Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

M: Ostatnia szansa na miłość

Moja przygoda z nowenną pompejańską rozpoczęła się kilka lat temu w momencie gdy pojawiły się problemy sercowe. Dowiedziałam się o niej od koleżanki, wiem z perspektywy czasu, że to oczywiście nie był przypadek. Byłam osobą wierzącą mimo to moja więź z Panem Bogiem była różna. Czasem modliłam się dużo, chodziłam do kościoła, a czasem nie miałam po prostu na to ochoty, uważałam, że nie mam czasu, jestem zmęczona itd. Po skończeniu pierwszej nowenny (nawet nie byłam świadoma, że odmawiam ją źle ponieważ nigdy nie modliłam się na różańcu), a właściwie już w jej trakcie spełniło się to o co prosiłam czyli dostałam szanse naprawienia relacji z osobą która kocham. Pomimo tego, myślę, że ze wzgledu na brak silnej relacji z Panem Bogiem a tym bardziej z Maryją wstyd mi się przyznać, ale po prostu zapomniałam o tym wszystkim, o tym że otrzymałam łaskę o która prosiłam, o tym że przez różaniec zaczęłam nawiązywać relacje z Mamą Pana Jezusa, nic nie zmieniłam w swoim życiu, nadal „trwałam” w swoich grzechach , po prostu życie toczyło się dalej nadal bez Pana Boga. Wszystko zmieniło się w listopadzie tego roku kiedy skończyłam swój związek z tą samą osobą w której intencji kilka lat temu się modliłam. W tym czasie w moim życiu było także wiele zmian , nowe mieszkanie, praca itd. Strata tej osoby sprawiła, że zaczęłam szukać pomocy bo sprawa po ludzku jest beznadziejna. Postanowiłam, że spróbuję znowu modlić się nowenną pompejańską o ostatnią szansę żeby naprawić naszą relację, jednak tym razem dokładnie dowiedziałam się jak to wyglada, jaka jest jej historia , nie chciałam tego traktować jak „magicznego zaklęcia”. Początek nowenny był ciężki jak u wielu osób Zły działał bardzo mocno, zaczęło się od koszmarów, zmęczenia , rozpraszania itd jednak przetrwałam to i z czasem naprawde było lepiej. Mimo tego, że pojawiały się momenty płaczu, złości ,

