W styczniu dowiedziałam się,że moja mama zachorowała na nowotwór złośliwy płuc. Guz 7×3 cm. Strach, ból,lęk. Z Bogiem byłam wtedy trochę na bakier (nie chodziłam do kościoła,jednak codziennie modliłam się). Zaczęłam odmawiać nowennę pompejańska (opowiedziała mi o niej koleżanka z pracy).Przystąpiłam do spowiedzi, uczestniczę w Eucharystii.
Po leczeniu mamy radio i chemioterapią (i odmówieniu 1 nowenny w intencji jej uzdrowienia) badania wykazały zmniejszenie się guza.
Dziś kończę odmawiać 2 nowennę i jutro rozpoczynam 3.
Obiecałam sobie i Panu ,że będę się modlić tak długo aż mama wyzdrowieje.
Czasami nie jest mi łatwo wytrwać ale wiem, że warto.
A może zamiast tak długo zanim wyzdrowieje to może warto obiecać ,że do końca życia część różańca to wtedy prędzej może wyzdrowieje 🙂
pomyślmy gdybyśmy były Bogiem i chcielibyśmy aby ktoś rozmawiał z nami codziennie to taka propozycja ,że bede się modlić aż wyzdrowieje nie byłaby kusząca a wręcz zniechająca do wysłuchania naszej modlitwy.
Bo co jak wyzdrowieje to już nie bede ze mną rozmaiać i o Mnie pamiętać.:)
Warto poczytać o obietnicach w nowennie pompejańskiej jak są ważne.
To tylko moje spostrzeżenie ,życze aby Bóg jak najszybciej wysłuchał Twojej modlitwy.