To moje pierwsze świadectwo na stronie, ale na pewno nie ostatnie Zanim przejdę do tego, jak nowenna zdziałała cuda w moim życiu, muszę po części opowiedzieć o mojej sytuacji. Rok temu zaczęłam chodzić z bratem mojej najlepszej przyjaciółki, z którą mieszkam od początku studiów. Po dwóch miesiącach byłam pewna – kocham go na zabój. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie traktował mnie dobrze – bez żadnego szacunku, umawiał się z innymi dziewczynami, kłamał – ale byłam praktycznie zaślepiona, nie wyobrażałam sobie życia bez niego, a on mi to życie obiecywał. Rozmawialiśmy o małżeństwie, przyszłym domu, dzieciach (to nie ja inicjowałam te rozmowy). Robiłam więc wszystko żeby zasłużyć na jego miłość – ale działało to tylko w jedną stronę. Chciałam zachować czystość do ślubu, ale mijały miesiące, zaczęliśmy brnąć coraz dalej, a ja coraz bardziej oddalałam się od Boga. Nie modliłam się praktycznie w ogóle, nie mówiąc już o spowiedzi. W niedziele chodziłam do kościoła – bo tak trzeba było. Po prawie roku chłopak był dla mnie całym światem. W końcu w swojej ogromnej głupocie oddałam mu się. Dwa tygodnie później przyjechał do mnie, powiedział, że nic z nas nie będzie – było fajnie, ale mnie nie kocha. Straciłam grunt pod nogami. Moje serce nie było złamane, tylko rozszarpane. Życie mi się zawaliło, a ja w jeszcze większej głupocie obwiniałam Boga za całą tą sytuację (teraz wiem, jak bardzo to było absurdalne). W tym czasie moja mama widząc co się ze mną dzieje, codziennie się za mnie modliła, a ja próbowałam jakoś żyć z dnia na dzień, ale ból i tęsknota nie mijały, dzień w dzień, noc w noc łzy lały się strumieniami. W tym czasie bardzo skomplikowała się moja relacja z przyjaciółką, z którą wciąż mieszkałam i mieszkam nadal. Dobrze wiedziałam, że ona nie jest niczemu winna, ale każde spojrzenie na nią sprawiało, że czułam jakby ktoś wbijał mi kolejny sztylet w serce. Raniłam ją swoją niechęcią, ale chcąc nie chcąc zmieniła się dla mnie w „jego siostrę”. Po prawie dwóch miesiącach od zerwania przypomniałam sobie o nowennie pompejańskiej – kiedyś próbowałam już ją odmówić, ale wtedy wytrwałam dwa dni. Chwyciłam za różaniec i zaczęłam modlić się o jego powrót. Już pierwszego dnia otrzymałam spokój wewnętrzny, a już zapomniałam o istnieniu takiego odczucia. Minęło kilka dni – byłam coraz spokojniejsza, a jednocześnie co noc Zły mnie budził ze snu. Po tygodniu nowenny poszłam do spowiedzi do znajomego księdza i we łzach opowiedziałam wszystko po kolei, powiedziałam mu również o intencji pompejanki. Parę dni później wszystko się we mnie skumulowało, nigdy dotąd się tak nie czułam, doświadczyłam wszystkiego naraz: bólu, tęsknoty, odrzucenia, nienawiści i miłości. Tego wieczoru podczas różańca praktycznie leżałam na podłodze swojego pokoju. Wtedy powiedziałam do Boga z całą moją wiarą, całym zaufaniem, prosząc: jeśli mam zmienić intencję na „o dobrego męża” daj mi znak, błagam Cię, tylko taki, żebym wiedziała, że to jest od Ciebie. W jakiś sposób czułam, ba, byłam pewna, że zostałam wysłuchana. Następnego dnia wraz ze współlokatorką poszłam na Mszę Świętą: po przyjęciu Komunii modliłam się mniej więcej tak samo: Jezu, błagam Cię, zajmij się tym – jeśli mam zacząć modlić się o dobrego męża, powiedz mi o tym. Wróciłam na mieszkanie, siadałam już do różańców które mi pozostały do odmówienia i wtedy