Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Lidia: Przemiana wewnętrzna i praca nad sobą

3.7 4 głosów
Oceń wpis

Szczęść Boże.

Witajcie moi drodzy. Niejednokrotnie już składałam świadectwo na tej stronie. I powiem szczerze, że trochę nie wiem o czym pisać. Nie chcę po raz kolejny opowiadać tych samych historii. Dlatego dziś postanowiłam złożyć inne świadectwo. Nie będzie ono dotyczyło jednej konkretnej sprawy, nie będzie o czymś tak bardzo namacalnym jak uzdrowienie z choroby czy znalezienie pracy. Będzie to świadectwo wewnętrznej przemiany i doświadczenia cudu bliskości Boga. Myślę, że tak można to w skrócie opisać.

Nowennę Pompejańską odmawiam już od prawie 3 lat. Od dwóch i pół nie robię ani dnia przerwy między jedną a drugą.  Aktualnie jestem na początku 20-stej. Z czego około 6-ciu odmówiłam w prywatnych intencjach, a pozostałe za dusze w czyśćcu cierpiące. I tak już pozostanie do końca moich dni. Czuję, że to moja misja. Bo kto jeśli nie my ma im pomóc. Wszystkie przyziemne sprawy, nawet te, które wydają się trudne są niczym w porównaniu do ich cierpień. I mimo, że to świadectwo ma być o czymś innym, to nigdy nie odmówię sobie możliwości aby poprosić was o modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące. Módlcie się za nie bo one bardzo tej modlitwy potrzebują.

Wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu na przestrzeni tych kilku lat, a właściwie to ja się bardzo zmieniłam. Wiele wydarzyło się niezwykłości, które pewnie tylko ja potrafię dostrzec. Dzięki modlitwie jestem zupełnie innym człowiekiem. Niedawno uzmysłowiłam sobie, że naprawdę mogę powiedzieć, że sprawy materialne nie są najważniejsze. W końcu rozumiem i zgadzam się ze stwierdzeniem, że pieniądze szczęścia nie dają. Owszem są potrzebne, ale nie są na pierwszym miejscu. Potrafię się cieszyć małymi rzeczami. Doceniam to, że jestem w pełni sprawna. Tak często nie potrafimy być wdzięczni, przyjmujemy wszystko jako zasadę, jako normalność. A tak naprawdę w każdej chwili możemy stracić nasze nogi, ręce czy którykolwiek ze zmysłów. Dopiero wtedy docenimy to co straciliśmy. Wczoraj wróciłam z pracy i po wielu godzinach stania bolały mnie nogi już chciałam narzekać, ale wtedy pomyślałam sobie Panie jestem wdzięczna za to, że je mam i że mogę na nich stać, chodzić i czuć je. I to jest kolejny cud w moim życiu. Nauczyłam się doceniać proste niby małe, ale tak naprawdę jak wielkie sprawy.

Z wieloma wadami zaczynam też walczyć. Z różnym skutkiem, ale próbuję dalej. Staram się skończyć z osądzaniem ludzi i obmawianiem ich. Nie mam do tego żadnych praw. Jeszcze daleka droga przede mną. Za każdym razem kiedy przychodzi mi taka ochota przypominam sobie słowa: ” nie sądźcie a nie będziecie sądzeni”, „nie potępiajcie a nie będziecie potępieni”. Nie zawsze udaje oprzeć się pokusie, ale staram się z tym walczyć. Kiedyś pewnie nawet nie uznałabym tego za jakieś bardzo złe.

Coś co mnie bardzo cieszy to fakt, że potrafię odnaleźć w sobie coraz większe pokłady miłosierdzia. Pracuję przy obsłudze klienta, a jak wiadomo ludzie są różni. Kiedyś się tym przejmowałam i kiedy ktoś mi podpadł nie potrafiłam być dla niego miła. Obsługiwałam z pełną kulturą ale bez uśmiechu i sympatii. Teraz kiedy nawet zdarzy się jakaś nieprzyjemna sytuacja, wieczorem przy modlitwie wybaczam wszystkim, którzy czymś wobec mnie zawinili zgodnie ze słowami:” i odpuść nam nasze winy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Bo czyż można oczekiwać miłosierdzia samemu go nie okazując? Wiele razy zawiniliśmy wobec Boga a On zawsze nam wybacza. Za nasze winy wziął krzyż i oddał życie aby nas zbawić. W obliczu tego wielkiego poświęcenia my również powinniśmy podać rękę człowiekowi do którego odczuwamy żal.

