Półtora roku temu postanowiłam zmienić pracę. Czułam się wypalona i miałam złą relację z przełożoną. Brak było perspektyw na polepszenie mojej ówczesnej sytuacji. Złożyłam wypowiedzenie i w czasie jego trwania zmówiłam nowennę pompejańską w intencji znalezienia nowej pracy. Już w trakcie jej odmawiania postanowiłam zaufać Bogu tak na 100%. Czas mijał, a ja cały czas miałam pokój w sercu. Na dwa tygodnie przed zakończeniem wypowiedzenia dostałam pracę. Bóg nie zostawia nas bez pomocy, trzeba tylko Mu zaufać.
Zazdroszczę, ja już odpuściłam modlić się o pracę. Doszłam do wniosku że jestem nie wypałem, i że jestem do niczego w oczach Boga,czasem coś tam westchnę ale nie łudzę się że znajdę pracę.