Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Kasia: Bóg uzdrowił moją mamę

Chciałam złożyć świadectwo obiecane Matce Boskiej.

Modlitwa tą cudowną nowenną nie jest mi obca ponieważ odmieniła całkowicie moje życie.

Byłam świadkiem wielu małych cudów i dziwnych zbiegów okoliczności w moim życiu gdy zaczęłam ją odmawiać. Po każdej NP zostawiałam swoje świadectwo bo czuję ogromną potrzebę dzielenia się z innymi tym czego doświadczyłam dzięki naszej ukochanej Mamie w niebie.

Nowennę zaczęłam 8 listopada 2018r. w intencji zdrowia dla mojej mamy.

Moja mama robiąc badania kontrolne krwi od maja 2018 zaczęła mieć spadki w płytkach krwi i hemoglobiny. Udała się do ginekologa ale lekarz stwierdził, że pod względem ginekologicznym nic się nie dzieje ale by sprawdziła sobie przewód pokarmowy. Było to w lipcu lecz nic się nie działo więc nie dociekała. Za 3 miesiące znowu powtórzyła badania i wyniki nieznacznie się pogorszyły. Zaczęła więc sama szukać przyczyny. (Napomknę tylko, że mama 5 lat temu miała usuniętą tarczycę oraz węzły chłonne bo wykryto u niej raka brodawkowego. Nic potem się nie działo.)

Poprosiła więc lekarza internistę o skierowanie na badanie na krew utajoną w kale. Badania wyszły dodatnie więc udała się z badaniami do gastrologa. W gastroskopii wyszły krwawiące wrzody żołądka oraz przełyku i dwunastnicy. Dostała leki i objawy (minimalne bóle żołądka, które czasami miała) minęły lecz musiała się trzymać konkretnej diety. Można powiedzieć, że wszystko się dobrze skończyło lecz niestety to był dopiero początek.

Ja czując potrzebę odmówienia kolejnej Pompejanki bo od poprzedniej minęły już prawie 2 miesiące postanowiłam odmówić ją właśnie za zdrowie mamy.

Na początku nic się szczególnego nie działo. W pierwszych tygodniach części błagalnej miałam problemy z koncentracją lecz wspomagałam się też różnymi krótkimi nowennami do świętych i dałam radę. Niestety w tym okresie zaczął mi się dość silny stres w pracy przez co wróciły lęki, które myślałam że mam już za sobą i musiałam wrócić do minimalnej dawki leku. Lek odstawiłam pół roku temu. Ciągle towarzyszył mi strach i bałam się ludzi. Na szczęście po kilku tygodniach objawy ucichły.

W międzyczasie byliśmy wraz mężem i naszą scholą parafialną, którą prowadzimy na konkursie. Jedno z dzieci nam mdlało i musieliśmy wyjść na świeże powietrze. Dziwnym trafem w momencie wyprowadzania Dominiki (bo tak miała na imię ta dziewczynka) zderzyliśmy się z panią, która jak się okazało jest LEKARZEM PEDIATRĄ. Dziwne prawda? Ale to nie wszystko, ta pani powiedziała, że jak zwykle ma w zwyczaju po pracy zostawiać stetoskop, wszystkie recepty i pieczątki w domu dziś to właśnie dziś od bardzo dawna zapomniała je wyjąć z torebki i miała je przy sobie. Na szczęście to było zwykłe zasłabnięcie i nic poważnego się nie stało. Ta pani doktor po wszystkim sama stwierdziła, że to Bóg nad nami czuwa bo inaczej się tego nie dało uzasadnić, ze akurat na nią wtedy trafiliśmy.

