Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ola: Trzy nowenny pompejańskie o zdrowie

Mam 21 lat. Poraz pierwszy o nowiennie usłyszałam w technikum na religii, od katachety. Pamiętam, jak mówił, że jest to strasznie trudne i „jeśli ktoś z was odmówi całą nowennę Pompejańską, to chylę przed nim czoło i od razu wsawiem 6 na koniec roku 😉” . Moja pierwsza nowenna Pompejańska zaczęła się na początku pandemii, gdy w Europie ludzie umierali na korytarzach, a lekarze musieli wybierać, kogo podłączą pod respirator, a kto ma umrzeć. Jako młoda osoba tuż przed maturą (miałam 20 lat), strasznie się przestraszyłam, że u nas też tak będzie. Poczułam bezsilność, strach i poczucie obowiązku, że muszę coś zmienić, jakoś to powstrzymać. Tylko jak? I przypomniały mi się słowa katachety o nowennie pompejańskiej i tak się zaczęło. Na początku było strasznie ciężko, co prawda wcześniej codziennie odmawiałam dziesiątke, ale cały różaniec był dla nie do „zrobienie”. Było ciężko, ale dałam radę. Moja rodzina nie zachorowała, a w moim województwie lekarze nie musieli wybierać kogo ratować, a kogo nie.

Drugą nowennę zaczęłam w styczniu, był to czas, gdy biegałam po różnych specjalistach (guzek na ręku, początki depresji i mięśniak). Było już łatwiej, ale nadal zdarzało mi się zasypiać, rozpraszać przy modlitwie. Przy tej nowennie zaczęłam czuć, że jestem bliżej Maryi i Boga, ale czułam też, że złemu się to bardzo nie podoba. Dziwnym trafem zaczęły mi się rwać różańce. Któregoś wieczora położyłam się spać, po 5 min obarcam się na drugi bok i widzę jakiś czarny cień. Zapalam światło i wiedzę otwartą pufę, odsuniętą od łóżka, która normalnie stoi zamknięta przy łóżku. Sprawdzałam kilka razy, czy ja tego przypadkiem nie zrobiłam, ale nie było by to możliwe, pufa była za ciężka, żebym ją przestawiła. Chwyciłam za różaniec i zaczęłam się modlić. Więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. Guzek okazał się niegroźnym włókniakiem, pieprzyk zwykłym pieprzykiem, a nie czerniakiem, a mięśniak tylko trochę urósł. Ponadto przybliżyłam się do Boga, czułam, że mnie słucha jak dobry przyjaciel, wcześniej uważałam, że Bóg wysłuchuje tylko nie których, a szansa żeby wysłuchał właśnie mnie jest 1 na milion. Któregoś wieczora po odmówieniu nowenny, tylko się napomnełam Bogu „Panie, powiedz mi dlaczego nie mogę znaleźć pracy? Wysyłam CV wszędzie i zero odzewu. Załatw mi jakąś pracę proszę.” nie zdążyłam się przeżegnać i słyszę telefon, odbieram „Dobry wieczór, przepraszam za późną porę, składała pani do na cv, czy jest pani jeszcze zainteresowana ofertą pracy?” Skończyłam rozmowę i mówię do Boga „szybki jesteś”. Teraz wiem, że Bóg jest zawsze przy nas i zawsze nas słucha. A dlaczego nasze modlitwy nie są zawsze wysłuchiwane? Bo głównym celem modlitwy jest przybliżenie nas do zbawienia. Więc, jeśli Bóg nas nie wysłuchuje, to znaczy, że prosimy o coś co w oczach Boga jest nam zbędne, lub nawet zagraża naszemu zbawieniu. Dzięki nowennie pompejańskiej, nauczyłam się wsłuchiwać w Jego głos i wiedzieć, że jeśli nie zostaje wysłuchana, to znaczy, że Bóg ma dla mnie lepszy plan. Trzeba mu tylko zaufać!

PS. Przepraszam za niechlujny styl pisania 😉

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewelina
Ewelina
05.10.21 20:40

Piękne świadectw:) Bóg zapłać.

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x