usłyszałam muzykę na korytarzu. Kolędnicy pod koniec stycznia już rzadko chodzą po domach. Ale byli… Otworzyłyśmy im z przyjaciółką drzwi – grupa wspaniale przebranych panów z instrumentami, turoniem, szopką, gwiazdą – grali cudownie. Podczas występu jeden z nich zaczął się we mnie intensywnie wpatrywać – kiwał mi głową i uśmiechał się. Skończyli grać, dałyśmy im pieniądze, panowie zaczęli odchodzić, ale kiedy reszta już była na schodach, mężczyzna, który wcześniej się we mnie wpatrywał, podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę (mnie aż prąd przeszył) i powiedział „Jezu Ty się tym zajmij! O dobrego męża.” Zamurowało mnie. Gdy odchodził zapukał we framugę drzwi, odwrócił się jeszcze do mnie i zawadiacko się uśmiechnął. Wyraźniej mi tego Pan Bóg powiedzieć nie mógł – więc przerwałam nowennę, by następnego dnia rozpocząć nowe 54 dni, w nowej intencji. Tym sposobem Pan Bóg uwolnił – w trakcie tej nowenny praktycznie mówił do mnie. Pokazał jak ta cała sytuacja tak naprawdę wyglądała, jak bardzo byłam ślepa. Nagle też „szczęście” zaczęło mi sprzyjać na studiach, w trakcie egzaminów, a to nie było zaliczenia, na które byłam nieprzygotowana, a to mam najprostszą wersję testu, albo taką na którą wszystko umiałam. Ta nowenna była trudna, każdego ósmego i dziewiątego dnia każdej z sześciu nowenn odczuwałam ciężar w głowie. Raz było tak źle, że został mi jeden dziesiątek, a ja nie byłam w stanie powiedzieć słowa. A wtedy na złość Złemu uklękłam i na głos, całą siłą woli odmówiłam resztę. Często też dopadała mnie tęsknota i z każdą zdrowaśką płynęły łzy – ale czułam się wolna Czasem Pan przez różaniec pociągał mnie w modlitwie do siebie i swojej Matki, czułam ich obecność przy mnie, niemalże namacalną. Pan pokazał mi nowy dla mnie sens przypowieści o domu na skale i piasku – nic, co nie jest zbudowane na Nim, nie ma żadnych szans przetrwać. Pokazał mi też jak mało samą siebie wcześniej szanowałam, myślałam, że nie zasługuję na miłość byłego. 27 dnia nowenny otrzymałam to samo uczucie co wcześniej – Twoja nowenna została wysłuchana – a ja jestem tego pewna. W trakcie części błagalnej dołożyłam do nowenny modlitwy do św. Józefa o dobrego męża. Później w części dziękczynnej zaczęłam sobie myśleć: po co sobie to dołożyłam – naobiecywałam tylko rzeczy, a to było niepotrzebne, Matka Boża mi to przecież załatwiła. 45 dnia nowenny św. Józef ustawił mnie do pionu i pokazał jak dużo on też ma tu do powiedzenia – wysłałam jednej z moich koleżanek screena z aplikacji, że zostało mi tylko 9 dni, a ona mi pisze: „Wow, kończysz 19 marca, to świętego Józefa, patrona małżeństw!” Nie wiedziałam o tym – zrobiło mi się też strasznie głupio za moje wcześniejsze myśli. 54 dnia z dzienniczka siostry Faustyny, który czytałam od jakiegoś miesiąca wypadł obrazek z napisem „Jezu, Ty się tym zajmij” i księdzem Dolindo. Zakończyłam nowennę z przytupem, by następnego dnia zacząć następną, którą modlę się obecnie, a wraz ze mną w swoich intencjach modlą się cztery moje przyjaciółki. Nie byłabym w stanie przerwać teraz modlitwy – to swego rodzaju terapia psychologiczna, leczenie, ulga w bólu dla mnie. Moja druga intencja jest za dusze czyśćcowe – mam wyrzuty sumienia, bo nie potrafię się skupić, myślę o swoich sprawach i mam wyrzuty sumienia przez marną modlitwę, ale mam nadzieję, że i taka im pomoże i że Pan ją przyjmie.
Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie łaski, które otrzymałam, za to jak Maryja wyciągnęła swoją dłoń, kiedy byłam na skraju załamania nerwowego. Za to, że Bóg zdjął mi klapki z oczu. Za wysłuchane prośby, ze tego „boskiego chłopa”, jak lubię nazywać swojego przyszłego męża. Za ulgę w bólu, który dalej jest, a który mój Pan uśmierza. Za całą pomoc i opiekę. Za to wspaniałe narzędzie jakim jest różaniec.
Dziękuję Ci Maryjo! Jezu ufam Tobie – zajmij się całym moim życiem.
Piękne świadectwo, ja jestem w trakcie odmawiania piątej nowennny , też ubolewam nad moją słabą koncentracją modlitewną, ale niedawno tak smucąc się w myślach, otworzyłam na „chybił trafił” dzienniczek św. Tereski od Dzieciątka Jezus, (to patronka mojej parafii i moja, kocham ją też) gdzie Tereska pisze jak trudno jej odmawiać różaniec, ciągle myśli w głowie nie takie jak powinne, totalny haos. Bardzo to ją smuciło, aż zrozumiała że Matka Boża bardzo nas kocha , wie że jesteśmy słabi i dla niej liczą się nasze dobre intencje i pragnienie modlitwy. I to mnie bardzo podniosło na duchu, bo ja wierzę że… Czytaj więcej »
To po co w takim razie się modlić? Od 18 lat proszę Boga o druga połówkę. Mam już 33 lata i nic. Myślałam, że 4 lata temu zostałam wysłuchała, a Wy mi mówicie, że nie. To może Pan Bóg wysłucha mnie jak będę miała 50 lat? A skąd dziecko? Z kosmosu? Zaadoptuję sobie? Też nie! Bo będę za stara.
Marz, Ty masz dopiero 33 lata, ja mam 39. W kwestii relacji damsko-męskich po prostu nie da się zdziałać nic na siłę. Modle się, bo oddaję tę sferę życia Panu Bogu, tzn. On nie zrobi za mnie tego, co mam zrobić ja – to jasne, ale oddaję Mu się w opiekę i wierzę, że bez względu na wszystko On mnie nie zostawi. Bóg nie zmusi nikogo by mnie pokochał, ale może pomóc mi spotkać kogoś kto pokocha mnie, a ja pokocham tą osobę.
Ja to już nie widzę dalszego sensu życia. Mam już tego wszystkiego dość. Widzę jak z każdym dniem umiera mnie cząstka. Już nawet nie udaje zadowolenia.
Hej, Marz, żyć warto zawsze. Jasne, że samotność boli i byłabym obłudna pisząc, ze mnie nie boli. Jednak mimo tego bólu samotności i niespełnionego (przynajmniej na razie) pragnienia warto żyć. Zawsze w takich rozmowach piszę – żadna z nas nie wie czy wyjdzie za mąż, ale też żadna nie może powiedzieć, że na pewno nie założy rodziny. W życiu mimo wszystko warto dostrzegać dobro, które jest naszym udziałem, nie negując oczywiście bólu bo on też jest. Myślę, że istotne jest by ból nie przesłonił nam dobra, którego jednak doświadczamy. I kto wie, co będzie dalej…
Po co warto? Po to żeby codziennie płakać?
Marz, ja nie neguję bólu, bo on też jest moim udziałem. Zachęcam Cię byś nie negując bólu spróbowała dostrzec dobro w Twoim życiu. Ono jest. Nigdy też nie wiesz co się zdarzy za dzień, miesiąc, rok. Ważne byś mimo bólu żyła tu i teraz i dostrzegała w tym życiu wartość i dobro. Masz wartość tu i teraz, także bez mężczyzny. To nie mężczyzna decyduje o Twojej wartości.
