Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Wdzięczna: Zdałam z różańcem w kieszeni.

0 0 głosów
Oceń wpis

Jakiś czas temu doznałam załamania z powodu przeprowadzki do nowego miejsca. Z centrum miasta, gdzie wszędzie mogłam dostać się w ciągu kilku minut, wylądowałam na, można powiedzieć, peryferiach.

Bez prawa jazdy, z małym dzieckiem, zaraz po porodzie, powrocie z innego kraju, do tego spadła na nas budowa, kłótnie, a u dziecka zdiagnozowano problemy typu nadpobudliwość.

Przerosło mnie to. Zwłaszcza ogromna samotnosc (mimo małżeństwa), zmęczenie, brak sił i motywacji do życia.

Pisze o tym wszystkim, bo dzięki temu łatwiej będzie wam zrozumieć ile dobra wyswiadczyla mi Maryja.

Za różaniec chwycilam z rozpaczy, byłam na granicy psychicznego i nerwowego załamania. Wiedziałam, że pomóc mi może albo wybitny psychiatra, silne leki, albo… niebo.

Zdecydowałam się na to ostatnie.

Z początku nie potrafiłam nawet określić intencji, prosiłam o niezależność i umiejętność poradzenia sobie w nowych warunkach, ale wiedziałam ze musze zrobić prawo jazdy.

Ja, która ani razu nie siedziałam za kierownicą, ja która bałam się prowadzić, ja która nigdy nie chciałam być kierowcą. Przerażało mnie to.

Wybrałam jednak szkole, uczyłam się teorii, a w międzyczasie spadło na mnie multum innych problemów. Zanim poszłam na jazdy, wyplakalam morze łez i zszargałam sobie nerwy, ale w krytycznych momentach modlilam się i oddawalam wszytko w Jej ręce. Zaczęłam modlić się o kilka spraw na raz, nie umiejac się zdecydować, która jest istotniejsza. Każdego dnia pojawiał się nowy problem i nowa osoba, za która się modliłam, bo wyrządzała mi zło albo bezpodstawnie oceniała. Poddalam się podczas nowenny setki razy, a poddając mówiłam „oddaje i powierzam Ci to wszystko, bo ja sobie z tym nie radzę, proszę zajmij się tym”.

Zrzucajac na Nią jarzmo kłopotów, na prawdę czułam, że ona jest silniejsza i zna drogi i rozwiązania, o których nawet nie mam pojęcia.

Bywało tak, że modlilam się i płakałam, nawet nie wiedząc o co się modlę. Często prosiłam jednak o zdanie prawa jazdy i niezależność, abym jakoś sobie sama radziła.

Z czasem zaczęłam jeździć, zazwyczaj w nerwach i stresie, raz z powodu samej jazdy i nieumiejętności prowadzenia, raz z powodu sytuacji na drogach, innym razem z powodu dziecka, z którym nikt sobie nie radził. Gdy pojawiało się światełko w tunelu, mówiące ze dam radę, znowu zdarzało sie coś, co ciskało mną o ziemię, mówiąc ze na nic mnie nie stać, że strach jest silniejszy, a ja sobie wymyslam cuda, które rzekomo na mnie spadna.

Dzięki Maryi, dostałam wspaniałego instruktora, który sam okazał się wierzący. Dzięki niej, mąż dostal wolne akurat na czas, kiedy dziecko nie mogło być w przedszkolu, dzięki niej wszystko układało się dobrze, choć według rozsądku, nie powinno.

Ja z czasem zaczęłam przelamywac strach za kierownicą i ogarniac zasady ruchu, potem pojawiła się kontrola nad autem i poczucie pewności siebie. Po wyjezdzeniu 30h stwierdziłam, że nie bój się jeździć. Co więcej – chcę.

Egzamin teoretyczny zdałam za pierwszym razem, maksymalną ilością punktów, a tuż przed wynikiem zamówiłam „Ojcze Nasz”żebym tylko zdała, bo czułam, że zawalilam na kilku pytaniach.

Egzamin praktyczny miałam tydzień pozniej i… zdalam za pierwszym razem 😊. Bez żadnego błędu, bez zgaśniecia silnika, bez korekty.

W międzyczasie moje dziecko otrzymało pomoc, jakiej nie podejrzewałam, ja otrzymałam przypływ pieniędzy, choć nic się na to nie zapowiadało, a mąż propozycje stażu w lepszej firmie i zmianę stanowiska.

Jestem pewna, że to wszystko stało się za wstawiennictwem Maryi. To i jeszcze więcej, bo poznałam dobrych ludzi w nowym miejscu zamieszkania, podnioslam się na duchu i stałam niezalezna nie tylko dzięki prawu jazdy, ale też nabraniu pewności siebie i przeświadczeniu, że w największych ciemnościach jest Ktoś, kto zawsze jest z nami i daje więcej, niż można przypuszczać. Trzeba tylko mieć wiarę, że Ona na prawdę jest, że realnie wstawia sie za nami u Pana Jezusa i Pana Boga i że niektore zle rzeczy dzieja sie po to, zeby wyniklo z nich dobro. A my nie musimy tego rozumieć, musimy tylko ufać w protekcje nieba.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
anna
anna
02.03.20 20:22

Moja wiara jest chyba za słaba. Modlę się już rok w tej samej intencji. Kończę jedna nowennę i zaczynam następną. I nic. Noc w Getsemanii…Twoje świadectwo daje nadzieję. Dziękuję i proszę o westchnienie w mojej intencji.

Salomea
Salomea
03.03.20 07:46
Odpowiada na wpis:  anna

W takim razie Anno sprobuj tym razie pomodlić sie za siebie, za wiarę we własne możliwości i bycie dobrym kierowcą. Ja pokonalam lęk życia. 35 lat nie prowadziłam, zawsze autobusy albo jako pasażer. Najzwyczajniej nie wierzyłam w to, że mogę. Gdy pierwszy raz wsiadlam do auta, instruktor musiał mi wszystko tłumaczyć począwszy od tego co to jest sprzęgło 🙂 Cały czas stres miałam ogromny, ale chwytalam za różaniec i modlilam się o bycie dobrym kierowcą, żebym umiała panować nad autem, za siebie, za umiejętności, o spostrzegawczość itd. Intencja była jedna, ale za każdym razem skupialam sie na dobrym rozumieniu zasad… Czytaj więcej »

Ewelina
Ewelina
02.03.20 05:27

Piękne świadectwo☺Zachęca do podjęcia modlitwy i zaufania Bogu i NMP.

Agga 2
Agga 2
29.02.20 18:27

Bardzo budujące świadectwo. Dziękuję za nie.

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x