Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Gabriela: Czerwone niebo

0 0 głosów
Oceń wpis

Jakiś czas temu uznałam, że ze względu na brak czasu, muszę “odeprzeć” odmawianie Nowenny “nie do odparcia”. Powodem jest niespełna półtoraroczny wnuk, który dokonał małej, a właściwie — wielkiej — rewolucji w naszym domu rodzinnym. Jednym słowem stał się przysłowiowym pępkiem świata, który ma swoje wymagania, a szczególnie teraz wszędzie go pełno. Dosłownie jeszcze parę dni wstecz mówiłam znajomym, że z Nowenną Pompejańską muszę sobie na długi czas odpuścić.  

31 stycznia we wspomnienie św. Jana Bosco, do którego przez 9 dni odmawiałam nowennę, na stronie Królowej Różańca Świętego wyświetliła się propozycja, by w tym dniu rozpocząć Nowennę Pompejańską i zakończyć w Święto Zwiastowania NMP. To Dzień Świętości Życia… Trudno było mi odeprzeć tę propozycję. To była wręcz pokusa “nie do odparcia”. Jasna intencja także jakby spadła mi z nieba — za zagrożone aborcją życie poczęte, by wzrastała liczba osób podejmujących się Dzieła Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą. Wgrałam sobie od razu na smartfona aplikację do Nowenny Pompejańskiej, która już niejednokrotnie mi towarzyszyła. Zanim przystąpiłam do odmawiania Nowenny Pompejańskiej, byłam na wieczornej Mszy św. Czytania i Ewangelia dotyczyła dzieci, przy czym nie miałam już żadnych wątpliwości, by zaraz po Mszy zacząć część błagalną. Trochę się wahałam, lecz górę wzięły także tajemnice światła ustanowione przez św. Jana Pawła II. To On był promotorem Cywilizacji Życia, a nie śmierci. Wyniósł na ołtarze heroiczną matkę — św. Joannę Berettę-Molla.

Nie przypuszczałam, że już po niedługim czasie okres stanie się burzliwy, pełen niepokoju promieniującego na cały świat. Przypomniała mi się od razu uroczystość Matki Bożej Gromnicznej, gdy zanim wybrałam się do Kościoła około godziny 15:30 zagrzmiało, błysnęło i rozpętała się burza śnieżna, która jednak prędko ucichła. Tego dnia odmówiłam Nowennę Pompejańską przy poświęconej „aromatycznej” gromnicy z węzy pszczelej. Wówczas nie przypuszczałam jeszcze, że czas tak bardzo się zmieni. 21 lutego o wieczornej porze, zachwyciłam się pięknym, czerwonym niebem i zrobiłam kilka zdjęć, które wysłałam znajomym. Koleżanka odpisała, że takie niebo zwiastuje wojnę… Tak jej w dzieciństwie prawiła matka. Rzeczywiście już za dwa dni Rosja rozpoczęła działania wojenne na Ukrainie. Od tej pory trwałam nie tylko na modlitwie Nowenną Pompejańską, lecz po Apelu Jasnogórskim rozpoczęłam — przy zapalonej gromnicy — modlić się o pokój i nawrócenie Rosji. W pierwszym dniu modliłam się skromnie — jedną dziesiątką różańca i koronką pokoju.

Po modlitwie poprosiłam Matkę Bożą o numer miesięcznika „Różaniec”, który wyjęłam z segregatora. Moim oczom ukazał się archiwalny numer miesięcznika z Jezusem ukrzyżowanym i napisem „Dla nas i całego świata”. Zrozumiałam, że powinnam do codziennej modlitwy dołączyć koronkę do Bożego Miłosierdzia, co uczyniłam. Przed koronką odmawiałam modlitwę o pokój ułożoną przez św. Jana Pawła II. Odmawianie Nowenny Pompejańskiej w intencji dzieci zagrożonych aborcją, pobudzało mnie do refleksji. Byłam ciekawa, jak wygląda ochrona życia na Ukrainie. Niestety, podobnie jak w Rosji, aborcja jest legalna. Uznałam, że nie tylko Rosja potrzebuje nawrócenia. Cały świat potrzebuje nawrócenia! Człowiek stał się panem życia i śmierci… za wszelką cenę. Od tego dnia modliłam się przy zapalonej, poświęconej gromnicy o nawrócenie grzeszników i pokój na świecie.