Marz słyszałam kiedyś od jednego księdza, że to jest właśnie to „poddaństwo” względem mężczyzn, które Ewa wyniosła po grzechu pierworodnym, że chodzi o to, że mamy to poczucie, że ich potrzebujemy, że bez nich nie jesteśmy jakby pełne. Możemy jednak dążyć do tego, by być jak „Nowa Ewa”, nasza Matka, która była od tego wolna, czy też jak Estera. Poza tym, nie bez powodu przykazanie miłości dane przez Pana brzmi: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO. Pan zaprasza nas do miłości i szacunku również do… Czytaj więcej »
Mężczyzna nie decyduje, to prawda. Ale bycie samym cholernie boli.
Pełna zgoda, boli i byłabym obłudna twierdząc, że jest inaczej. Jak już pisałam, ten ból jest i moim udziałem. Chcę jednak pomimo tego bólu dostrzegać to, co dobre w moim życiu. Ten ból, o którym piszesz niestety jest, ale jest też pomimo tego bólu dużo dobra.
Marz, ja jestem realistką i sama po sobie wiem jak boli samotność niewybrana i niechciana bo o tej rozmawiamy. Tylko, że ja zdałam sobie sprawę, że albo będę doceniała to, co mam tu i teraz i żyła teraźniejszością albo zgorzknieję. Jasne, że chcę kochać i być kochana i to pragnienie będzie mi towarzyszyło. Ufam, że się spełni, ale bez względu na to, co będzie, chcę doceniać to, co mam teraz.
Hej dziewczyny! Opowiem Wam o mnie. Ja mam 37 lat i można powiedzieć, ze jestem praktycznie sama, bo relacja w której jestem cieżko nazwać związkiem. Ale oddałam to Bogu. Tez będę mówić Nowennę w intencji nawrócenia człowieka z ktorym jestem. Chciałabym, żeby był moim mężem, ale nie taki jak jest teraz, taki jak był wcześniej, żeby Bóg przemienił Jego serce, wyjął to stare zatwardziałe serce i włożył mu nowe serce przepełnione miłością. Wiem, ze po ludzku to niemożliwe, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, ze jest to dobry chlopak, ale tak bardzo daleko od Boga i jest bardzo… Czytaj więcej »
Aniu ja w takich momentach myślę sobie co mam czego nie mają inni. I ok, nikt nie czeka na mnie z kolacja, dziecko nie płacze za mną i nie wola mamo, ale mam wolność. Mogę jechać gdzie chce, mam dobry zawód, coś tam w głowie. Jestem zdrowa, mam cudownych przyjaciół (akurat tu mam mega szczęście i czasem się zastanawiam może Bóg mnie obdarował tyloma wspaniałymi ludźmi, bo wie że nie założę własnej rodziny?) mogę rozwijać swoje pasje na które mam czas a umowmy się przy dzieciach to ciężkie. Tak trzeba do tego podejść. Jeśli skupimy się na tym czego nie… Czytaj więcej »
Klaro, żadna z nas nie wie jak potoczą się jej losy. Zgadzam się z Tobą, bez względu na wszystko trzeba doceniać to, co się ma teraz: rodzinę (w sensie krewni), przyjaciół, znajomych, pracę, pasje, możliwość uczenia się. I warto być otwartą na to, co przyniesie życie.
Super podejście, ja wyszłam za mąż w wieku 31 lat ,dzieci rodziłam w wieku 33 i 35 lat i za to wszystko Bogu dziękuję. Ale pamiętajcie marzycielki o małżeństwie że tu też często jest pod górkę, nawet w dobrym małżeństwie i w dobrych relacjach z dziećmi można poczuć wielką samotność. Po prostu cieszmy się z tego co mamy, bo niewiadomo co będziemy mieć jutro. Pozdrawiam wszystkie „stare panny”,kiedyś do was też należałam, i bardzo miło wspominam i te chwile.
Zatem pozdrawiam w imieniu starych panien – tak empatycznie i delikatnie. Agnieszka, ja nie neguję faktu, że życie małżeńskie nie jest sielanką tylko pracą nad związkiem, a potem związkiem i wychowaniem dzieci. Przyznaj jednak, że cieszysz się, że już nie należysz do grona, jak to określiłaś starych panien?
