Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Szanse na naturalną ciążę były minimalne

Poznałam mojego męża 14 lat temu. Lata mijały szczęśliwie, pobraliśmy się w 2018. Niecały rok później zaczęliśmy się starać o dziecko. Wszystko miałam zaplanowane – ustalone w pracy, naszykowane w domu, poinformowana rodzina i znajomi – teraz zachodzę w ciążę. Co mogło pójść nie tak? Przecież całe życie sobie planowałam i sukcesywnie realizowałam punkt po punkcie – wymarzona szkoła średnia, ciekawe studia, świetna praca zgodna z wykształceniem i powołaniem, małżeństwo i dzieci.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo moje plany minęły się z planami Boga… Mijały miesiące, a ciąży nie było nawet na horyzoncie. Od lekarza do lekarza. Na każdej wizycie to samo – starać się, starać! Dołączyłam do Róży w intencji małżeństw starających się o potomstwo na samym jej początku. Mijały kolejne miesiące, lata… Odmawiałam kolejne nowenny pompejańskie, koronki, różańce. Prosiłam o wstawiennictwo wielu świętych.

Nie ustawałam w modlitwach o dar macierzyństwa. Wreszcie nadeszła diagnoza, która zrujnowała mój świat: zaawansowana endometrioza. Trafiłam w trybie pilnym na stół operacyjny. Kilka miesięcy później druga, ośmiogodzinna operacja. A po niej wyrok: zrosty wszystkiego ze wszystkim, usunięty jajowód i spora część jajnika, liczne guzy, rozległy stan zapalny całej jamy brzusznej. Szanse na naturalną ciążę minimalne. Trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności, tam wykonano szereg badań i zabiegów, które kwalifikowały mnie jedynie do in vitro.

Lekarze kazali nam się pospieszyć z decyzją, bo z każdym miesiącem szanse na udane przeprowadzenie procedury malały. Każdego dnia błagałam Boga o cud. Kiedy po roku w klinice nie zgodziliśmy się na in vitro zostaliśmy wykreśleni z listy pacjentów, jako para nierokująca. W tym momencie umarła moja nadzieja. Przestałam się modlić o dziecko, a zaczęłam modlić się o siłę do życia bez dzieci.

Nie chciałam się z tym pogodzić, ale „bądź wola Twoja”. A przecież moje życie miało wyglądać zupełnie inaczej… W listopadzie 2022 roku, po 42 miesiącach bezskutecznej walki o dziecko, wydarzył się cud. Test ciążowy wykonany „pro forma” przed wieczornym drinkiem, pokazał dwie kreski. Teraz tulę w ramionach upragnione dziecko, będące dowodem na istnienie Boga.

„Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości”

4.9 16 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
malgorzata
malgorzata
30.09.23 11:56

Jak cudownie ze napisałaś to świadectwo. Tak wiele przeszłaś z mężem. I udało się Pan Bóg obdarował was cudem nowego zżycia. Czytając takie świadectwo rośnie nadzieja ze i nam się uda. Bardzo Ci dziękuje. Niech wam Pan Bóg błogosławi.

Gość
Gość
05.09.23 22:09

Przepiękne swiadectwo- Dla Boga nie ma rzeczy nie możliwych!!! Trwajcie w miłości Chrystusa i wiary nigdy nie traćcie!!! Pozdrawiam serdecznie:-)

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x