We wspomnienie św. Gabriela Possenti, rozpoczęłam część dziękczynną Nowenny Pompejańskiej. Trudno, by jedynie modlić się, prosić czy dziękować. Trzeba też zacząć działać w innym kierunku, by ratować życie dzieci zagrożonych aborcją. Postanowiłam w swej parafii nieco rozkrzewić Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą. Posiadałam obrazki w ilości 100 sztuk, które w styczniu zamówiłam u księży Saletynów. Przedstawiają scenę spotkania Maryi ze św. Elżbietą, a na odwrocie jest modlitwa duchowej adopcji. Zamówiłam wtedy również figurkę-świecznik z Matką Bożą z La Salette i od razu postanowiłam, że gdy zakończę ratować to dziecko codzienną modlitwą, to następne adoptuję duchowo 19 września we wspomnienie Matki Bożej z La Salette. Co ciekawsze, rzeczywiście zakończenie aktualnej duchowej adopcji przypada na 18 września…To tak na marginesie, a wracając do tematu — ułożyłam krótki wierszyk. „Zaledwie jedna 10-tka różańca świętego pomoże uratować najbardziej bezbronnego. Adoptuj zagrożone życie poczęte, ponieważ już w łonie matki jest cenne i ŚWIĘTE”. Z tym tekstem wykonałam na kartce z bloku technicznego reklamę. Wydrukowałam też ulotki o aplikacji „Adoptuj Życie!” Na katolickim Facebooku „Agappe” napisałam bloga o duchowej adopcji, zachęcając do modlitwy za dzieci zagrożone aborcją. Bardzo wielu użytkowników wyświetliło ów artykuł. Już następnego dnia do mojej grupy na „Agappe” liczącej na razie 15 członków modlących się w Dziele Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego, wstąpił kapłan. To w końcu dzieło dla każdego!

W środę popielcową otrzymałam przesyłkę ze Świątyni Opatrzności Bożej z „Dzienniczkiem wdzięczności”, w którym każdego dnia mogłam notować ważniejsze fakty i refleksje.

Jak każdego roku, w Wielkim Poście, wybrałam się z mężem na Drogę Krzyżową, którą odprawiłam w intencji obrony życia. Mąż przygotował dosyć trudną trasę. VIII stację odmówiliśmy przy jednej z posesji, gdzie jest drewniana figura Chrystusa Frasobliwego. To rzeczywiście, po wspinaczce stromą ulicą, było dla mnie pociechą. Można tu było spocząć na ławeczce, wpatrując się w napis na drewnianej tablicy — „Życie jest grą — świat boiskiem — Bóg Sędzią”.

Dzień Świętości Życia był ostatnim dniem kończącym Nowennę Pompejańską, którą odmówiłam pomiędzy godziną 14—15. Zakończyłam także 7-dniową modlitwę za życie. W internecie wyświetliły się słowa św. Matki Teresy, które obliczu wojny są żywe i na czasie — „Jeżeli matce można zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali”.

Dla mnie samej w tym niespokojnym czasie był to jednak jubileuszowy dzień – dokładnie 10 lat wstecz po raz pierwszy w życiu zaadoptowałam duchowo dziecko, rozpoczynając wraz z nim wielką przygodę.

Tego dnia otrzymałam zamówione materiały o duchowej adopcji z Fundacji Małych Stópek i co się bardzo rzadko zdarza, kurier przyjechał już w godzinie porannej. Materiały oczywiście trafiły do kościoła. Były bardziej oryginalne od moich wydruków. Po nabożeństwie Drogi Krzyżowej, wręczyłam znajomej własnoręcznie zrobioną 10-tkę różańca z fasolek-sakramentek. Wręczyłam jej również „małego Jasia”. Była zaskoczona i zarazem rozradowana. Kilka dni wcześniej dowiedziałam się, że modli się w duchowej adopcji. Wierzę mocno, że 54-dniowe nabożeństwo miało niebagatelny wpływ także na życie dziecka, za które modlę się od 12 grudnia. Moja krewna podarowała mi późną jesienią fasolki-sakramentki, z których wykonałam 10-tkę różańca z łącznikiem z Matką Bożą z Guadalupe. Te fasolki dały mi wówczas wiele do myślenia. Skojarzyły z Ofiarą Eucharystyczną. Uznałam, że w każdą niedzielę Mszę i Komunię św. ofiaruję za dziecko adoptowane duchowo.

Dzisiaj moja znajoma, z którą długo nie miałam kontaktu, napisała mi na messengerze, że 25 marca adoptowała duchowo życie poczęte. Dodała, że w czasie przyrzeczenia poczuła pod maseczką zapach lilii, mimo że nie było w pobliżu kwiatów. To jej wysłałam, dwa dni przed wybuchem wojny, zdjęcie z zaczerwienionym niebem. Gdy odpisała, że takie niebo zwiastuje wojnę, obróciłam te słowa w żart. Napisałam, że moja babcia opowiadała mi we wczesnym dzieciństwie, że gdy niebo jest czerwonawe — aniołki pieczą pierniki. Dziś wydaje mi się raczej, że aniołki pieczą w niebie pierniczki, gdy ktoś podejmuje się Dzieła Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą.

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x