„tez Ania” zaprzyjaźnij się,zapoznaj z przystojniakiem św.Eksepedytem, działa natychmiast, nawet na wczoraj.Poczytaj o Nim. Załatwia sprawy błyskawicznie,poproś niech Twoją prośbę poprze przed Majestatem Bożym.
Pasuje mi ten GOŚĆ do Ciebie
Dziękuję eniu, poczytam sobie o Świętym Ekspedykcie
Nie chciałam by mój komentarz był złośliwy, tylko jak może poczuć się kobieta, która dobiega czterdziestki, chce żyć szczęśliwie pomimo tego, że to życie przebiega inaczej niż pragnęła i czyta o sobie, że jest starą panną? Słowa te napisała Pani, która wyszła za mąż w wieku 31 lat. Ja jestem realistką. Wiem, że małżeństwo to nie sielanka tylko ciężka praca. Chcę być szczęśliwa tu i teraz i żyć dniem dzisiejszym. Tylko zrobiło mi się przykro gdy przeczytałam określenie – stara panna, nawet jeśli miał to być żart. Napiszę wprost – nieudany żart szczęśliwej mężatki.
Marz – od 15. roku życia modlisz się o męża? A co by było gdyby Pan Bóg wysłuchał Cię „ do strzału”?
Teraz jest czas, że b.dużo związków zawiera się ok.35 roku życia i dalej, więc naprawdę trzeba uwierzyć, że wszystko przed Tobą.Pomodlę się.
Od 18 roku życia, a nie od 15. Od 18 roku życia modlę się o drugą połówkę. Po 4 latach się z kimś rozstać, to nie jest prosta sprawa. Oczywiście można spotkać kogoś i w wieku 50 lat i można uznać, że się zostało wysluchanym. Tylko wtedy po co mi ktoś, jak większość swojego życia sama spędzę i bez dzieci?
Marz, jedyną radę jaką mam dla Ciebie to: zaufaj Bogu! Po co gdybac? Skąd możesz wiedzieć co przyszłość przyniesie? Przecież równie dobrze możesz umrzeć dzisiaj, jutro, jak każdy z nas. Nie znamy dnia ani godziny. Dlatego trzeba żyć tu i teraz. Robić co można w chwili obecnej. Nie gdybac że „jak spotkam kogoś w wieku 50 lat to blabla” a skąd ty możesz wiedzieć? Po co się martwisz o przyszłość? Ona się może zmienić jeszcze sto razy. Jedne z problemów mogą odejść, inne przyjść i zmienić Ciebie i Twoje postrzeganie. Ciesz się chwilą obecną, że żyjesz, ciesz się z tego… Czytaj więcej »
Oczywiscie, nie mam co się martwić o przyszłość. 15 lat byłam sama to i drugie 15 będę, co za różnica? Co za różnica, cała moja rodzina z dziećmi chodzi, za chwilę do komunii będą prowadzić swoje pociechy. Co za różnica? Co za różnica, że na wesela zapraszają mnie dziewczyny 10 lat młodsze, a ja nawet nie mam z kim iść na to wesele? Co za różnica?
Marz. Doświadczam dokładnie tych samych sytuacji. Na czas nieszczesnych oczepin i łapania welonu ulatniam się do kibelka. Jednak oprócz tych trudnych i bolesnych sytuacji jest też codzienne życie, w którym jest dobro i chce to dobro dostrzegać.
Jak nie widzi się sensu życia, to nic nie pomoże… Jak się jest załamany, to też nic nie pomoże. Jak się nic nie udaje, to też nic nie pomoże.
No nic. Dokończę tę nowennę o powrót do mnie mojego chłopaka, ale cienko to widzę… ile już łez wylałam, to tylko ja wiem.
