To świadectwo piszę z opóźnieniem, a mianowicie wszystko rozegrało się w roku 2021 w październiku. Razem z mężem zachorowaliśmy na coronowirusa. Niestety mąż poczuł się gorzej i trafił do szpitala. Po dwóch dniach zadzwoniła do mnie lekarz z intensywnej terapii, że niestety mąż został zaintubowany, podłączony do respiratora, stan jest krytyczny i muszę nastawić się na najgorsze. Świat nagle runął… panika i brak nadziei.
Wtedy przypomniałam sobie o Nowennie Pompejańskiej, o której mówiła mi koleżanka. Część błagalną zakończyłam w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, w drugi dzień świąt dzwoniłam jak każdego dnia żeby się dowiedzieć jaki jest stan męża i usłyszałam, że wyprowadzają go ze śpiączki i otworzył oczy!! Lekarz w drodze wyjątku nawet pozwolił mi przyjechać do szpitala, bym mogła zobaczyć męża, a był to czas kiedy odwiedziny były zabronione, tylko kontakt telefoniczny.
Mąż wyszedł ze szpitala na początku marca. Był to ciężki czas, ale lekki, bo Mateczka była ze mną. Dla Maryii nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba wierzyć i zaufać. Dziękuję Mateczko i przepraszam że dopiero teraz piszę to świadectwo
Zobacz podobne wpisy:
Magdalena: Cudowne uzdrowienie mamy
Anna: Bezpieczeństwo rodziny w czasie pandemii
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
U nas było podobnie, całkiem podobna sytuacja, z Tata. NO NIESTETY POMIMO MODLITWY NIE UDAŁO się WYPROWADZIĆ TATY ZE ŚPIĄCZKI. Zmarł. Widać Bóg tak postanowił. POZDRAWIAM I ŻYCZĘ ZDRÓWKA I WIERZMY I MÓLDMY SIĘ, POMIMO WSZYSTKO.