Ale wracam do tematu. Moja mama w pierwszych tygodniach miała jednorazową krwawą biegunkę. Poszła do znajomego lekarza chirurga, który skierował ją na kolonoskopię do szpitala. Termin miała na przyszły tydzień lecz złapała ją grypa, która dyskwalifikowała ją z badania. Lekarz stwierdził by przesunąć to badanie o 2 tygodnie aż dojdzie do siebie. Niestety kiedy już wyzdrowiała dostała okresu, który również przeszkadzał w wykonaniu potrzebnych badań. Termin się przeciągał. To wszystko działo się w części błagalnej. Zaczęłam więc dziękować Bogu, że tak najwidoczniej ma być mimo że nie rozumiałam jeszcze jaki ma plan.

5 grudnia zaczęłam część dziękczynną NP. W ten dzień mama miała termin przyjęcia do szpitala. Stwierdziłam, że teraz już wszystko będzie dobrze bo zrobią profilaktyczne badania i wyjdzie do domu. Objawy krwotoku z odbytu się nie powtórzyły to musi być ok no nie? Jak bardzo się myliłam. Mama badanie miała zaplanowane na czwartek. W trakcie badania wyszło, że ta żywa krew była z guzków krwawiczych w odbycie lecz zupełnie PRZYPADKOWO (wątpię by to był przypadek) znaleźli guza wielkości 8,5 cm w kątnicy jelita grubego. Po usłyszeniu tej informacji, mój tata się załamał ponieważ lekarze powiedzieli, że to raczej na pewno jest nowotwór. Pobrano wycinek do badań histopatologicznych. Zaplanowano operację usunięcia guza na przyszłą środę ponieważ był ona konieczna bo guz zakrywał częściowo światło jelita. Mój tata się załamał i zsiwiał w krótkim czasie. Ja swoje wypłakałam przy mężu i byłam silna przy rodzicach.

Nie ustałam w modlitwie do Matki bo skoro jej zawierzyłam zdrowie mamy to najwidoczniej tak miało być. Dziękowałam Bogu za opiekę lekarzy w szpitalu. Za to wszystko co się działo ponieważ wiem, że to Bóg wszystko miał w swoich planach. Najgorsze było czekanie na CT jamy brzusznej bo wtedy miało się okazać czy są przerzuty. Na szczęście odetchneliśmy z ulgą gdy okazało się, że praktycznie wszystko inne jest czyste. Operacja przebiegła pomyślnie. Obyło się bez stomii. Wycięto zmianę nowotworową oraz węzły, które podejrzewano o zaczynającą się zmianę patologiczną. Podczas tej operacji byłam dziwnie spokojna.

Po operacji wynik z pobranego wycinku potwierdził podejrzenia lekarzy ponieważ był to rak gruczołowato-cewkowy jelita grubego. Na szczęście guz nie zdążył jeszcze nigdzie się usadowić by były nacieki na inne organy. Było to I stadium zaawansowania. Po zbadaniu wyciętego guza i węzłów okazało się, że te węzły są czyste. Czyli nie ma przerzutów.

Jeszcze wspomnę, że mama trafiła na bardzo dobrych specjalistów i wiele życzliwych osób nam pomagało na chirurgi ponieważ mój tata pracował kiedyś na tym oddziale jako pielęgniarz. Zupełnie przypadkowo znał najlepszych chirurgów w szpitalu. Zupełnie przypadkowo na histopatologi pracuje od niedawna nasza znajoma, która robiła wszystko by mama jak najszybciej otrzymała wynik z wycinka. Kochani nic się nie dzieje przypadkiem. To wszystko Bóg zaplanował. Gdyby moja mama to miała wykryte za 3 lata możliwe, że byłoby za późno.

Nowennę skończyłam 31 grudnia 2018r.

Dwa dni temu tzn (2.02.2019) otrzymaliśmy informację od lekarza onkologa, że mama nie musi zażywać chemii.

To jest cud bo wszystko dobrze się skończyło mimo że był to rak.