„dlaczego nikt mi nie pomaga” to także pojawił się spokój, o którym wiele osób pisze. Zawsze byłam nerwowym człowiekiem i myślałam, że tak po prostu „mam” , jednak jakie było moje zdziwienie kiedy z dnia na dzień zauważyłam, że błahe sprawy przestały mnie irytować, właściwie przestałam na nie zwracać uwagę tak samo jeśli chodzi o „trudnych” ludzi. W trakcie nowenny myślę, że Zły wiele razy próbował mnie zdenerwować, ale mnie po prostu to „nie ruszało” i tak zostało do tej pory. Zerwałam też z dawnymi grzechami mimo tego, że były potknięcia to nie chvciałam do nich wracać. Po skończeniu pierwszej nowenny i krótkiej przerwie nadal czułam, że jeszcze za mało zrobiłam dla Maryi a skoro ta intencja jest niemożliwa to stwierdziłam, że ja tez musze robić rzeczy które kiedyś wydawały mi się niemożliwie tzn odmawiać codziennie różaniec. W tym czasie pojawiały się też obok mnie różne osoby i stwierdziłam że może Maryja chce mi pokazać, że mogę poczuć coś do kogoś innego, jednak ja z czasem coraz bardziej w sercu i w głowie miałam moją dawną miłość i zrozumiałam że kocham tą osobę mimo tego iż jestem świadoma, że rozstanie było potrzebne żeby zmienić perspektywę. Zaczęłam drugą nowennę, jednak dodałam jeszcze Tajemnice Światła, ponieważ przeczytałam w jakimś świadectwie, że aby wyprosić łaski trzeba poruszyć niebo i ziemię wiec postanowiłam poruszyć 🙂 W tym czasie „poznałam” także św. Józefa(zaczęłam modlić się 30-dniowym nabożeństwem i pisać listy:) co bardzo pomogło mi uspokoić myśli bo jednak człowiek czasem potrzebuje rzeczy namacalnych tzn spisania myśli na kartce ), św.Ritę (do tej pory noszę medalik z jej wizerunkiem:), św. Szarbela i św. Judę, a także odmawiałam modlitwę do Maryi rozwiązującej węzły (to baaardzo pomogło w innych sprawach 🙂 Z dnia na dzień czułam coraz większą opiekę z Góry co było niesamowite , pomimo wielu upadków/kryzysów nadal wracałam do modlitwy. Nigdy nie mialam takiej więzi z Panem Bogiem ani z żadnymi Świętymi jak w tym momencie. Chciałbym, żeby osoby które będą czytac dobrze zrozumiały moje świadectwo. Tu nie chodzi o modlenie się 10h dziennie, bieganie do kościoła itd tu chodzi o prawdziwa chęć więzi z Panem Bogiem i ze Świętymi do których się modlimy. Druga nowenna była trudniejszym czasem, oczywiście na początku pojawiały się koszmary ,później w trakcie części dzękczynnej dużo płakałam jednak skończyłam ją bo czułam, że nie chcę się poddać. W trakcie tego czasu nawiązałam kontakt z osobą którą kocham jednak był on bardzo „chłodny” i tak naprawdę miałam wrażenie, że jest gorzej niż wcześniej. Błagałam św Józefa i św Ritę aby dali mi znak czy da się to naprawić itd . Nic się nie działo . W dzień w którym napisałam list do św Józefa z prośbą o jakakolwiek odp czy spotkam się z tą osobą na jej urodziny , czy bede jej towarzyszyć w pewnym ważnym dniu ,wieczorem się spotkaliśmy „przypadkiem”(to było takie miejsce i czas że po prostu tak miało być) było to tylko przywitanie bo byliśmy z innymi osobami, ale to był znak od św Józefa ze on mnie słyszy i po prostu pewne rzeczy maja się toczyć swoim torem. Wtedy uświadomiłam sobie, że jeśli moja intencja jest dobra to Pan Bóg zgodzi sie na spotkanie nawet na końcu świata. Postanowiłam, że nie zrobię juz nic na „własną rękę”, w dzień urodzin tej osoby nie odezwałam się , po prostu poszłam do kościoła pomodlić się, zrozumiałam muszę żyć i zmieniać się dla siebie nie dla kogoś innego i „naprawiać „siebie dla Pana Boga. Miałam znowu krótką przerwę, ale coś mnie „ciągneło” do różańca . Zaczęłam trzecią nowennę w kompletnie innej intencji , nie związanej ze mną , jednak 2 dnia cały dzień miałam w głowie tą osobę, nie mogłam przestać myśleć , wiec stwierdziłam „okej Maryjo skoro mam się jeszcze modlić w tej intencji to nich bedzie” i zmianiłam intencję (nigdy nie modliłam się o „odzyskanie miłości” tylko o szansę na zaczęcie od nowa, znalezienie drogi do serca ukochanej osoby ponownie, bo tu chodzi o NASZĄ cieżką prace tu na ziemi , Pan Bóg jest z nami codziennie ale nie znosi bezczynności, nie raz przypominam sobie słowa I.Loyola: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.”) chyba w tej 3 nowennie „dojrzałam” do tego aby dodać do niej zdanie, że” jeśli ta miłość nie bedzie dla nas dobra to ulecz moje serce i spróbuj postawić na mojej drodze kogoś innego”. Dużo siły w trakcie tych miesięcy dodawały mi też swiadectwa innych osób( wkleje link dwóch świadectw, które czytam w momencie kryzysu i załamania wiary: https://pompejanska.rosemaria.pl/2016/02/anna-zostalam-wysluchana-zdarzyl-sie-cud/ , https://pompejanska.rosemaria.pl/2014/02/sabina-nowenna-pompejanska-zostala-wysluchana-zaraz-po-jej-zakonczeniu/ )

