Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Paulina: Nowenna pompejańska o szczęśliwe rozwiązanie i zdrowie

0
0
głosów
Oceń wpis

Pierwszą ciążę i poród kojarzę bardzo negatywnie, podeszłam do niego z ogromnym strachem, całą ciążę znosiłam źle, a pod koniec doszły różne komplikacje, sam poród zakończył się nagłym cesarskim cięciem. Dodatkowo mierzyłam się w szpitalu z poniżaniem mnie ze strony personelu. Te wszystkie przykre okoliczności doprowadziły mnie do ogromnego strachu przed ewentualnym zajściem w kolejną ciąże i świadomością przejścia przez kolejny poród. Po 3 latach zaszłam w drugą ciążę, jednak tym razem bardzo chciałam podejść do tego o wiele spokojniej i zapomnieć o traumie z przeszłości. Z pomocą przyszła mi nowenna pompejańska. Dzięki niej przez cały okres ciąży w ogóle nie bałam się o rozwiązanie, ciążę znosiłam idealnie, miałam siły do ciągłej opieki nad starszym dzieckiem, zabawy z nim, jak również siły do codziennej organizacji życia, ogółem czułam się rewelacyjnie. Sprawę porodu powierzyłam Matce Bożej, nie rozpatrywałam jak przy poprzedniej – czy będzie to poród naturalny czy cięcie cesarskie, co lepsze, a co gorsze, po prostu modliłam się i prosiłam, by skończyło się dobrze, bez względu na okoliczności i żebym się nie lękała! Tak też było. Pod koniec ciąży wraz z mężem i synem zachorowaliśmy na koronawirusa. Był to dla nas ogromny cios, szok i niedowierzanie, a głównie rodząca się obawa o poród, o nasze zdrowie i zdrowie jeszcze nienarodzonego dziecka. Nie spodziewaliśmy się, że spotka nas to w tym czasie, gdzie poród rozpocząć się mógł w każdej chwili. Ponadto ja znosiłam tę chorobę najgorzej z domowników, jednak Matka Boża miała nas w swojej opiece. Pomimo tych przeszkód, złego samopoczucia i niewiedzy oraz strachu przed tym co będzie jutro, ja zachowałam spokój. Poród rozpoczął się jeszcze w okresie naszej izolacji, stąd do szpitala mogłam pojechać jedynie karetką. Począwszy od karetki przez IP, porodówkę i oddział położniczy spotkałam wyłącznie serdeczne osoby! Poród przebiegał naturalnie, ja znosiłam go dobrze i z takim spokojem o jakim wcześniej mogłam pomarzyć. Po kilku godzinach od rozpoczęcia akcji porodowej coś zaczęło się komplikować, poród nie postępował, zapis ktg był niewłaściwy. Ja nadal byłam spokojna, nie panikowałam, wierzyłam, że Matka Boża jest ze mną. Lekarz w porę zdecydował o cięciu cesarskim. W porę, ponieważ jak się okazało później zielone wody płodowe stanowiły poważne zagrożenie dla dziecka. Po operacji zostaliśmy rozdzieleni z synkiem, i zanim doszło do pionizacji na jednym z oddziałów szpitala doszło do pożaru, dzięki opatrzności Bożej nikomu nic się nie stało. Dziecko dostałam dopiero po dwóch dobach. Dziękuję Matce Bożej za całą ciążę przeżytą w zdrowiu i pełni sił, za szczęśliwy poród i niepodobny do mnie stoicki spokój, za to, że szczęśliwie wyszłam z koronawirusa, za to, że nikt nie ucierpiał w tym pożarze i za to, że zniosłam tą dwudniową rozłąkę z dzieckiem! Dziękuję Ci Maryjo za Twoją opatrzność opiekę i wysłuchanie modlitw. Dziękuje za kolejnego zdrowego synka, który jest Darem Bożym ! Synek przyszedł na świat 16 listopada w Święto Matki Bożej Ostrobramskiej – Matki Miłosierdzia <3

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gabriela
Gabriela
22.02.22 19:18

Niesamowite świadectwo! Brakuje słów…
Niech Święta Rodzina ma Was w opiece!

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x