Mam w sobie tez coraz więcej zrozumienia dla drugiego człowieka. Potrafię się wczuć w czyjąś sytuację poczuć co on czuje i współczuć mu. W końcu potrafię spojrzeć na drugiego obcego mi człowieka z miłością. Bo ludzie są piękni tylko trzeba chcieć to dostrzec. Trzeba chcieć wyciągnąć rękę a nie tylko pokazywać wilcze zęby.

Uczę się kochać ludzi. To jedna z większych łask jakie w życiu otrzymałam. Na świecie byli są i zawsze będą pogubieni, podkupieni przez diabła ludzie, ale my nie musimy iść tą drogą. Wybierzmy drogę miłosierdzia.

Ostatnio zauważyłam, że przestałam się przejmować wieloma drobnymi rzeczami. Przestałam wiele rzeczy rozpamiętywać. Przecież to i tak niczego nie zmieni, a tylko zatruwa życie. Nie martwię się już tym, że w rozmowie z kimś powiedziałam coś może nie poprawnie, że może się zająknęłam. Nie zastanawiam się co ktoś o mnie myśli, czy mnie lubi czy nie. Jestem sobą i bronię tego w co wierzę. Mam do tego prawo.

Wierzę w ludzi i tkwiące w nich dobro. Otwieram się na świat. Chyba po raz pierwszy w życiu. I jest mi z tym dobrze. Jestem naprawdę szczęśliwa. Bo u mego boku kroczy Pan i Maryja. I niczego obawiać się nie muszę.

Już w zasadzie chciałam kończyć ale po tym zdaniu uświadomiłam sobie, że nie napisałabym o najważniejszej sprawie. Wreszcie potrafię z ufnością i szczerością oddać się Woli Bożej. Ufam Panu bo cokolwiek by się nie działo to wierzę, że ma to sens.

Gdyby ktoś zapytał mnie czy wierzę w Boga odpowiedziałabym, że nie tylko wierzę, ale ja wiem, że Bóg istnieje. Nigdy Go nie widziałam, ale wiem, że jest. Każdego dnia czuję Jego obecność.

Kiedy jestem w kościele i nie mogę przyjąć komunii świętej ta msza wygląda zupełnie inaczej, moje serce cierpi z tego powodu. Uświadomiłam to sobie w ostatnim czasie. Przed świętami miałam długi okres kiedy nie przystępowałam do tego sakramentu. Kiedy w końcu się wyspowiadałam i przyjęłam komunię msza wyglądała zupełnie inaczej, to było jak zwrot o 180 stopni. Cudowne doświadczenie. Chcę przyjmować Ciało Chrystusa nieustannie. To daje mi radość. Moja dusza tańczy i śpiewa.

Życzę Wam wszystkim Błogosławieństwa Bożego!

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

9 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
joanna
joanna
04.02.18 21:06

Piekne swiadectwo , bardzo podnioslo mnie na duchu.

Agnieszka
Agnieszka
30.01.18 01:28

przepiękne świadectwo, życzę Ci wielu łask od Dobrego Jezusa i Ukochanej Mateńki

Ela
Ela
02.02.18 12:37
Odpowiada na wpis:  Agnieszka

Zgadzam się ze wszystkim co tutaj jest napisane i także będę za parę dni odmawiać 20 Nowennę.

alik
alik
29.01.18 15:23

Obmowa jest złem, ale osądzanie nie jeżeli jest w prawdzie i z miłości do człowieka czynione bez hipokryzji. Ten cytat który przytaczasz jest przez Ciebie źle rozumiany. Polecam wyszukać sobie artykuł google: „Bat na katolików : ”Nie osądzaj!””.

Gosia
Gosia
29.01.18 00:53

Ja rowniez dziekuje za to swiadectwo pieknie napisane. Jakze duzo jest drobnych rzeczy ktorych nie doceniamy a jesli malych nie docenisz to i duzych nie dostrzezesz. Szczesc Boze na dalsza droge umacniania sie w wierze

Eva
Eva
28.01.18 21:58

Czytam z szeroko otwartymi oczami. Przepiękne świadectwo. . Przepiękne… żeby dojść do takiego etapu zrozumienia wiary w Boga trzeba wiele czasu i wytrzymałości. Podziwiam Cię i życzę wielu łask. Dziękuję że mogłam to przeczytać.

Hanna
Hanna
28.01.18 20:13

Piękne Świadectwo 😉

MK
MK
28.01.18 19:32

Wartosciowe swiadectwo.Tyle w nim prawdy,waznych i madrych slow. Tobie rowniez zycze Blogoslawienstwa Bozego.

Marzena
Marzena
28.01.18 16:29

I to są przepiękne owoce. Wewnętrzna przemiana i dojrzałość w poprawieniu siebie swoich wad, praca nad sobą. Niech Dobra z Pani Niebieska opiekuje się Toba.

9
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x