Ciężko jest podsumować ten czas od pierwszej do 3 nowenny jednak kiedy przypomnę sobie moje „początki” i czas po rozstaniu z obecnym dniem to jestem w szoku jak bardzo się zmieniłam( minęło ok. 7 miesięcy ). Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie aż tyle się modlić, kiedy znaleźć na to czas, ale powiem szczerze ,że teraz kiedy się nie modlę, kiedy nie odmawiam nawet jednej 10 różańca to jest to dziwne uczucie. Dzień jest jakby pusty. Dziś jest ostatni dzień części błagalnej, moja intencja na razie się nie spełniła, ale nie chcę się jeszcze poddać 🙂 Wiem, że Maryja nie zostawi mnie samej , teraz mam takie wsparcie z góry, że wszystko musi się kiedyś udać 🙂 Mam oczywiście nadal momenty zwątpienia i złości, czuję się samotna, ale zaraz po takim cieżkim dniu przychodzi kolejny keidy mam motywacje żeby walczyć. I tak jak pisałam wcześniej modlitwy „poruszają” niebo ale my musimy poruszyć ziemię. Jak można prosić o „ostatnią szansę” lub „rozpoczęcie od nowa ” jakiejś relacji z osobą która kochamy skoro nie próbujemy siebie zmienić. Rozstania zawsze są z jakiegoś powodu i my musimy sobie uświadomić nasze błędy. Nie chodzi o zmienianie siebie dla kogoś, ale o zmienianie siebie w lepszą osobę. Wystarczy zacząć dzień od modlitwy rano i krótkiej rozmowy z Panem Bogiem. Po powrocie z pracy/szkoły zastanówmy się co sprawi że zmienimy swoją rutynę , wystraczy usiąść z książką, pojść na spacer bez telefonu, zrobić drobne rzeczy dla siebie żeby się „zaopiekować” sobą. Spróbujmy się skupić nie na tym czego nie mamy czyli że kocham kogoś a tej osoby nie ma obok , ale na tym co w tym momencie moge zrobic żeby Pan Bóg zobaczył, że sie nie poddaje DLA NIEGO, że walczę o siebie mimo przeciwności losu. Wkleję tu fragment świadectwa Sabiny (źródło : https://pompejanska.rosemaria.pl/2014/02/sabina-nowenna-pompejanska-zostala-wysluchana-zaraz-po-jej-zakonczeniu/ ), który bardzo do mnie przemawia : „W dodatku do GN – Program na tydzień TV – swoje rozważania publikuje muzyk, kompozytor, wykładowca w Akademii Muzycznej w Katowicach – Adam Szewczyk. Przytoczę jego fragment: „Wierzycie, że mogę to uczynić”? /MT, 9.28/ „Jezus w Ewangelii, nie tylko czynił cuda, ale zapowiedział, że wierzący w niego jeszcze większe cuda czynić będą. No i tu pojawia się pytanie – dlaczego jakoś tych cudów wkoło nie widzimy? Najczęściej przerzucam winę na Pana Jezusa – „modlę się i nic, widocznie Bóg nie wysłuchał”. Pytanie jednak czy wina nie tkwi po naszej stronie. Często bowiem jest tak, że z góry zakładamy, co Bóg może, a czego nie da rady zrobić. I nawet nie modlimy się o cuda. Zdarza się też, że prosimy zupełnie nie wierząc w możliwość wysłuchania naszej modlitwy. Wówczas i tak wiemy, że Bóg nas nie wysłucha. Ale prosimy, żeby nie było, żeśmy nie próbowali. Czy tak Jezus wyobrażał sobie uczniów? „Wierzycie, że mogę to uczynić”? – to jest pytanie, które dziś Jezus zadaje każdemu z nas”. ”

Zastanówmy się nad tym pytaniem i pomyślmy co byśmy odpowiedzieli dla Pana Jezusa 🙂 Mimo tego, że bywa ciężko ja jeszcze chyba nie poddam się w modlitwie , Maryjo wierzę, że możesz wyprosić Pana Jezusa o łaskę, o którą się modlę 🙂 Dziękuję !

5 1 głos
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x