Zaufanie Bogu to tak jak wiara sama w sobie łaska, którą nie każdy jest obdarowywany od razu. Ja sama jestem w trakcie wychodzenia z załamania nerwowego po tym jak ktoś złamał mi serce. Myślałam, że Pan Bóg dał mi faceta do naprawy, niewierzący, żonaty, ale z poczucia obowiązku i z nacisku teściowej. Czułam się przy nim jak nigdy dotąd. Miałam zawsze kłopot z dotykiem, bliskością bo napawało mnie to strachem, wstydem, obrzydzeniem, a przy nim tego nie było. Na dodatek nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, a on sam odbiega od mojego ideału mężczyzny. Pomyślałam sobie, że Pan Bóg… Czytaj więcej »
„Naprawą” żonatego mężczyzny powinna zająć się jego żona a tak na serio myślenie, że ktoś „naprawi” dorosłą osobą to zwykła mrzonka.
Marz i tez Ania to dla wasZaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,23-24). Modlitwa w imię Chrystusa jest jedyną drogą do pełni szczęścia.
Dziękuję Radku
Poczytaj o tymhttps://opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/staniek_konferencje-06.html
Poczytam sobie. Dzięki
tezAnia – mały offtopic, dziś słuchałam konferencji o.Pelanowskiego „oczyszczenie – stado Boga’ i tak sobie pomyślałam o Tobie – ze może byś tam znalazła coś dla siebie – polecam wszystkim oczywiście
Dzięki, odsłucham sobie.
Tylko się nie poddawaj proś a wszystko bedzie tak jak marzysz
Napisałaś” od 18 lat proszę o drugą połówkę”- więc tak zrozumiałam- sorry.Rozumiem jak to jest , gdy jest się samemu, jak to boli, nawet przeżywa się, gdy się jest zapraszanym na święta , mimo, że z serca.
Nadal uważam, że najbardziej wartościowe dziewczyny zostają singielkami.To nie tylko boli tę osobę, ale i najbliższą rodzinę i przyjaciół.Cierpiałam razem z moją+Siostrą. Dużo łask Bożych i dobra.
Też znam ten fragment o różańcu i też nie raz bardzo niósł mi on pociechę – w ogóle to polecam wszystkie św Teresy – Teresę z Avila oraz Teresę Benedyktę od Krzyża (Edyta Stein) równie mocno jak św Teresę od Dzieciątka Jezus
Mialam podobnie
zakochalam sie na zaboj, wszystko bym mu oddala,ale na szczęście nie dopuscilam do wspolzycia… I przypuszczam ze dlatego mnie zostawil,bo zawsze do tego dazyl, a ja go hamowalam… Cierpialam długo, odmowilam dwie pompejanki i nowenny o dobrego meza. I znalazlam takiego chłopaka- jestesmy już trzy lata razem i myślimy o slubie,a o byłym praktycznie w ogole nie myślę.
Ten Twój chłopak był niezłym łajdakiem jak się okazało, chodziło mu tylko o jedno. Ciesz się, że Bóg pozwolił Ci odkryć jaki ten chłopak jest naprawdę, prawda wyzwala. Wszystkiego dobrego!
„… mężczyzna, który wcześniej się we mnie wpatrywał, podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę (mnie aż prąd przeszył) i powiedział „Jezu Ty się tym zajmij! O dobrego męża.” ” I jak tu nie docenić Bożego poczucia humoru -zaiste, przedziwne są Jego drogi i 'kanały’ działania
„Tym sposobem Pan Bóg uwolnił – w trakcie tej nowenny praktycznie mówił do mnie. ” „czułam się wolna Czasem Pan przez różaniec pociągał mnie w modlitwie do siebie i swojej Matki, czułam ich obecność przy mnie, niemalże namacalną. ” – tak buduje się właśnie relacja z Bogiem Żywym – On nie jest gdzieś… Czytaj więcej »
Skoro mówiłam się Nowenna Pompejską o znalezienie drugiej połówki, z którym wzięłabym ślub, może być nim … (I tu wymieniłam imię i nazwisko) , i od skończenia nowenny się spotykamy? No to chyba nie ma co mieć wątpliwości. Poza tym my cały czas się kochamy, podobamy się sobie wzajemnie, tylko uznaliśmy, że za dużo nas dzieli -praca, jego rodzice wyobrażają sobie inną wymową, która zrezygnuje z wszystkiego na poczet ciągnięcia rodzinnego biznesu.
