Ponad pół roku temu rozwinęły się we mnie zaburzenia lękowe. Gdy miałam pierwszy atak paniki myślałam, że umieram. Robiłam mnóstwo badań, myśląc że jestem na coś chora. Jednak czytając o wszystkim w Internecie juz wiedziałam, ze to zaburzenia lękowe. Byłam w tamtym czasie na dwóch wizytach u psychologa. Do świąt Bożego Narodzenia zaburzenia niemalże całkowicie odeszły. Jednak później stalo sie wiele traumatycznych wydarzeń w moim życiu, a także wiele zmian. Zaczynałam sie coraz gorzej czuc. Miałam często ataki paniki, a lęk towarzyszył mi niemal non stop. Nie mogłam jeść ani normalnie funkcjonować. Miałam myśli samobójcze. Każdy kto sie zmagał lub zmaga z tym, wie jak jest to trudne. Nigdy nie sądziłam, że JA będę potrzebowała wizyty psychologa, mimo że w moim życiu było wiele ciężkich chwil. Nawet nie wiem kiedy, ani jak sie rozwinęły we mnie zaburzenia lękowe. Tata nie mógł znieść mojego cierpienia i polecił abym zaczęła odmawiać nowenne pompejasnka, którą w naszej rodzinie zapoczątkowała Babcia. Nie będę ukrywać, ze w tamtym momencie różaniec był dla mnie ostatnią nadzieją. Pewnego dnia jakiś głos wewnątrz mnie, powiedział DOSYĆ TEGO, MASZ SIE ZAPISAC NA REGULARNĄ TERAPIĘ. Tak, tez zrobilam. Odbyłam juz jakieś 4-5 regularnych sesji i na efekty nie trzeba było dlugo czekac. Zaczynalam wracac do normalnego życia, w między czasie skończyłam odmawiac nowenne pompejasnka (było to jakis miesiąc temu, jednak dopiero teraz poczułam natchnienie do napisania świadectwa). Myślę, że gdyby nie różaniec nie poszłabym na regularne sesje u psychologa i nie miałabym takiej woli walki. Dziś dalej uczęszczam na terapie, moje życie jest zdecydowanie lepsze. Nawet juz nie pamiętam, kiedy mialam atak paniki. Czasem jeszcze czuję taki może niepotrzebny lęk, ale jak mówi moja psycholog, każdy zdrowy człowiek czuję lęk, ważne jest to aby go czuc w racjonalnych sytuacjach, i właśnie w takich chwilach teraz czuję lęk. Mam gdzieś z tyłu głowy taka obawę, ze to moze jeszcze nie koniec. Ale wierze, ze teraz gdy napisalam obiecane świadectwo, bede juz calkowicie pewna, ze to koniec moich cierpień. Nikt kto nie cieprial na zaburzenia lękowe nie zrozumie jak jest to straszne. Dziękuję Ci Matko Boża Pomepejańska ze to, ze mnie uleczyłaś. Kocham Cię. Dzięki Tobie niemożliwe staje sie możliwe…

Zobacz podobne wpisy:
Ewa: Uzdrowienie wnuka z depresji
Małgorzata: Uzdrowienie z depresji
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Cieszę się, że terapia Ci pomaga. Ja cierpię na depresję, nerwicę lękową i fobię społeczną. Na terapię uczęszczałam przez 16 miesięcy, 2 razy na miesiąc. Obecnie zażywam leki antydepresyjne na ciężkie przypadki depresji i nerwicy lękowej(nascitalopramum). Nareszcie po 7 miesiącach bezsenności śpię, objawy znacznie ustały, wreszcie nie ma natłoku myśli, chronicznego lęku, obwiniania się, samokrytyki. Doceniam każdą chwile pokoju i ,,odzyskane życie”. Po ustaniu pandemii planuję zapisać się na terapię grupową na NFZ, bo chcę kiedyś odstawić tabletki. To bardzo ciężka choroba i długo trwa proces zdrowienia. Bóg jednak nie zostawia nas samych. W tym czasie modliłam się o poznanie… Czytaj więcej »
Tak módl się za niego, na pewno tego potrzebuje, pamiętam takie świadectwo z Medjugorie o uzdrowieniu homoseksualisty przez dotyk Gospy. Matka Boża przyszła do niego podczas jego pobytu tam i po prostu go przytuliła do siebie. To było piękne.
Dziękuję za miłe słowa. Masz rację, bliskość drugiej osoby zwlaszcza w takich trudnych chwilach jest bezcenna…
Też mam nerwice lękową i zaburzenia lękowe dzięki modlitwie trafiłam na wspaniałą terapeutkę, dużo modliłam się i modlę podjęłam prace brałam pół dawki leku.Zaczęłam wychodzić z rej choroby.Tobie też tego życzę.U mnie teraz zaczęło się pogarszac, ale ma to związek z ciężkimi przeżyciami, śmierć taty, wizja zmiany miejscach zamieszkania itp.
Bardzo współczuję… pomodlę się dziś za Ciebie
Rozumiem przez co przechodziłaś, bo miałam podobnie. Współczuję ci z serca. To bardzo trudne przeżycie. Ja również poszłam na terapię. Półroczną. Jest lepiej. Dzięki Bogu, wiem że mi pomaga i jest przy mnie.
Cieszę się, że też z tego wychodzisz
Wiem ,o czym piszesz, co przeżywasz.Ja z nerwicą depresyjno-lękową borykam się od kilku lat.Mnie pomógł psychiatra,ale wszystko wraca porą jesienno-zimową. Ze względu na chorą wątrobę lekarz hepatolog zaleca mi ograniczenie leków depresyjnych. I tak koło się zamyka.Odmówiłam już kilka nowenn pompejańskich w intencji zdrowia,ale oprócz złagodzenia skutków choroby niewiele się zmieniło.Oddałam wszystko w ręce Jezusa i Maryi.On wie,czego mi potrzeba. Poza tym pomyślałam,ze może Jezus potrzebuje tych moich krzyżyków,więc niech się dzieje wola Boża.
Bardzo Ci współczuję. Nie poddawaj się…