W 2016 roku zmieniłam pracę na lepiej płatną. Myślałam, że to drzwi do mojej kariery, i że będzie tylko lepiej. Okazało się, że była to droga przez mękę, praca po 12h, brak czasu dla córeczki, a że jestem samotną mamą to bardzo to przeżywałam. Skończyło się depresją. Wylądowałam na zwolnieniu i lekach. Długo nie mogłam się pozbierać, straciłam całkowicie wiarę w siebie. Nie umiałam nawet wysłać CV. Odmówiłam nowennę w intencji znalezienia innej pracy. Potem przyszła pandemia. Moja firma przeprowadzała grupowe zwolnienia. Na listę trafiłam też ja, choć szczerze mówiąc przyjęłam to z ulgą. Potem przeszłam jeszcze długą terapię, ale wciąż nie wyobrażałam sobie, że mogę wrócić do pracy. No bo przecież jestem do niczego. Któregoś dnia zadzwoniła przyjaciółka z informacją, że jest możliwość dorobienia w pewnej firmie. Długo się zastanawiałam czy to dla mnie, ale w końcu doszłam do wniosku, że od czegoś trzeba zacząć. Przez dwa miesiące wprowadzałam dane jak jakiś student, ale dzięki temu zobaczyłam, że umiem coś robić. W tym czasie nadal nie wysyłałam żadnych CV, bo każde ogłoszenie napawało mnie lękiem i myślą, że się nie nadaję. Pewnego dnia zadzwonił szef firmy w której wprowadzałam dane i zaproponował mi pracę. Ot tak, nawet się dobrze nie znaliśmy. Pracuje tam do dziś. Moja głowa odpoczęła, uwierzyłam w siebie.
Dziękuję z całego serca Maryi, że zawsze jest przy mnie i słucha moich próśb. W międzyczasie odmówiłam też nowennę w intencji pieniędzy, żeby mi ich nie brakowało. I tak jest. Nie odpływam w bogactwo, raczej żyję skromnie, ale zawsze jak zaczynam myśleć o tym, że mi na coś brakuje, to pieniądze w cudowny sposób się pojawiają. Wiem, że to działanie Boga za wstawiennictwem Maryi. Trzeba tylko mocno wierzyć i nigdy nie wątpić. Maryja to cudowna Matka, najlepsza jaką można sobie wyobrazić. I nigdy nie zostawia swoich dzieci.
