Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Joanna: Powrót ukochanego

Po 1,5 roku kiedy zostałam sama z dzieckiem, studiami dziennymi, pracą, spotkałam mężczyznę, który tak naprawdę został wymodlony. W czasie kiedy byłam sama odmówiłam Nowennę do św Józefa w intencji dobrego męża. Dałam mu czas na znalezienie mi męża – 1 rok, do końca wakacji 2021. On jednak był dla mnie bardzo łaskawy i zesłał mi cudownego mężczyznę już po 2 miesiącach. Wcześniej napisałam do św Józefa list, którym wymieniałam cechy przyszłego męża.Kiedy pojawił się mój ukochany, każda cecha się zgadzała. Mogłam tylko odhaczać.

Żyliśmy razem przez 9 miesięcy i wszystko układało się dobrze, jednak po pewnym czasie, mojemu ukochanemu zaczął przeszkadzać niekończący się rozwód i mój ex, który kręcił się zawsze wokół naszego życia. Doszedł do wniosku, że nie jest w stanie tego unieść i będzie lepiej jak się rozstaniemy.

Nie będę opowiadać jak bardzo świat mi się zawalił, ale powiem, że takiego mężczyzny, który by mi odpowiadał i jednocześnie ja jemu, nie znalazłam i nie znajdę. Dogadywaliśmy się w różnych sprawach, mieliśmy podobny światopogląd, on miał super relację z dzieckiem. Widziałam go w roli męża i ojca, jak nigdy nikogo.

Zwróciłam się po pomoc do Matki Bożej w formie Pompejanki. Nie mogłam odzywać się do mojego (byłego) chłopaka, bo zablokował mnie wszędzie gdzie się dało. Dwa tygodnie w stagnacji. Życie jak we mgle. Ciągle ten sam tępy wzrok i łzy cisnące się do oczu. Codziennie Msza Święta, Komunia Święta, wcześniej była spowiedź. I Pompejanka. Byłam tak zdeterminowana, że wszystkie trzy Różańce miałam odmówione do godziny 10:00 rano. Dodatkowo odmawiałam też dwa razy dziennie modlitwę do św Rity, która mi pomagała. W chwilach największego zwątpienia wołałam do św Rity i Matki Bożej, żeby mnie nie opuszczały.

Po 2 tygodniach odblokował mnie. Mogłam swobodnie napisać. Choć wszyscy podpowiadali mi, że mam się nie odzywać, nie narzucać, nie to nie, ja napisałam. Pokłóciliśmy się wtedy, on był bardzo oschły. Wszystko runęło. Znowu załamanie i znowu Różaniec. Owijałam go sobie wokół ręki i tak chodziłam na spacer z psem, tak spałam. Nie mogłam znieść tej pustki. Raz pakowałam jego rzeczy, raz wypakowywałam. Cierpiałam okropnie, jednak wiara, że Matka Boża nade mną czuwa i że Jezus Chrystus jest przy mnie dodawała mi ogromnej siły. Moją podstawą była wiara, że on wróci. Mimo tego, że modliłam się o jego powrót, zawsze zostawiałam Bogu miejsce na Jego Wolę. Że jeśli ma być inaczej to niechaj tak będzie.

Po 3 tygodniach spotkaliśmy się. I potem nasza relacja to była parabola, którą tworzył on – raz był miły i okazywał mi przyjacielskie uczucia a raz był chłodny i kazał do siebie nie dzwonić i nie pisać. Widziałam, że walczy ze swoimi uczuciami. Że kocha mnie, ale męczy go moje niezakończone poprzednie życie. To był czas kiedy działy się dziwne rzeczy. Przed wszystkim, zaliczyłam całą sesję na studiach bez mrugnięcia okiem. Choć uczyłam się tyle co nic. Wiem, że to prezent od Matki Bożej. Zawsze też, kiedy traciłam nadzieję, że odpisze mi na głupiego smsa, że odezwie się, że wykaże inicjatywę i było już tak bardzo źle, on wtedy pisał albo dzwonił pytając jak u mnie. Matka Boża zsyłała mi swoje łaski po małym ziarenku, dawkując mi to szczęście, bo na wszystko jest czas.

Jestem obecnie na 7 dniu części dziękczynnej. Leżę w szpitalu. A on dzwoni, pisze, mówi, że tęskni. Żartuje i pociesza mnie. Jest przy mnie.

Wszystko powoli wraca do normy. Zachowujemy się jak dwóje starych przyjaciół, czasem może coś więcej, jednak żadne deklaracje z naszych ust nie padły. Uważam, że to słusznie. Ralacja nie rozpadła się w jeden dzień i też w jeden dzień tego nie da się naprawić. Czasem myślę, że poprzednio zbyt szybko weszliśmy w poważny związek, dlatego teraz chcę robić wszystko powoli. Randkujemy, żartujemy, pomagamy sobie i troszczymy się o siebie. Chcę żeby tak zostało dopóki on nie będzie gotów i dopóki Bóg nie zezwoli. Zawsze powtarzam sobie, że Oni tam na Górze wiedzą kiedy i jak. A my powinniśmy ze spokojnym sercem czekać na łaski, które są dla nas przygotowane. Modlitwa, jałmużna i post. Tym się kierowałam i będę kierowała, dopóki wszystko nie wróci na właściwe tory.

Widzę i wiem, że mnie kocha, wielokrotnie powtarzał, że jestem dla niego idealna, wymarzona, że pasuje mu każdy aspekt we mnie. Jednak sytuacja dookoła nie jest ciekawa. To jest to, z czym musimy walczyć, co musimy pokonać. Wierzę, że z Bożą pomocą i z opieką Matki Przenajświętszej damy sobie radę z wszystkim.

Przenigdy nie wątpcie.

„Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” – Łk 17, 11-19

PS Obiecałam Matce Bożej, że zrobię sobie delikatny tatuaż na Jej cześć, jeśli wysłucha moich modłów. I tak jak w modlitwie: „Będę ją sławić”.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x