Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Krystyna: Matuchna pomaga – gdy nie ma już nadziei

O nowennie pompejańskiej i jej ogromnej skuteczności usłyszałam przypadkiem od swojej znajomej i od razu pomyślałam że to jest niemożliwe aby w ciągu zabieganego dnia znaleźć czas na wszystkie części różańca i to jeszcze przed tyle dni.

O tej rozmowie zapomniałam, minęło kilka beztroskich lat, gdy zupełnie niespodziewanie gruchnęła tragiczna wieść, że nasza 2 letnia wnusia ma bardzo złośliwego i rzadko występującego nowotwora oczka.
Lekarze dawali nikłe szanse na przeżycie. Był to dla całej rodziny szok, rozpacz, bunt i wszystko co może człowieka dopaść w takiej sytuacji. I w tej ciemnej rozpaczy przypomniałam sobie rozmowę o nowennie pompejańskiej i uczepiłam się tej modlitwy całym sercem i z ogromną ufnością. Modliłam się dniami i nocami.

Nie pamiętam już ile razy odprawiłam tę nowennę. Najtrudniejszy okres tj. usunięcie oczka, chemioterapia trwały 3 długie lata, kiedy wydawało się, że są to już ostatnie dni, ostatnie chwile życia dziecka i że nic nie jest w stanie uratować życia wnusi. Opiekowałam się tym dzieckiem i serce pękało patrząc na ogrom cierpienia i bólu dziecka, rodziców i wszystkich bliskich. Prosiliśmy o modlitwę wszystkich. Modliło się wielu bliskich i znajomych.

Dzisiaj wnusia chodzi do pierwszej klasy. Jest zdrowa i dobrze się rozwija. I jak nie dziękować Bogu i Jego Matce.

Różaniec pokochałam z całego serca. Staram się go odmawiać codziennie dziękując za wysłuchane prośby i prosząc o potrzebne łaski dla pozostałych wnuków i całej rodziny.

Wdzięczna Babcia

5 2 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x