Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Natalia: Nowenna pompejańska w intencji uzdrowienia dziadka z nowotworu

Maryja długo czekała na moje świadectwo, przez długi czas właściwe nie byłam zdecydowana w jaki sposób je opisać, chyba nieprzypadkowo dziś podczas świątecznej zadumy natchnęło mnie do opowiedzenia o swojej wysłuchanej intencji. W kwietniu bieżącego roku dowiedziałam się o chorobie nowotworowej dziadka, osoby która jest dla mnie bardzo ważna, osoby która do tej pory cieszyła się zawsze zdrowiem i pomimo sędziwego wieku miała w sobie dużo wigoru. moja pierwszą reakcją był strach, tak wielki, że nie widziałam wyjścia z sytuacji, po paru godzinach tkwienia w kompletnej niemocy, postanowiłam zwrócić się do Matki Bozej z prośbą pokierowanie moimi działaniami, o wskazanie mi drogi. W czasie gdy wszyscy członkowie rodziny przystąpili do poszukiwań specjalisty, ja kierowania ręką Maryi postanowiłam sprawdzić pierwszego specjalistę który wyświetlił mi się w wyszukiwarce, trzęsącymi się rękoma odruchowo zamiast zapisać jego numer zestawiam połączenie, które szybko rozłączyłam, okazało się że że lekarz- osoba która jest jednym z dwóch najlepszych specjalistów w całej Polsce- oddzwonił. Już wtedy czułam że to ręka Boga. Po rodzinnej naradzie postanowiliśmy oddać leczenie dziadka w ręce właśnie tego lekarza. Pełni obaw czekaliśmy na pierwszą konsultację podczas której mieliśmy otrzymać informację czy możliwe będzie jakiekolwiek skuteczne leczenie…. Niepokój i wątpliwości narastały w moim sercu i właśnie wtedy znalazłam ukojenie w modlitwie, w Nowennie Pompejańskiej, która można powiedzieć że stanęła na mojej drodze w najbardziej odpowiednim czasie. Rozpoczęcie modlitwy zdawało mi się bardzo trudne, zastanawiałam się jak dam radę tyle różańców z małym dzieckiem, które ciągle potrzebuje mojej uwagi, postanowiłam jednak spróbować. Gdy człowiek z głębi serca pragnie się pomodlić, Matka Boża zawsze mu w tym pomoże, moja córka przez całą Nowennę siedziała przy mnie i obserwowała moja modlitwę, nie przerwała mi ani razu tylko spokojnie czekała. Kolejnego dnia swoją modlitwę rozpoczęłam wieczorem, po ciężkim dniu byłam strasznie zmęczona, modląc się z różańcem w ręku zasypiałam, ale za każdym razem budziłam się jakby ktoś celowo mnie budził. Modlitwa w kolejnych dniach sprawiała mi coraz więcej radości, przynosiła ukojenie i spokój, ponadto każde drobne sprawy dnia codziennego rozwiązywały się dla mnie pomyślnie, Maryja kierowała mną podczas codziennych obowiązków i zawsze podsuwała właściwe rozwiązanie i sposób postępowania. Sytuacja dziadka była coraz lepsza, rak okazał się być w początkowym stadium, a doktor postanowił podjąć się operacji na początku lipca. od diagnozy minęły raptem dwa miesiące, a nam udało się wszystko bardzo szybko załatwić, rezonans magnetyczny w tydzień, konsylium które pomyślnie przyspieszono, dobre wyniki markerów nowotworowych i co najważniejsze wstępnie brak przerzutów. Dziadek szykował się do operacji a tymczasem ja skończyłam swoją pierwszą nowennę o jego uzdrowienie. Nie myśląc wiele rozpoczęłam kolejna tym razem w intencji pomyślnej operacji. Po konsultacji kardiologicznej okazało się że według kardiologa operacja dziadka jest ryzykowna dla jego życia i serce może nie wytrzymać, kolejny raz zalamaliśmy ręce, ale ja wierzyłam w moc modlitwy która zanosiłam do Matki Bożej, czułam i wiedziałam że Ona mnie słucha, w międzyczasie postanowiłam zwrócić się do Ojca Świętego z prośbą o modlitwę za dziadka, o dziwo tydzień później otrzymałam odpowiedź z Watykanu z zapewnieniem o modlitwie Ojca Świętego i relikwię z kawałkiem szaty Świętego Jana Pawła II, podarowałam ja dziadkowi, była z nim podczas operacji, lekarz prowadzący postanowił się jej podjąć pomimo przeciwwskazań, czekaliśmy w niecierpliwości na wieści ze szpitala, ja w dzień operacji dziadka adorowałam Najświętszy Sakrament w Kościele, w każdym momencie gdy podczas adoracji czułam niepokój, przez zamglone oczy widziałam bijące serce, to był znak od Boga że dziadek jest bezpieczny. Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na reling ze szpitala z informacją o wyniku operacji, o dziwo zadzwonił sam dziadek poinformować nas że wszystko jej w porządku. Konsylium które zebrało się dwa miesiące po operacji orzekło że usunięto cały guz i nie ma przerzutów. Minęło prawie pół roku od tej strasznej diagnozy, dziadek ma coraz lepsze wyniki, coraz lepiej się czuję. A ja codziennie dziękuję Maryi za wysłuchane moich modlitw i cieszę się że dziś po raz kolejny będę mogła zasiąść z moim bohaterem przy Wigilijnym stole. Dziękuję Ci o Pani!

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Emilia
Emilia
09.01.22 01:08

Piekne swiadectwo! Dziekuje. Jak można poprosic o modlitwę Ojca Świetego?

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x