Mam na imię Justyna. Na początku tego roku przechodziłam bardzo trudny czas, czas ciemności, depresji, duchowego zmagania, duchowego piekła. Znałam przyczynę, ale nie potrafiłam sobie poradzić ze swoim problemem. W moim sercu toczyła się ogromna walka, z jednej strony chęć odejścia z Kościoła, z drugiej pytanie: „do kogóż pójdę?”. Stanęłam pod ścianą, moje życie stało się duchową wegetacją i przeogromną duchową walką.
Jedyne, co mogłam wołać to: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”… W tym czasie przypomniałam sobie, że wcześniej odmawiałam kilka razy nowennę pompejańską i za każdym razem dawała ona ogromny pokój. Postanowiłam po raz kolejny chwycić się tej modlitwy, skupić się na niej, by odwieść od siebie bardzo obciążający mnie problem. Główną intencją była modlitwa o dobrego męża, ale ja wiedziałam, że na drodze do małżeństwa potrzebuję w wielu kwestiach uzdrowienia. Wierzyłam, że Matka Boża ochroni mnie przez złem i wysłucha. Na początku bardzo trudno było mi się modlić, ale z każdym dniem w moim sercu było coraz więcej pokoju. Kilka dni po skończonej modlitwie poszłam do spowiedzi, w której spowiednik zasugerował mi poszukanie kierownika duchowego. Zapytałam: „Panie Boże, gdzie ja go znajdę?”. Pan Bóg wskazał mi go po 6 dniach… i od tego czasu, czasu spowiedzi, towarzyszenia duchowego i pracy nad sobą, rozpoczęłam NOWE ŻYCIE. Pojawił się pokój, wróciła radość, nie mam już depresji. Przede mną jeszcze droga pracy wewnętrznej i duchowej, ale ufam, że wszystkie wydarzenia, które mnie spotykają po tym czasie i ludzie, których Pan Bóg mi stawia ze swoim Słowem na mojej drodze, prowadzą to wszystko do małżeństwa. Głęboko w to wierzę. Niedługo ponownie rozpocznę kolejną modlitwę pompejańską. Matka Najświętsza jest po naszej stronie 🙂
To świadectwo ukazało się w Królowej Różańca Świętego