Piękne świadectwo. Bóg zapłać. Jak skończę obecną nowennę to zacznę za dusze czyśćcowe a nie pomyslałabym o tym gdyby nie Twoje świadectwo. Niech Cię Bóg Błogosławi i strzeże. Dzięki Bogu.
Chwała Panu, krzepi świadectwo:) jak że ważne:), jak że konieczne. Odkryj o.Wwnantego Katarzynca, o.Matteo da Agnone- Pułkownik Mamy Bożej. I Hetman Wojsk Anielskich- Święty Michał Archanioł. PS. Jest taki który się właśnie mi przypomniał: SW Gabriel Posetti
chyba chce pomóc:). Sam o Sw Marcie nie mogę zapomnieć i Nowennie 9 wtorków:). Wj15, 1-21 amen.
Marz,bo to nie ten i odszedł, bo nie czuł nic po wlasnie tym zakochaniu. Zakochanie to hormony, a jak już wyparują, a miłość nie nadeszła, to nic innego jak rozstanie nie pozostaje.
„Z”- pomimo młodego wieku, otwierasz oczy, a to dobrze rokuje na przyszłość. Droga z Chrystusem nie jest tylko usłana różami, ale łatwiej się pozbierać z upadków. Trzymaj się już zawsze Maryji i Chrystusa!z Bogiem
Autorko świadectwa, niech wszystkie Twoje sprawy potoczą się w kierunku dla Ciebie najlepszym. Podpisuję się pod komentarzem Laury obiema rękoma więc nie będę pisała drugi raz tego samego. Lektura obowiązkowa dla wielu dziewczyn i kobiet.
Jedno z ciekawszych świadectw jakie tu ostatnio przeczytałam. Lektura obowiązkowych dla wszystkich, którzy po 3 miesiącach znajomości „nie widzą świata poza…” , „kochają na zabój”, piszą dyrdymały typu „jeszcze nikogo nie kochali tak jak..”, „jest dla mnie całym życiem…”, ” itp.itd.
Dobrze, że napisałaś takie szczere świadectwo. Mam nadzieję, że wiele młodych osób ( zresztą tych trochę starszych też ) opamięta się. Wszystkiego dobrego, niech Ci Bóg błogosławi.
Ja ponad 5 lat temu zostałam brutalnie zostawił na przez chłopaka. Tak z dnia na dzień. Do dnia dzisiejszego nie wiem dlaczego. Zaczęłam odmawiać nowennę o jego powrót, bezskutecznie. Aż w końcu zaczęłam zamawiać nowennę o dobrego męża, może nim być…. . O dziwo w trakcie części dziękczynnej zaczęliśmy się że sobą spotykać. Zakochalismy się w sobie. Cud? Oczywiście, że cud. Nie ma wątpliwości. Ale po 4 latach bycia że sobą, rozstaliśmy się. Moje pytanie , czemu? Przecież był wymodlony. To Matka Boska postawiła go na mojej drodze. A teraz znów cierpię. W chwili obecnej jestem w trakcie zmawiania nowenny… Czytaj więcej »
Marz, ja po zakończeniu NP o dobrego męża ( a byłam już po 30- stce ) poznałam chłopaka, który skrzywdził mnie jak chyba nikt w życiu. Byliśmy ze sobą 1,5 roku i rozstaliśmy się. Myślałam, że to był „TEN WYMODLONY” a jednak to nie był ten jedyny… Po rozstaniu wypłakiwałam się mojemu koledze, z którym przyjaźniłam się jeszcze od czasów liceum i to on jest dziś moim mężem. Po prostu to ja byłam ślepa i chciałam widzieć tego JEDYNEGO i WYMODLONEGO, w tym, który nim wcale nie był. Może i w twoim wypadku jest podobnie? Nie wiem…Ale uwierz mi, że… Czytaj więcej »
A skad ta pewnosc, ze to Matka Boska postawila go na twojej drodze? Dowodòw na to zadnych…
Skoro mówiłam się Nowenna Pompejską o znalezienie drugiej połówki, z którym wzięłabym ślub, może być nim … (I tu wymieniłam imię i nazwisko) , i od skończenia nowenny się spotykamy? No to chyba nie ma co mieć wątpliwości. Poza tym my cały czas się kochamy, podobamy się sobie wzajemnie, tylko uznaliśmy, że za dużo nas dzieli -praca, jego rodzice wyobrażają sobie inną wymową, która zrezygnuje z wszystkiego na poczet ciągnięcia rodzinnego biznesu.
