Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Hanna: Urodzenie zdrowego, żywego synka

Chciałabym napisać świadectwo wielkiej mocy Nowenny Pompejskiej. Raz już pisałam to świadectwo jakieś dwa lata temu, ale coś źle kliknęłam i się nie zapisało, a teraz chcę dopełnić tego by dać innym nadzieję i siebie wzmocnić przed odmawianiem trzeciej nowenny. Po kolei… Moją pierwszą Nowennę Pompejską- tą której świadectwo teraz piszę, zaczęłam odmawiać w czerwcu 2019 roku. Byłam wtedy w ciąży z moim trzecim dzieckiem a drugim synkiem. Ciąża ta była dla mnie wielkim obciążeniem psychicznym ze względu na to że mój pierwszy synek, dwa lata wcześniej, urodził się martwy w 8 miesiącu ciąży. Chyba nie muszę opisywać że w tej tragedii świat się zatrzymał i nie chciało mi się żyć… Po jakiś 1,5 roku tkwienia w rozpaczy, stwierdziliśmy z mężem że spróbujemy raz jeszcze, żeby córka miała żywe rodzeństwo. Udało się i udało się że to miał być synek. Wiem że to nie ten sam, którego utraciłam ale jednak w jakimś sensie to było jak balsam dla mnie. Cała ciąża rozwijała się prawidłowo, ale to nie dawało mi spokoju, bo przecież ostatnia ciąża też była książkowa a zakończyła się pogrzebem. Zauważyłam że dziecko w mym łonie nie reaguje na głośne dźwięki. Z córką czy pierwszym synkiem nawet zgniecenie plastikowej butelki powodowało że ruszali się w brzuchu i dawali znać że hałas się im nie podoba. Mój drugi synek nie reagował na nic, nawet specjalnie podchodziłam do szuflady ze sztućcami i nimi trzaskałam by się poruszył, niestety nie było reakcji. Byłam w rozpaczy że jednak dziecko nie rozwija się prawidłowo, że będzie głuche, a być może i chore. Naprawdę nie wiem jak wtedy natrafiłam w internecie na Nowennę Pompejską, ale postanowiłam ją odmawiać. Nie było to łatwe bo ZŁY przeszkadzał mi w tym i z początku nie mogłam powiedzieć więcej niż jedną dziesiątkę na raz bo brały mnie od razu takie dziwne duszności… Może po około dwóch tygodniach od rozpoczęcia Nowenny, mój synek przestał ruszać się w mym łonie, a był to 6 miesiąc i było bardzo gorąco. Pamiętam jak jechaliśmy do szpitala i cały czas mówiłam w głowie „Pod Twoją obronę…” choć obawiałam się że jedziemy potwierdzić najgorsze. Udało się – Matka Boska miała nas w swojej opiece, bo pod jej opiekę ofiarowałem siebie i swojego nienarodzonego synka. Kontynuowałam nowennę, co dało mi niesamowity spokój ducha, a wszystkie lęki i paraliżujący strach wtedy ustępowały. 12 września 2019 urodził się mój synek cały, zdrowy i żywy! Data też nie była przypadkowa bo to były 60 urodziny mojej mamy- Bóg i Maryja wynagrodzili mojej mamie trudy choroby nowotworowej, którą zdiagnozowali u niej dwa lata wcześniej (tak, rok 2017 nie był dla naszej rodziny dobry- ja urodziłam martwe dziecko dwa dni po podaniu mojej mamie pierwszej chemii). Synek ma teraz niespełna 3 latka, jest słodkim, kochanym łobuzem, który daje mi niesamowitą radość. Chciałam jeszcze napisać że pod koniec tamtej ciąży zaczęłam odmawiać drugą Nowennę Pompejską w intencji szczęśliwego macierzyństwa mojej koleżanki, ale na razie się nie udało. To chyba moja wina, bo choć odmawiałam Nowennę tak jak należy (nawet w dzień porodu) to intencję sformułowałam tak by koleżanka została matką już w następnym roku, a Nowenna to przecież nie jest koncert życzeń… Teraz chcę zacząć odmawiać trzecią Nowennę w intencji swojego zdrowia bo boję się że jestem chora na nowotwór a nie chcę jeszcze zostawiać moich dzieci i męża. Będę wdzięczna jeśli ktoś zechciałby wesprzeć mnie modlitwą-Hanna

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x