Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

LIST: Ku dobremu

Witam, to jest moje 2 świadectwo, a w zasadzie 1., które naprawdę „czuję”… Zacznę od tego, że od napisania poprzedniego świadectwa wszystko zaczęło zmierzać ku… złemu. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co przeżyłam przez pół roku tzn. na przełomie maja-października. Przeżyłam naprawdę istne piekło jeśli chodzi o pecha w moim krótkim 21-letnim życiu, miałam wtedy najgorsze myśli, chciałam naprawdę odejść z tego świata. Moja depresja osiągnęła totalne apogeum, a wracając do chwili, gdy skończyłam swoją pierwszą nowennę zauważyłam, że to co mi towarzyszyło opróz euforii po jej ukończeniu to rozżalenie, że coś zaczyna iść nie tak.

1. Moja koleżanka z gimnazjum powiesiła się (całe szczęście udało się ją uratować).

2. Grupa moich przyjaciół miała wypadek samochodowy, na tyle poważny, że mogli z tego nie wyjść cało… Ja miałam być w tym samochodzie….

3. Dostałam mandat za przekroczenie prędkości (pierwszy w życiu), miałam wypadek, 2 stłuczki. Tragedie związane z autem nie odstępowały mnie na krok i czasem bałam się wsiąść do samochodu, mimo, że jestem świetnym kierowcą.

4. Pokłóciłam się z kolegą, koleżanką, inną znajomą odrzuciłam, mimo, że dzięki niej przeżyłam jakimś cudem pierwszą „fazę” mojej depresji.

5. Zrezygnowałam ze swojej pracy i z wynajmowanego mieszkania w dość przykry sposób.

6. Kłótnie z mamą, z którą zaczęłam mieszkać od czerwca osiągnęły taką skalę, że niejednokrotnie chciałam się wyprowadzić i usłyszałam tyle niemiłych słów, że wielokrotnie chciałam odebrać sobie życie.

7. Nie mogłam znaleźć pracy przez wakacje, a jeśli już się udało to nie byłam mile przyjmowana przez współpracowników, mimo, że starałam się jak mogłam. W konsekwencji rezygnowałam, bo moja psychika była na wyczerpaniu.

8. „Przyjaciółki” w dziwny sposób zaczęły ograniczać ze mną kontakt mimo, że nie było ku temu naprawdę żadnych powodów.

9. Tutaj chyba najgorsza rzecz… Zostałam pobita, a raczej boleśnie uderzona przez mojego tatę. Osobę, która była i jest najważniejsza w moim życiu. Nie będę tutaj się rozwodzić, bo mimo, że z tatą jakoś chcemy to odbudować tzn. relację między nami to wspomnienia nadal bolą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mama nie stanęła tak naprawdę w mojej obronie, nie kiwnęła nawet palcem. Wszystko było owiane wielką tajemnicą i nawet pisząc to cały mój żal do tej sytuacji i do poszczególnych osób wraca. Bardzo chcę się z tym uporać i jakoś mi idzie ale mimo wszystko to nadal boli.

Od października wszystko zaczęło się jakoś układać, powoli i do przodu. Zaczęłam brać leki antydepresyjne, pogodziłam się z tatą, umiałam przeprosić wiele osób za swoje zachowanie i wiele wieeeele innych spraw zaczęło się rozwiązywać. Z chłopakiem nie mieliśmy jakiegokolwiek kontaktu wprost oprócz tego przez portale społecznościowe. Chciałam zacząć kolejną nowennę od listopada 2017r. z o. Szustakiem. Czułam, że to jest TEN czas! Jednak… Strach pozostał.

Tak strasznie bałam się wszystkiego, ostatnie pół roku wykończyło mnie na tyle, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Odrzuciłam wiele spraw, zajęcia na uczelni, spotkania ze znajomymi przerastały mnie. Brałam leki ale nie czułam się na siłach do walki ze światem. Myślałam, że czemuś nie podołam, zostawiałam to, a późniejsze wyrzuty sumienia, że nawet nie spróbowałam zabijały mnie w pewien sposób od środka. Zaczęło mnie to przerastać, wracałam do dawnych grzechów, a bycie niemiłą czasem na tyle mnie nakręcało, że znowu zaczęłam obrażać ludzi mi bliskich, a nawet niektórych anonimowo w internecie. Jest mi za to wstyd do tej pory.

Z czasem zawzięłam się i postanowiłam naprawić swoje życie, krok po kroku. Powoli zaczęłam brać leki, powoli się modlić, chodzić na uczelnię (tutaj nadal jest w toku sprawa zdania egzaminów więc proszę o modlitwę). Zaczynałam i przerywałam nowenny pompejańskie, a teraz czuję, że to znów ten dobry moment na odmówienie jej i że po tym wszystko się zmieni. Mam nadzieję.

Co do chłopaka-mam mętlik w głowie. W maju napisałam mu, żeby dał mi spokój, bo cały czas był gdzieś obecny w moim życiu mimo, że to on mnie odrzucił. Teraz wiem, że to wszystko przez moje emocje, chciałam go przeprosić ale… no właśnie. Mój były to typ osoby, która robi na złość. Udawał, że mnie nie zna, wstawiał zdjęcia z miejsc, w których dobrze się bawi beze mnie, nie złożył mi życzeń na urodziny, co było pewne. Chciał, żeby mnie to wszystko zabolało. I miał rację ale czułam, że mam jakąś przewagę, bo wiem, że on próbuje mnie tym zranić.

Z czasem, gdy zaczęło się układać i czułam, że znów niedługo będziemy się normalnie odzywać to ja znowu go odrzuciłam. Miałam i mam do tej pory za złe sobie, że w pewnych momentach zachowałam się tak, a nie inaczej. Czułam i widziałam, że mój były chłopak z chęcią porozmawiałby ze mną ale sam nie wie „z której trony to ugryźć”. Utrudniałam mu to, a czasem wydawało mi się tak jakby to ten zły mną kierował i nie pozwolił otwierać serca na jakiekolwiek łaski płynące od Pana Boga.

Możliwe, że dosyć chaotycznie to napisałam ale dzisiaj tj. 19.02.2018r. wiem, że tamten czas, gdy miałam najczarniejsze myśli był mi potrzebny. To była moja łaska po poprzedniej nowennie-zrozumienia siebie, swoich błędów, postępowania. Dziękuję Bogu za tamten czas, chociaż wstyd przyznać ale czasem mam do Niego o to żal.. Czasem każdy tak myśli. W tym roku wiem, że wydarzy się coś dobrego, za byłego chłopaka nadal się modlę. Między rodzicami jest lepiej, dogadują się, ja dostałam kolejne szanse na uczelni i mogę zdać egzaminy, mam pracę. Odzyskałam siły, idzie mi ciężko ale próbuję, jestem na dobrej drodze.

Dostałam łaski i wiem, że niektórych nie potrafiłam przyjąć, a to już połowa sukcesu. Mam sporo planów, rozwijam się jakoś i wreszcie zrozumiałam co źle zrobiłam. Wiem, że wydarzy się to, co powinno, a cytat Ignacego Loyola „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.” w 100% zaczyna opisywać mnie. Kluczem do szczęścia jest Bóg i trzeba pamiętać, że tylko Nim możemy zapełnić swoją pustkę w sercu, z którą On nas stworzył. Bądźmy wdzięczni za to co mamy i dziękujmy. Wdzięczność za wszystko zaprowadzi Nas bardzo daleko.

Będzie dobrze.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x