Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Kamila: Zmiana wnętrza, akceptacja siebie i uzależnienie od Nowenny

Rok temu rozpoczęłam się nawracać. Odmówiłam 2 Nowenny Pompejańskie. Jedną w intencji mojej samotności, poczucia osamotnienia, braku przyjaciół, uzdrowienia w relacjach. Drugą w intencji nawrócenia mojego Narzeczonego. Żadna z dwóch próśb jeszcze nie została spełniona, ale ufam Matce Bożej, że ma dla mnie lepszy plan i wysłuchała moje próśby. Jednak zauważyłam inne zmiany w moim życiu. Kochana Maryja i Jezus byli przy mnie obecni i mogłam ich spotkać w ludziach dookoła. Nowennę bardzo ciężko było mi odmawiać tak, by robić to w skupieniu, klęcząc i modląc się z całego serca i całej Duszy swojej. Generalnie robiłam to w drodze. Do pracy, na spacerze, na spotkanie, przed Mszą Świętą. Nie potrafiłam jej odmawiać klęcząc w bezruchu. Dlatego mam wątpliwości, czy zostałam wysłuchana, bo być może odmawianie różańca w takiej formie, mogło nie spodobać się Matce Bożej. Co się w tym czasie wydarzyło? Nie mogę powiedzieć o przełomach, o wielkich rzeczach. Jednak w jakimś stopniu zaczęłam się zmieniać, moje podejście do życia, do ludzi, do Jezusa i Maryi. Rozpoczęłam trzecią nowennę w intencji ułożenia wspólnego życia z Narzeczonym, ponieważ On żyje i pracuje w Niemczech, a ja jestem sama w Polsce. Tak jest od 3 lat i boli mnie to coraz bardziej, czuję się samotna i niczyja, czuję że omija mnie powołanie do założenia rodziny, dlatego postanowiłam oddać Naszą sprawę Matce Bożej. Zdecydowałam się znów na Nowennę pomimo nie wypełnienia się moich 2 poprzednich (a wierzę, że to proces, który musi trwać i ufam, że Maryja to zaplanowała dla mnie inaczej), z tego względu, że zaczęło mi brakować tej modlitwy, pomimo że trwa bardzo długo i nie jest łatwo ją odmawiać. Po zakończeniu poprzednich, czułam się taka pusta, taka bez wartości, celu w życiu. Dni mijały bardziej „ziemsko”, bez przeżyć, bez miłości. Przede wszystkim brakowało mi jakoś tej obecności Maryi i Jezusa. A może tego, co się działo w czasie odmawiania? To były bardzo subtelne łaski, ale dostrzegłam je po czasie. Między innymi Jezus zadbał o moją czystość. Wypędził ze mnie skłonności do tego grzechu, wyrzucił nieczyste myśli i zmienił stosunek do mojej intymności i drugiego człowieka. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. Czułam, że to Jego zasługa. Pamiętam ten moment, popłynęły mi łzy (nie wiem, czy z radości, smutku, a może wzruszenia), gdy myślałam i czytałam o tym grzechu. I wtedy nastąpiły we mnie zmiany na tym polu. Poczułam Jego dotknięcie i akceptację. Łzy płynęły też na Adoracji, od pierwszego spojrzenia na Monstrancję, nie czując nic wcześniej, nagle unosząc spojrzenie, w tym jednym momencie się rozpłakałam. Otrzymałam też łaski w pracy, ludzie wykazywali się serdecznością, wyrozumiałością, cierpliwością i szacunkiem. Dostrzegali mnie i doceniali (czego nie było wcześniej). Ufam, że dzięki odmawianiu Nowenny Maryja uzdrowiła mnie z innych moich grzeszków i skłonności. Wcześniej kupowałam nałogowo bardzo drogie ubrania, wydawałam dużo pieniędzy, bo myślałam, że wtedy się zaakceptuję i zrobi to też otoczenie. Teraz widzę, jak bardzo marnowałam pieniądze. Obecnie nie potrafię wydać pieniędzy w sklepie z ubraniami, a jeśli czegoś potrzebuję to szukam bardzo rozważnie i kierując się rozsądkiem. Coraz gorzej znosiłam picie alkoholu nawet w najmniejszej ilości, dzięki czemu zrezygnowałam z niego i nie popalam już w tym czasie. Przestałam też czytać wciąć bzdury na portalach społecznościowych, przeglądać zdjęcia i porównywać się do tych wszystkich ludzi, którzy mają takie piękne zdjęcia i kolorowe życie. Zaczęłam zauważać prawdziwe wartości w życiu i szukać Boga, szukać Prawdy. Filtrowałam wiadomości, informacje które do mnie miały docierać. By otaczać się tym, co przybliża mnie do Boga, co mnie może rozwijać i jest mądre. Dzięki Nowennie, nie marnuję tyle czasu na wtykanie nosa w telefon, będąc w drodze. Rozpoczął się też proces akceptacji siebie i pokochania mnie takiej jaką jestem. Jestem introwertykiem i mam ogromny problem z relacjami, życiem w społeczeństwie. W dzieciństwie poraniły mnie relacje z dziećmi, wytykali moją urodę. Widzę, że teraz to bardziej rozumiem i zaczynam się na to godzić. Przestałam przejmować się opiniami ludzi, uwrażliwiłam się jeszcze bardziej na krzywdę zwierząt i Naszej zielonej planety, którą Bóg dla nas stworzył, a my ją niszczymy. Wzrosła też wrażliwość na inne rzeczy, momenty. Na przykład gdy ujrzałam starszego Pana w autobusie i poczułam w nim obecność Jezusa, czułam do niego jakieś uczucie związanie z miłością, szacunkiem. Nie litość, ale jakiś rodzaj może współczucia, tego że Pan był w takim już wieku i z pewnością o mniejszej ilości sił. Spojrzałam na niego z taką troską i zauważyłam jego kruchość. I potem ujrzałam, że ma w ręku różaniec. Ja odmawiałam w myślach Nowennę, a starszy Pan różaniec. I gdy to ujrzałam, popłynęły mi łzy. Zaczęły też mnie irytować groźne rozpraszacze (głupia muzyka w radiu, programy telewizyjne, strony plotkarskie, blogi). Dostrzegłam bezsens w pogoni za bogactwem i materializmem i tym w jaki sposób ludzie stają się sławni i wychwalani. Wiele rzeczy materialnych stało się dla mnie zbędnych i nie istotnych. Widzę ich tymczasowość i nawet nie irytuję się, gdy coś przeszkadza mi w mojej urodzie. Bo po śmierci, wszystko co ziemskie pozostanie na Ziemi, a tylko nasza Dusza przejdzie dalej.

