Pragnę podziękować Maryi, która po raz kolejny mnie nie zawiodła. Modlę się od kilku lat nowenną pompejańską w różnych intencjach i wcześnie czy później zawsze zostaję wysłuchana. Stąd moje świadectwo.
Od trzech lat mam zagrożenie nieuleczalną chorobą immunologiczną. Wskazywały na to wyniki badań z immunologii, ale ostatecznie miałam się poddać pozostałym badaniom. Zostałam dwukrotnie rok po roku skierowana do szpitala i pomimo kompleksowych badań choroby nie potwierdzono. Lekarka powiedziała, że nie może potwierdzić, ze jestem chora. Wiem, że to moja cudowna lekarka z nieba wyjednała mi zatrzymanie choroby.
Od kilku lat zmagam się okresowo z nerwicą depresyjno-lękową. Każdy, kto jej doświadczył wie, co to za podstępna choroba, która potrafi zniszczyć życie. Modliłam się gorąco o spokój serca, żebym przynajmniej mogła spokojnie funkcjonować.
Niedawno, przy okazji innych badań okazało się, ze obraz moich płuc nie jest dobry. Niestety, na wizytę u lekarza miałam czekać ponad miesiąc. Mogło to wskazywać na uaktywnienie się mojej choroby immunologicznej. Przyszedł marzec i moja depresja uaktywniła się. Moje leki przestały działać zupełnie. Żadnego wytchnienia ani w dzień, ani w nocy. Modliłam się nowenną pompejańską, nowenną do Matki Bożej rozwiązującej węzły i do św. Charbela, koronką do Bożego miłosierdzia.
Czułam się jak św. Piotr w kipieli morskiej i wołałam: Jezu ratuj mnie, bo tonę.
Przestalam zażywać leki psychiatryczne, które do tej pory pomagały, a teraz tylko mnie osłabiały, a nie przynosiły żadnej ulgi. Akurat była w mojej parafii spowiedź rekolekcyjna. Przyznam się, że rzadko chodzę do spowiedzi w taki dzień, bo nie lubię takiej spowiedzi z taśmy. Szukam miejsca i czasu, gdzie spokojnie, bez pospiechu mogę się wyspowiadać.
Coś mnie popychało, żeby iść i przyznać się do swojej nędzy i bezradności. Wielkim wysiłkiem poszłam do kościoła. Trafiłam na cudownego spowiednika. Poczułam się, tak jakbym zwierzała się samemu Jezusowi. Z płaczem wyznałam, że modlę się o uzdrowienie, ale moja ufność i wiara jest taka mała, że wciąż tylko pojękuję w bezsilności. Ksiądz z delikatnością mnie wysłuchał, pocieszył, polecił wierzyć w Boże Miłosierdzie. Odeszłam od konfesjonału dużo spokojniejsza.
Od tamtej pory poprawił się stan mojej psychiki, płuca są w porządku, a to co było niepokojącego, to niewłaściwy opis RTG. Po raz kolejny Maryja mnie nie opuściła. Dlatego, jak zdrowie pozwoli, pragnę pojechać do Pompejów, by osobiście podziękować Maryi za łaski, jakimi wciąż obdarowuje mnie i moją rodzinę. Cieszę się, że moje córki tez trwają niemal nieustannie przy nowennie pompejańskiej. Ja aktualnie jestem przy części dziękczynnej.
Dziękuję Ci Matko za bezmiar niezliczonych łask. O Maryjo czczona w cudownym wizerunku w Pompejach!
Zobacz podobne wpisy:
Emila: Z ufnością do Matki Bożej Pompejańskiej
Dawid: Nowenna pompejańska – świadectwo
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Zapomnialam dodac, ze to samo tyczy sie depresji-czesto gluten jest przyczyna, albo niedobory witamin i mineralow, lub tez nieprawidlowa flora bakteryjna. Oczywiscie to zlozony problem, ale czesto zmiana diety i suplementacja moze w duzym stopniu wyeliminowac objawy lub nawet calkiem wyleczyc. Warto sprobowac
Choroby autoimmunologiczne sa czesto spowodowane ukryta nietolerancja na gluten i nabial-polecam skonsultowac sie z lekarzem medycyny funkcjonalnej lub poczytac o tym w internecie i posluchac na YouTube-jest mnostwo materialow. Chorobe mozna calkiem wstrzymac lub nawet cofnac przy odpowiedniej diecie i suplementacji.
Tak to prawda