Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Daria: taniec po jezdni

0
0
głosów
Oceń wpis

To była końcówka mojej pierwszej w życiu nowenny pompejańskiej. Jeszcze tydzień pozostał mi do dokończenia części dziękczynnej. Jadąc samochodem „rozmawiałam” sobie z Matką Bożą, modląc się do niej, kiedy nagle drogę zaczął mi zajeżdżać samochód ciężarowy. Zapewne niepotrzebnie zbyt gwałtownie skręciłam kierownicę, żeby w niego nie uderzyć. Niestety złapałam kołem pobocze i zaczęło się… taniec po jezdni. Cudem (jestem pewna, że to był cud Królowej Różańca Świętego z Pompejów, bo inaczej nie da się tego wytłumaczyć) nie uderzyłam w żaden z jadących wtedy drogą samochodów. Odbiłam się od barierki na poboczu, wykonałam obrót o 360 stopni i zatrzymałam się na stromym zboczu, nie staczając się po nim i nie lądując na dachu. Kiedy ochłonęłam, spróbowałam włączyć silnik – pracował jak zwykle, przejechałam bez problemu na bardziej równy teren i wysiadłam z samochodu. Zniszczenia były niewielkie, auto – co dla mnie bardzo ważne – działało, tylko karoseria nieco ucierpiała, a ja wyszłam z tej opresji bez jednego zadraśnięcia.

Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć jak tylko niezwykłą opieką Królowej Różańca Świętego. To był całkowicie przeze mnie niezamierzony efekt mojej przyjaźni z Maryją od nowenny pompejańskiej. Wierzę, że intencja w której się modliłam, tym bardziej znajdzie zrozumienie i opiekę Matki Bożej, której za tę niezwykłą pomoc i ochronę pod Matczynym płaszczem codziennie z pokorą dziękuję.

Dziękuję Wam za to, że istnieje stro­na www.pompejanska.rosemaria.pl. Odwiedzam ją dość często. Odwiedziłam ją wielokrotnie przed rozpoczęciem modlitwy. Wydawało mi się niemożliwym znalezienie czasu na codzienną modlitwę całym różańcem. A jednak… świadectwa dodały mi otuchy, że i ja dam radę Dałam. Myślałam, że wysilę się tak tylko jednorazowo. Potem myślałam, że – owszem – rozpocznę kolejną nowennę, ale „jak chwilę odpocznę”. Tymczasem kolejną zaczęłam dokładnie w następny dzień po zakończeniu pierwszej. Matka Boża działa, czyni cuda i dodaje sił do modlitwy.

 

Powyższe świadectwo zostało opublikowane w zimowym (8/2013) numerze Królowej Różańca Świętego.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magdalena
Magdalena
22.03.14 10:53

Spotkało mnie cos bardzo podobnego… Pisałam już tutaj o tym w którymś z komentarzy. Potrafię zrozumiec, jak się czujesz, prawdziwa szczęściara. Ja wiem skąd to szczęście – to pomoc Matki. Mi z autem nie stało się NIC chociaż wykonałam na oblodzonej drodze dwa obroty i wylądowałam w rowie po przeciwnej stronie drogi. Prawdziwe cuda się dzieją, co? 🙂

MICHAEL
MICHAEL
21.03.14 11:34

To jest kolejny dowód Matczynej opieki gdzie tak bardzo prosi aby sie do niej modlić , aby jej ufac i kochać tak jak ona nas Kocha 🙂 bardzo mnie cieszy fakt że są ludzie Którzy potrafią dostrzegać Bożą opatrzność a nie tłumaczą sobie tego na swój ludzki sposób, bo prawda jest taka ze po ludzku nie jesteśmy w stanie nic zrobić a z Bożą pomocą wszystko :-)pozdrawiam Cię serdecznie i tak jak to czynisz wpisując na tej str świadectwo tak rozglaszaj znajomym komu się tylko da jak wielkie rzeczy działa dla nas Opatrzność Boza i Najswietsza Panienka:-)

assisi
assisi
20.03.14 17:41

Choć ja też często odmawiałam NP jadąc samochodem często przypominiało mi się jak Krzysztof Krawczyk mówił o tym żeby się nie modlić za kierownicą bo właśnie on był tak skoncetrowany,że spowodował..jakos utkiwło mi to w pamięci…. dobrze, że nic Ci się nie stało, Chwała Panu!

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x