Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

LIST: Utracona miłość

Chciałabym podzielić się z Wami moim świadectwem i jeśli to tylko możliwe prosić Was o komentarze, porady, ponieważ bardzo się pogubiłam.

Ponad 2 lata temu postanowiłam odmówić nowennę w intencji znalezienia miłości. Opisałam Pannie Najświętszej, jaką osobę chciałabym poznać, o jakich cechach charakteru. I… udało się! W 47 dniu nowenny poznałam cudownego chłopaka :). Tańczyliśmy i rozmawialiśmy, muszę przyznać, że od razu wiedziałam, że to jest osoba o którą prosiłam :). Relacja rozwijała się szybko i dynamicznie, mimo że dzieliła nas odległość (inne miasta). To była piękna miłość. Byliśmy przez 1,5 roku najszczęśliwszą parą na świecie, chwaliłam i dziękowałam Najświętszej Panience.

Jednak po upływie tego czasu niestety ulegliśmy pokusie i przez to otworzyliśmy się na zło. Stopniowo po tym (w ciągu kilku miesięcy) zaczęło dochodzić między nami coraz częściej do kłótni, wszelkich nieporozumień, złości. On często zachowywał się bardzo złośliwie, poróżniały nas błahostki. Nie potrafił wybaczyć różnych drobnych rzeczy, które wypominał tygodniami, pretensje. Płakałam po spotkaniach całymi dniami. Nie wiedziałam co się dzieje. Tłumaczenia i rozmowy niewiele zmieniały.

Kłóciliśmy się i godziliśmy na przemian, ale niewiele było spotkań bez tego. Usłyszałam, że go krytykuję, kontroluję i nim manipuluję. Przyznaję, że nie wpadłam na to, żeby zacząć się za nas modlić. Podczas jednego ze spotkań, tak bardzo się zdenerwowałam, że zerwałam. Było to pod wpływem emocji. Przez 5 dni starałam sobie uporządkować myśli, liczyłam, że może skłonię go do zastanowienia, że przemyśli, zacznie zabiegać, przeprosi, pogodzimy się. Ale niczego się nie doczekałam.

Sama zadzwoniłam, poprosiłam o spotkanie. Płakał, schudł, wyrzucał mi najrozmaitsze rzeczy sprzed paru miesięcy, ale zgodził się spróbować „od nowa”. Jednak na kolejnym spotkaniu bardzo mnie zaskoczył, mówiąc, że nic do mnie już nie czuje, już mnie nie kocha, coś w nim pękło i to koniec.. (mimo, że tydzień wcześniej wyznał miłość). Minęło od tego czasu pół roku, w trakcie którego pisałam, przepraszałam, dzwoniłam, szukałam jakiegokolwiek kontaktu. Bezskutecznie. Nigdy nie odpowiedział, nie odebrał, nie odpisał, nie udało mi się spotkać ani porozmawiać. Żadnej inicjatywy z jego strony.

Cierpię niemiłosiernie, ból rozrywa mnie każdego dnia, jestem załamana. Dopiero wtedy chwyciłam za różaniec. Odmówiłam 2 NP, jedną w intencji powrotu, drugą w intencji naszej przemiany, wiele Nowenn Rozwiązujących Węzły, Nowennę do św. Józefa, odmawiam Tajemnice Szczęścia. Uczestniczyłam w Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę. To był jedyny cudowny czas, czas ukojenia mojej udręczonej duszy. Czas w którym odpoczęłam i oderwałam się od problemu. Byłam na mszy o uzdrowienie, rozpoczęłam Nabożeństwo Pierwszych Sobót Miesiąca, bo czuję, że obraziliśmy NMP i chciałabym jej wynagrodzić krzywdy. Jednak w naszych relacjach nic się nie zmieniło..

We mnie jednak wiele się zmieniło. Poprawiły się relacje w rodzinie, bardziej panuję nad emocjami, zdałam wszystkie egzaminy na studiach, a tak okropnie ciężko było mi się skoncentrować na nauce. Raz dane mi było się z nim zobaczyć, jak stoi w towarzystwie innych osób, czasem spoglądając na mnie. Usłyszałam cześć bez spojrzenia nawet. Nie wiem co mam robić, tak bardzo chciałabym coś zmienić, naprawić. Tak bardzo mi ciężko.. Nie mogę sobie wybaczyć, że zostało mi wszystko zabrane. Jestem zrozpaczona, że można tak łatwo zniszczyć taki cudowny dar.

Nie wiem czy modlić się dalej o niego, za niego, czy o nową miłość… Czuję się taka samotna, tak bardzo cierpię. Nie mogę pogodzić się z tą sytuacją.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x