Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ela: Maryja prostuje moje ścieżki

Pragnę złożyć swoje kolejne świadectwo po powrocie do odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Po raz pierwszy zetknęłam się z nowenną około pięć lat temu, kiedy to w załamaniu szukałam ratunku dla swojego małżeństwa oraz usilnie pragnęłam, aby mąż przestał pić.

W sumie odmówiłam wówczas pięć lub sześć Nowenn Pompejańskich w różnych intencjach m.in. w dwóch powyższych i obie zostały wysłuchane. Mąż wrócił do mnie po rozstaniu, odbył terapię dla uzależnionych i nie pije do dziś. Poza tym otrzymałam wiele innych łask: których nawet nie mogłam sobie wyobrazić, awans w pracy, poprawa sytuacji materialnej, wyzdrowienie z depresji, największą z nich było oczyszczenie serca i powrót do Jezusa, do Eucharystii i moje nawrócenie, życie w łasce, radości i pokoju serca.

Dwa lata wszystko pomyślnie się układało, a nawet w trakcie przeciwności była ogromna siła aby stawić im czoło, takie były owoce życia z Chrystusem. Niestety zawiodłam Go. Przyszedł czas pandemii, kiedy to coraz bardziej zaczęłam oddalać się od Boga, ze względu na ograniczenia w Kościołach, początkowo starałam się uczestniczyć w Mszach Św. transmitowanych w tv, później z coraz mniejszym zaangażowaniem, a następnie gdy Świątynie można było już odwiedzać, szukałam wymówek i alternatywy w postaci mszy w tv, co powoli zaczęło kończyć się brakiem uczestnictwa w ogóle. Już w tamtym czasie zaniechałam modlitwy.

Teraz widzę to wyraźnie, natomiast na tamten czas nie zauważyłam co się dzieje, a działo się powoli i subtelnie bardzo źle. Nie miałam ochrony w postaci Sakramentów. Traciłam relację z Jezusem i oczy coraz bardziej zamykały się, do tego stopnia, że powróciły dawne moje grzechy ciężkie, zaniedbania, słabości, a niektóre ze zdwojoną siłą. Stan ten stopniowo się pogarszał przez kolejne dwa lata, aż do momentu, że miałam siebie serdecznie dość, mimo usilnych prób nie potrafiłam wrócić do Boga, do życia w pełni, wyjście do Kościoła to była ogromna walka, i chyba ten potworny wstyd, po każdej spowiedzi grzechy wracały, nie potrafiłam zaufać i uwolnić się od pewnych przywiązań, zabrakło szczerego żalu, takiego z serca. Aż do czasu gdy przypomniałam sobie o Nowennie Pompejańskiej.

Postanowiłam prosić Najświętszą Panienkę o pomoc, gdyż wiedziałam, że sama sobie nie poradzę i tak prawie rok temu zaczęła się kolejna przygoda z Nowenną, w marcu skończyłam czwartą. Pierwsza dotyczyła uwolnienia mnie od nałogu palenia papierosów. Nie udało się rozstać z tym od razu, gdyż w moim przypadku było to bardzo silne uzależnienie. Nowennę skończyłam jakoś wiosną, jeszcze ze słabą wiarą, jeszcze z brakiem pracy nad sobą, jeszcze z zamkniętymi oczami. Ostatniego papierosa wypaliłam w listopadzie i do dziś nie palę.

Dopiero kolejne nowenny zaczęły otwierać mi pomału oczy. W miesiącach wakacyjnych podjęłam intencję za moich rodziców, o zdrowie, siły i potrzebne łaski. Mama jest nieuleczalnie chora, niepełnosprawna, tata pełni opiekę, ja w miarę możliwości pomagałam, aby odciążyć tatę, lecz nie na tyle ile bym mogła i chciała, ze względu na pracę zawodową i odległość. Zatem poczułam potrzebę tej modlitwy, powierzenia ich Bogu. W tym czasie udało się znaleźć pomoc w opiece dla mamy, wierzę również, że inne łaski spłynęły i spływają na nich nawet jeżeli tego od razu nie widać teraz, dodam, że u Taty zdiagnozowano nowotwór w lutym br..

Ktoś pomyśli, że po Nowennie taka diagnoza, ale Pan Bóg wie co robi, a najważniejszym celem jest zbawienie. Tata jest osobą niepraktykującą, używa alkoholu, źle wyrażał się na temat Boga i modlitwy, po diagnozie nabrał odrobinę pokory, otworzył się na moje słowa o modlitwie, o wierze, pierwszy raz od bardzo dawna nie negował tego. Nie powiem, że się nawrócił, bo to długa droga, ale wierzę, że ziarno zostało zasiane i zakiełkuje w swoim czasie, a nawet chwilowa zmiana nastawienia to łaska. Mama rozpoczęła swoją pierwszą Nowennę Pompejańską.

Wracając jeszcze do czasu odmawiania przeze mnie tamtej nowenny, czyli lata ubiegłego roku, to i na mnie Maryja musiała zadziałać splotem nieciekawych zdarzeń abym otworzyła oczy, dostrzegła konsekwencje moich grzechów lub wyraźnie, że bez nawrócenia i zmiany życia modlitwa nic nie wskóra. Kolizja samochodowa męża i rozbite auto, awaria mojego auta, zapalony telefon, awaria komputera, problemy w pracy, moja choroba, ciągły brak pieniędzy, tęsknota za mężem, który wyjechał za granicę w lipcu, wizyta siostry i super nowości zahaczające o ezoterykę z jej życia.