Nadal moim problemem są relacje, bardzo to kuleje, w zasadzie nie mam ich. Nawet z własną rodziną. Ale potrafię dziękować Maryi za każdy dzień, za moją pracę do której przyjęli mnie ponownie po moim odejściu z otwartymi rękoma, za Aniołów, których spotkałam we współpracownikach. Chętniej daję swój czas, ale wciąż czuję się niepotrzebna i niechciana. Modlitwa dajewszystko, ulgę, wytchnienie. Poczułam większy spokój, nadzieję na lepsze jutro. Zrozumiałam to po czasie i wiem, że mogę ofiarować swoje życie Maryi, gdy nie mam pomysłu na dalsze decyzje i nie radzę sobie z życiem. Może Jezus chce mojej samotności, bym miała czas na Niego, albo bardziej zrozumiała siebie i dążyła do nawrócenia. Bóg stopniowo leczył mnie z depresji i stanów lękowych. Miałam duży lęk społeczny, który wciąż gdzieś się odzywa w zależności chyba od dni cyklu (może tak działają hormony), gdzie czasem nawet wstydzę się spojrzeć na kogokolwiek i najchętniej schowałabym się pod ziemią. Ale towarzyszy mi troszkę większa odwaga. Nie mam w rodzinie osób wierzących oprócz brata. Dlatego chciałabym się podzielić swoim świadectwem z Wami, tak przyrzekłam Maryi. Warto spróbować odmawiania Nowenny Pompejańskiej, bo życie staje się w najmniejszym przypadku chociaż bardziej znośne, a nasze wnętrze się wzbogaca! Każdemu kto nie wierzy, szczerze polecam. Na początku towarzyszy poczucie, ze marnujemy czas tą nowenną, że czeka na nas wiele innych ważniejszych zadań i spraw, goni nas życie. Warto pomimo tego, przezwyciężyć to błędne myślenie, bo dzieją się nawet malutkie rzeczy. Malutkie zmiany i łaski, które rosną i zmieniają życie

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x