Stał się cud nad cudami. Modliłam się za tatę, tak naprawdę bardzo wątpiąc, czy to w ogóle coś da, a jeśli da, to nie wiadomo kiedy… W trakcie modlitwy zdarzyło mi się płakać nad swoją mizerną wiarą. Płakałam głównie dlatego, że gdybym znała nowennę pompejańską wiele lat temu, kiedy jeszcze byłam dzieckiem a moja wiara wtedy była właśnie taka prosta, dziecięca i zarazem o całe morze głębsza niż teraz, to tyle bólu i trudnych sytuacji mogłoby się nigdy nie wydarzyć…
Wierzcie mi, że było ciężko. Przez tak długi czas cała sytuacja była po prostu beznadziejna, nie do wyjścia. Rozmowa z tatą dosłownie nie istniała. Tak bardzo bardzo beznadziejna. I kiedy rozpoczęłam już cześć dziękczynną, mama powiedziała mi, że tata postanowił mniej pić. Że jeszcze nie wie, jak ma to zrobić, że jest mu bardzo ciężko i prosi o modlitwę za niego w tej intencji. Możecie sobie tylko wyobrazić, że do tej pory łzy szczęścia i wzruszenia płyną po moich policzkach ,przy okazji wylewając ze mnie cały ten wieloletni ból.
Jestem tak przeogromnie wdzięczna za ten cud❤️ Dziękuję Ci Maryjo! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Moja wiara rośnie. Choć nie chce się zagłębiać w szczegóły, dlaczego ta sytuacja była tak beznadziejna, to proszę, po prostu uwierzcie. Niech to świadectwo Was zachęci do modlitwy.
M,
My tylko jesteśmy „więźniami” czasu, nie Pan Bóg. On jest ponad czasem, przenika wszystko. Modliłabym się (nadal) o zaleczenie tych ran, które powstały lata wcześniej, wiedząc o tym, że istniejący ponad czasem Bóg widział Twoją modlitwę, zanim ona została wzniesiona. Co się stało, to się nie odstanie, wiadomo, osoba bliska wpadła w nałóg, ale Pan Bóg jest w stanie każde zło obrócić w dobro.
Chwała Panu i niech Was Maryja prowadzi.