Marz, Laura, jakiś czas temu toczyła się na forum bardzo ciekawa dyskusja na temat, o którym piszecie. Zdarza się tak, że ludzie modląc się pompejanką o druga połówkę poznają kogoś podczas modlitwy lub krótko po niej i automatycznie zakładają, że ta osoba jest odpowiedzią na ich modlitwę i to na pewno ten/ta. Te związki rozpadają się z różnych względów, a ludzie ci mają ogromne poczucie krzywdy. Nawet jeden gość pisząc świadectwo zachęcał do szczególnej ostrożności, by nie zafiksować się na jakiejś osobie poznanej podczas pompejanki czy krótko po niej, bo ona wcale nie musi być tym/ tą. Sama modląc się… Czytaj więcej »
Być może jest tak, że każda z nas musi sama się zastanowić, czy taka relacja nie została przez nas po prostu wymuszona (nawet nieświadomie, ale jednak). Ja teraz się nie wymądrzam, piszę z autopsji. Sama próbowałam wymusić na Panu Bogu relację z obiektem moich uczuć. Nie wyszło bo i nie mogło wyjść. Do relacji zmusić się nie da. Relacji muszą chcieć dwie osoby. Ten mężczyzna nie chciał i miał takie prawo.
Może Boga Ci przysłonił, Bóg zrobił co zrobił, a później jak pluszak na półkę… ?! Też o tym muszę pamiętać.
Jakbym czytała o sobie, słowo w słowo. Całe moje życie. Tylko że dzisiaj dotarło do mnie że chyba nie ma na ziemi ani jednego faceta, ani jednego który byłby mi pisany. No i po co tyle modlitw i pompejanek skoro Maryja nie może ich wysłuchać? I tu nie chodzi o to że muszę to mieć. Nie. Tylko o to że skoro to nie jest mi pisane przez samego Boga, od którego ten potencjalny chłopak by pochodził to jak Maryja może zdziałać cud? To po prostu nie możliwe.
Joanno,
to, że nie ma na Twojej drodze mężczyzny, który byłby Ci pisany to Twój wymysł. Tego nie wiesz. Zaufaj Bogu i Matce Boskiej bo Oni to wiedzą. Musisz uwierzyć i zaufać. Odmawiaj różaniec i czekaj. Trwaj i wszystko się ułoży. Paradoksalnie im bardziej zaufasz i zostawisz ten problem samemu sobie tym lepiej się ułoży. Z Bogiem!
Joanno zaufaj Bogu, przeczytaj książkę Przedziwny sekret różańca świętego zdaj się na Maryję i Uczcie się kochać Wandy Półtawskiej,módl się codziennie do Ducha Świętego i św. Józefa, nie możesz tracić nadziei trzeba ufać. Z Bogiem
Jedno z ciekawszych świadectw, ale jako osoba praktykująca Nowennę Pompejańską specjalnie mnie nie zadziwia, bowiem faktycznie dzieje się przy okazji modlitwy wiele ciekawych rzeczy. Jakiś czas temu skończyłem odmawiać nowennę o dobrą żonę. Pod koniec nowenny poznałem pewną osobę, ale dość szybko w dziwnych okolicznościach kontakt się urwał, co mnie przybiło. Doszło nawet do momentu, ze zacząłem zadawać sobie pytanie, na co mi ta modlitwa była? Abym się dobił nią tylko! Pewnego dnia zajrzałem do czytania na dany dzień i czytanie z Księgi Liczb mnie wręcz ogłuszyło: ,,W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu… Czytaj więcej »