NIE BÓJCIE SIĘ ZAUFAĆ MATCE bo Ona wyprosi wszystkie potrzebne łaski u swojego Syna Jezusa Chrystusa. Módlcie się i wierzcie!!! Bóg nigdy Was nie zostawi z niczym samych, On chce byście powierzyli swoje troski i zmartwienia właśnie Jemu i naszej kochanej Matce! Oddajcie swoje życie Bogu i zaufajcie. Ja zaufałam, że Bóg ma swoje plany wobec mojej mamy i poprzez to wszystko co się wydarzyło dał mojej mamie zdrowie!!!

CHWAŁA PANU!!!

0
0
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
9 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewelin
Ewelin
24.01.19 10:33

Zawsze się zastanawiam. Uzdrowienie to jest cudowne prawda? Był rak teraz nie ma, lekarze nie potrafią wyjaśnić, bo doszło do uzdrowienia. A tak to według mnie można po prostu mówić o tym, że Bóg przeprowadził przez trudna sytuację przez ręce lekarzy. Ale to chyba nie jest „uzdrowienie”. Chyba że ja coś źle pojmuje. Ale też kiedyś mężczyzna składał świadectwo w kościele o tym jak Pan Bóg go uzdrowił. W szpitalu okazało się że pomylili wyniki, te które były pierwotnie jego, okazały się że są kogoś innego bo doszło do pomyłki. To przecież nie uzdrowienie…. Dlatego zawsze się cieszę patrząc na… Czytaj więcej »

Magdalena
Magdalena
24.01.19 11:55
Reply to  Ewelin

Bóg uzdrawia na dwa sposoby: sposób przyrodzony i nadprzyrodzony. Sposób przyrodzony to uzdrowienie za pomocą leków i lekarzy i taki sposób jest najczęściej spotykany. Drugi sposób-nadprzyrodzony to cudowne uzdrowienie, kiedy medycyna i lekarze już nie mogą pomóc. Wtedy Bóg czyni cud i uzdrawia w sposób nadprzyrodzony. Wyleczenie z choroby z pomocą lekarzy też jest uzdrowieniem, tylko nie takim spektakularnym. Ja kiedyś zostałam uzdrowiona z jednej choroby w sposób przyrodzony, czyli przez lekarzy, a z innej choroby Bóg mnie uzdrowił w sposób nadprzyrodzony, więc to zależy od Boga, w jaki sposób uzdrowi danego człowieka.

Justyna N
Justyna N
24.01.19 19:18
Reply to  Ewelin

Mi się wydaje, ze uzdrowienie jest wówczas jeśli w sposób ludzki nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, że była choroba, a po wykonaniu badania bądź badań choroba zniknęła bez interwencji lekarzy. jeśli chodzi o pomyślne operacje, podejrzewanie nowotworu, bądź inne przypadki są to dary i łaski zdrowia od Boga. To jest moje zdanie

justyna
justyna
24.01.19 21:16
Reply to  Ewelin

Ja zostałam uzdrowienia.

enia
enia
24.01.19 21:19
Reply to  justyna

justyna to napisz nam świadectwo

Magdalena
Magdalena
24.01.19 09:03

Twoja mama prawdopodobnie miała tego guza w jelicie, dlatego, że usunięto jej tarczycę. To ma związek jedno z drugim.

Agucha
Agucha
24.01.19 17:43
Reply to  Magdalena

Magda, a mozesz rozwinac? albo podeslac info gdzie o tym poczytac?

Magdalena
Magdalena
25.01.19 13:20
Reply to  Agucha

Całkowite usunięcie tarczycy powoduje niedoczynność tarczycy, a co za tym idzie szereg objawów, które temu towarzyszą, mi.in. usunięcie tarczycy powoduje przewlekłe zaparcia, problemy z trawieniem, może nawet dojść do niedrożności jelit, itd. A to z kolei może doprowadzić potem do raka jelita grubego, choć nie musi.

Aga
Aga
23.01.19 23:54

Coś z datami nie tak

9
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x