, przemienia serce, nakierowuje na dobrych ludzi, w których należy odnajdować działanie Pana Boga. Uczy systematyczności, konsekwencji i pokory. Upadki oczywiście również się zdarzają, nie brakuje krzyży, ale grunt to trwać aby się nie przewracać, czerpać siłę i ochronę z modlitwy, a jeżeli już to ciągle na nowo wracać, wstawać. Naprawdę warto wytrwać.

Dodam jeszcze, że wspieram się również Koronką do Miłosierdzia Bożego, częstą Eucharystią, Adoracją Najświętszego Sakramentu. Praktykuję wdzięczność oraz Duchową Adopcję Dziecka Poczętego. Droga wiary, z Jezusem i z Maryją, to dla mnie jedyna pewna i słuszna droga i taką drogą chcę kroczyć zawsze. Różańca Świętego już nie wypuszczam z rąk. Chwała Panu!

4.9 18 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x