Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Aleksandra: Uzdrowienie z lęków i depresji

Chciałabym, podzielić się moją historią o tym, jak Bóg przez wstawiennictwo Maryi, uratował mi życie. Wszystko zaczęło się w te wakacje, skończyłam szkołę podstawową i we wrześniu miałam pójść do liceum, więc oczywiste, że w tamtym momencie towarzyszył mi stres, do tego nie miałam, wtedy wielu przyjaciół, więc większość czasu spędzałam samotnie. Z czasem, zaczęła przytłaczać mnie melancholia i natrętne myśli, które w późniejszym etapie, przerodziły się w stany depresyjne. Nie widziałam w niczym sensu, do tego kłótnie rodzinne i niepokój związany z pójściem do nowej szkoły, dawał się we znaki. Z czasem doszły, również ataki paniki i ciągły, nieokreślony lęk, szczególnie po przebudzeniu. Nie dawałam sobie rady, byłam ciągle rozkojarzona i zdenerwowana, chodziłam przybita i nie widziałam żadnego wyjścia w tej sytuacji. Dni zlewały się w ponurą całość, nic nie sprawiało mi już przyjemności. Któregoś dnia, już dłużej nie wytrzymałam, wybuchłam niepohamowanym płaczem i w mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli, że może już czas to wszystko zakończyć, jeśli toczę walkę z własną głową i swoimi myślami i nie potrafię zwyciężyć. Przez cały ten czas, tego załamania, gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl o Bogu, jednak byłam, wtedy tak zagubiona i wyniszczona, że jedyne co czułam to niesprawiedliwość i żal wobec Niego. Ze łzami w oczach, stanęłam przed krzyżem wiszącym nad drzwiami i powiedziałam w myślach ,,Jezu, przepraszam, że Cię zawiodłam, to koniec.” Jednak coś mnie powstrzymało, nie wiem może był to strach, jednak z dzisiejszej perspektywy przypuszczam, że Ktoś tam na górze, wiedział, że to jeszcze nie mój czas i postanowił przytrzymać mnie tu, jeszcze choćby na chwilę. Przez całe dwa dni, leżałam w łóżku i płakałam, płakałam z bólu, smutku, płakałam z beznadziei – trzeciego dnia już nie płakałam, nie miałam siły. Gdy wstałam z łóżka, spojrzałam na obraz Jezusa Miłosiernego, który stoi w moim pokoju, coś zatrzymało mnie przed Nim i nie pozwalało odejść. Pomyślałam wtedy ,,Hej, przecież to nie tak się skończyło, śmierć nie zwyciężyła, przeciwnie – życie pokonało mrok, dobro zwyciężyło nad złem”. Popatrzyłam następnie na napis w dolnej części obrazu – ,,Jezu, ufam Tobie” i łzy ponownie spłyneły po moim policzku, jednak to nie były już łzy bezsensu, a łzy nadziei, tak kruchej i nikłej, ale jednak – nadziei. Kilka dni później, gdy przeglądałam telefon, wyświetliła mi się informacja o Nowennie Pompejańskiej i o niesamowitych łaskach, jakie otrzymują osoby modlące się nią. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia, byłam sceptycznie nastawiona i nie wierzyłam, że uda mi się wytrwać tyle dni w modlitwie, lecz podjęłam się tego wyzwania. Momentami bywało trudno, myślałam, że nie dam rady, jednak modliłam się do Ducha Świętego o wytrwałość, z czasem moje lęki słabły, a ja coraz to bardziej, ufałam Jezusowi i Maryi i rozważałam tajemnice różańca całym sercem. Pod koniec września, skończyłam swoją pierwszą w życiu Nowennę Pompejańską, Jezus i Maryja wylali na mnie morze łask, pokazali mi ogromną moc modlitwy i to, że jedynie bezgraniczne oddanie się i ufność Bogu mogą nas uratować i całkowicie odmienić nasze życie. Bóg żyje we mnie i nie ważne co się wydarzy, chcę zawsze już być blisko Niego. Amen

5 1 głos
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Stiv
Stiv
17.10.22 23:09

Serdeczne Bóg zapłać za świadectwo ! Gdy jest ciężko…warto żyć dla Pana Boga i … można żyć dla Pana Boga, a potem … już nie można żyć bez Pana Boga.. bo tylko w Nim i z Nim jesteśmy szczęśliwi*Szczęść Boże !

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x