Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Małgorzata: Nowenna pompejańska o zdrowie dla mojego syna

0 0 głosów
Oceń wpis

Kochani, zanim zdecydowałam się odmówić nowennę pompejańską, przeczytałam, że po odmówieniu modlitwy należy podzielić się świadectwem, więc chcę to uczynić. A zatem od początku…

Na początku lutego tego roku mój jedyny, 22 letni, syn dostał diagnozę nowotworu złośliwego z przerzutami. Nie muszę mówić co to oznacza dla matki, zwłaszcza, że już dwa razy walczyliśmy o jego życie. Pierwszy raz jeszcze będąc w ciąży, przeszłam operację, po której ciąża miała się nie utrzymać, drugi raz w wieku 9 lat, syn zachorował na bardzo poważną chorobę, lekarze kazali przygotować się na najgorsze, ale jego powrót do zdrowia jest udokumentowanym cudem uzdrowienia w sanktuarium MB w Wąwolnicy, gdzie modliliśmy się o jego uzdrowienie.

Teraz mając 22 lata taka diagnoza…

Szok, niedowierzanie, pretensje do Pana Boga, no bo tak po ludzku, ile można znieść.

Ponieważ zawsze byłam osobą wierzącą, pierwsze myśli skierowałam ku Bogu i Matce Najświętszej. Na początku nie mogłam się modlić. Prosiłam innych o modlitwę. Jakoś przetrwaliśmy operację i trzeba było iść dalej. Pewnej soboty, tak całkiem z niczego pojawiła się myśl o nowennie. Najpierw nie dowierzałam, że podołam, że tyle dni, itd..Ale przeczytałam, że to jest tylko kwestia motywacji. To nie mogłam mieć lepszej.

Zacząłem odmawiać nowennę 27 lutego 2021. Zdołowana, nie wiedziałam, co robić, gdzie leczyć syna. Dostawałam mnóstwo sprzecznych opinii lekarzy, obijałam się po szpitalach zupełnie skołowana. Zaczęła nowennę.I mniej więcej po tygodniu odmawiania nowenny, wszystko zaczęło się układać. Doświadczyłam mnóstwo ludzkiej życzliwości, pojawiły się możliwości konsultacji u najlepszych specjalistów i nagle w jednej sekundzie wiedzieliśmy, co trzeba zrobić, jak zacząć działać, Od tego momentu, wszystko się zmieniło. Syn zaczął leczenie, a ja odnalazłam spokój, modlitwa dawała mi ukojenie i poczucie bezpieczeństwa.

Codziennie rozważając tajemnice różańca, dochodziło do mnie przekonanie, że tylko Pan Bóg wie co będzie, że nie ma sensu się tak szarpać i że najlepszą rzeczą będzie mu po prostu zaufać. Tak też zrobiłam. Mój syn kończy ostani cykl chemioterapii. Mam nadziej, że choroba została pokonana i nigdy więcej nie wróci. Modliłam się o uzdrowienie. Natomiast łaskę, którą otrzymałam prawie natychmiast, był spokój i zdolność zawierzenia Bogu, który wie najlepiej, co jest dla nas najlepsze. W tej łasce trwam, za co pragnę z całego serca podziękować Matce Bożej i naszej. Przejście przez trudny okres leczenia dziecka, będąc dla niego wsparciem pod każdym względem wydaje się po ludzku niemożliwy, a jednak w moim przypadku się wydarzył. Byłam spokojna, wspierająca, gotowa na każde wsparcie, którego syn potrzebował. Co więcej, może trudno w to uwierzyć, ale w tym trudnym okresie odnalazłam radość życia, spokój duszy i poczucie, że oddałam moje dziecko w najlepsze ręce, bo Boże. I to jest prawdziwy cud. Za to wszystko dziękuję Bogu.

Chcę również wyrazić swoją wdzięczność wszystkim ludziom, którzy w tych trudnych chwilach byli z nami, modlili się za nas i wspierali nas na wszystkie możliwe sposoby. Bóg Wam zapłać. Chcę pozostać w łączności z tą piękną modlitwą.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x