Gdy to wszystko się działo już powoli ale opornie zaczęłam łączyć kropki. Dodam, że ciągle tkwiłam w grzechu i ciągle upadałam, aż któregoś dnia usłyszałam: ”co jeszcze mam zrobić, abyś się obudziła”. Psychicznie nie dawałam rady. Wierzę, że po tej nowennie Maryja pokierowała moimi ścieżkami dalej. We wrześniu miałam przerwę w regularnym odmawianiu różańca, w październiku z racji miesiąca Różańca Świętego, modliłam się jednym różańcem codziennie. Na przełomie września i października trafiłam na Misje Święte, w których uczestniczyłam przez 10 kolejnych dni i to po tym przepięknym duchowym doświadczeniu zaczął się przełom.

Uświadomiłam sobie ogrom swoich grzechów, zaczęłam coraz mocniej zbliżać się do Boga. Podjęłam decyzję o odejściu z destrukcyjnej pracy, rzuciłam palenie – tu doszło do sytuacji, gdzie dosłownie zostałam powalona na ziemie – zemdlałam modląc się w Kościele, po czym zobaczyłam jak mocno rujnuje swoje zdrowie, poczułam niewyobrażalny, wręcz paniczny lęk, usłyszałam: ”Musiałem powalić Cię na ziemię abyś zrozumiała, że nie ma żartów i kolejnej szansy nie będzie” z taką myślą wypaliłam ostatniego papierosa. Modliłam się w tamtym okresie również za dusze w czyśćcu cierpiące. Zerwałam niszczącą mnie relację, zostałam uwolniona z grzechu nieczystości.

Od tamtej pory rozpoczęła się moja walka duchowa o wytrwanie w dobrych postanowieniach oraz nawrócenie, zaczęłam doświadczać stanów depresyjnych. Uznałam to za konsekwencje mojego grzesznego życia. W listopadzie rozpoczęłam kolejną nowennę o uwolnienie z tego stanu, oraz o uwolnienie od konsekwencji wszelkich grzechów ciężkich, których się dopuszczałam. Poprawa nastąpiła oczywiście nie od razu, dalej borykam się z różnymi trudnościami w przeżywaniu emocji, przeżywałam silne głody nikotynowe, jednak z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej.

Bardzo mocno zbliżyłam się do Boga, nie wróciłam już do swoich ciężkich grzechów, często przyjmuję Eucharystię, dbam aby zawsze być w stanie łaski uświęcającej i to są łaski z tej oraz kolejnej nowenny, której intencja brzmiała o wypełnienie się Woli Bożej w moim życiu, siłę do jej spełniania oraz pokorę. Były to dwie nowenny w dosyć szerokich intencjach, więc póki co tak odczytuję owoce modlitwy, tym bardziej, że praca nad sobą to praca na całe życie, a wcześniej bez opieki Matki Bożej nie był możliwy proces, który na nowo się we mnie zapoczątkował.

Jestem obecnie spokojniejsza, zwiększyła się moja cierpliwość, wierzę że czas, oczywiście ten spędzony z Maryją, Jezusem i Józefem, ponieważ i do niego zaczęłam się uciekać, nie będzie stracony i wraz z jego upływem Pan Bóg jeszcze bardziej wyprostuje moje ścieżki, bo potrzeb jest jeszcze masa. Warunek trwanie przy nim, bo doświadczenie moje własne pokazuje, że bez niego nie możemy nic, że łatwo jest pobłądzić nie mając tej ochrony z modlitwy, Eucharystii, gdyż zło nie śpi, a także to aby otrzymać łaski konieczna jest przemiana życia.

Obecnie modlę się kolejną nowenną o znalezienie pracy oraz właściwe rozeznanie jaka ma to być praca, dodam, że jeszcze dwa miesiące temu nie byłam w stanie pomyśleć, że będę gotowa kiedykolwiek podjąć pracę, tak bardzo paraliżował mnie lęk przed czymkolwiek. Pojawiają się pierwsze zaproszenia na rozmowy. Ufam, że i ta intencja zostanie wysłuchana. Dodam jeszcze, że nie sposób opisać w jednym świadectwie wszystkich otrzymanych mini łask w międzyczasie, tym bardziej, że niektórych na pierwszy rzut oka jeszcze moja ludzka ułomność nie była w stanie odczytywać.

Wspierałam się także modlitwą do Świętych: m.in.: Św. Szarbela, Św. Rity, Św. Ojca Pio, Św. Michała Archanioła i do Św. Józefa. Po telegramie do Św. Józefa, tata trafił na dobry szpital, bardzo szybko przeszedł badania i otrzymał stosunkowo szybki termin operacji. Św. Józef również pomaga mi w obecnych poszukiwaniach pracy. Pojawiało się również dużo przeciwności i zniechęceń, jednak z Matką Przenajświętszą wszystko jest do udźwignięcia, trzeba wytrwać, zaufać, łaski przyjdą na pewno, a trudy czy przeciwności również są po coś, to nasze małe krzyże, które wraz z Chrystusem musimy nieść, w niczym nie porównywalne do tego, który On niósł za nas.

Chwała Panu, Najświętszej Panience i Świętemu Józefowi!

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Maria
Maria
16.04.23 13:02

Dość długie świadectwo, ale jest drogowskazem na życie. Pokazuje, że sami nie poradzimy sobie w życiu. Bez pomocy Bożej jest ciężko. Pan Bóg chce nas doprowadzić do Siebie. Wybiera różne drogi, doświadczenia często dla nas trudne i przez nie sprawia, że w końcu do Niego wracamy.
Dziękuję za świadectwo.

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x