Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Mateusz: Nowenna pompejańska w intencji uzdrowienia mamy

Odmówiłem nowennę w intencji uzdrowienia mojej mamy z glejaka. 25 lutego mama przeszła operację usunięcia guza. Nowennę rozpocząłem 7 czerwca i niestety na 18 dniu modlitwy poległem. Zasnąłem podczas odmawiania, budząc się następnego dnia o 7 rano z różańcem w ręku. Przez chwilę było mi ciężko bo był to jednak już 18 dzień, bliżej połowy nowenny. Wiedziałem jednak, że nie mogę się poddać i od razu zacząłem odmawiać nowennę od początku, starając się za wszelką cenę aby uniknąć powtórzenia takiej sytuacji.Byłem bardziej zdyscyplinowany w przestrzeganiu godzin modlitwy. W nocy na 21 dniu mojej modlitwy, mama bardzo źle się poczuła, miała straszny ból głowy, taki sam jak wtedy gdy pierwszy raz pojawiły się objawy choroby przed postawieniem diagnozy. Pojawił się także obrzęk mózgu przez co traciła z nami kontakt. Był to piątek. Byłem przerażony bo we wtorek po weekendzie mama miała rozpocząć leczenie radioterapią. Rano pogotowie zabrało mamę do szpitala ja w tym czasie mimo wielkiego lęku zacząłem odmawiać pierwszą część różańca. Mama dostała na SORZE kroplówki, które trochę poprawiły jej stan i już w południe została odesłana do domu. Była bardzo słaba, jednak tłumaczyłem sobie, że gdyby coś bardzo złego się działo z pewnością zostałaby w szpitalu. Po powrocie do domu mama cały czas spała. Miała bardzo wysokie ciśnienie, które z każdym pomiarem mimo przyjęcia leku było coraz wyższe. Około godziny 18 Mamę znowu zaczęła potwornie boleć głowa i obrzęk mózgu narastał przez co traciła świadomość. Ponownie wezwałem pogotowie. Tym razem byłem potwornie przerażony wyglądało to bardzo źle. Jednak wiedziałem, że trzeba wytrwać na nowennie. W oczekiwaniu na karetkę zacząłem odmawiać kolejną z części różańca. Pomimo tak wielkiego bólu jaki odczuwałem wtedy w sercu patrząc na cierpienie najbliższej i najważniejszej dla mnie osoby tu na ziemi wiedziałem, że nie mogę pozwolić aby te zawirowania wytrąciły mnie z równowagi i wprowadziły w stan rozpaczy. Tym razem przyjęto mamę do szpitala. Lekarze wiedząc, że we wtorek miała rozpocząć leczenie w innym mieście, postanowili zostawić ją na weekend. Dostała więcej kroplówek przeciwobrzękowych. Bałem się, że przez ten incydent nie będzie mogła podjąć zaplanowanego leczenia. Wszystko skończyło się jednak pomyślnie. Ten krótki pobyt w szpitalu pomógł mamie odzyskać siły a leczenie rozpoczęło się zgodnie z planem. Kiedy piszę to świadectwo został nam równy tydzień do zakończenia radioterapii, która trwa ponad miesiąc. Codziennie dojeżdżamy 40km w jedną stronę. Mama mimo osłabienia, które jest normalne przy chemio-radioterapii funkcjonuje normalnie i stosunkowo dobrze się czuje. Dziękuję z całego serca naszej Królowej Różańca Świętego! Jestem pewien, że to jej zasługa. Przed mamy operacją pół roku temu także wyprowadziła ją z kilku opresji gdy było już bardzo źle, wręcz beznadziejnie. Pokładajcie swoją ufność w Maryi. Oddajcie jej wszystkie swoje sprawy! Ona jest najwspanialszą z matek. Czuję jej obecność w swoim życiu. Nigdy dotąd nie była ona dla mnie tak realna i odczuwalna jak w tym momencie. Dziękuję Maryjo, za twą ogromną łaskę. Totus Tuus!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x