Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Mariusz: widzimy tylko to co jest przed zakrętem….

0
0
głosów
Oceń wpis

To będzie historia podobna do wielu już opublikowanych na łamach niniejszego serwisu. Dla jednych podobna dla innych inna. W każdym razie kolejna dająca świadectwo…

Jakiś czas temu zostałem bez pracy. Zaczyna się banalnie, wiem. Zbytnio się tym nie przejąłem.

W końcu miałem bogate doświadczenie zawodowe i pomyślałem, że to tylko kwestia czasu kiedy znajdę nową pracę. Obawiałem się tylko o swój wiek – 40 na karku mogła stwarzać pewne problemy.

Nawet mi trochę ulżyło ponieważ firma w której pracowałem od dłuższego czasu chyliła się

ku upadkowi i atmosfera była podła. Między czasie urodziło się mi drugie dziecko. Miałem trochę czasu aby odpocząć, zająć się nim, poszukać nowej pracy na spokojnie. Czas upływał, wysyłałem CV… ale nie miałem specjalnej możliwości aby przebierać w ofertach. Po prostu ich nie otrzymywałem.

Po pół roku w końcu coś znalazłem. Zgodziłem się na zarobki dwukrotnie mniejsze niż ostatnie jakie otrzymywałem w poprzedniej firmie ale nie przejąłem się tym. Do pracy było niedaleko a przyszłość była świetlana. Tak w każdym razie się mi wtedy wydawało. Moja historia z nowym pracodawcą trwała pół roku. Rozstaliśmy się nie widząc perspektyw na dalszą współpracę.

Poszukiwanie zajęcia zaczęło się od nowa. Żona musiała wrócić do pracy a ja zostałem sam

z malutkim dzieckiem. Dla niewtajemniczonych powiem tylko, że będąc przy małym dziecku wbrew pozorom nie ma za wiele czasu aby na spokojnie pomyśleć, przeanalizować, skupić się na różnych sprawach.

Czas leciał, zaoszczędzone środki kończyły się … a ja robiłem się coraz bardziej nerwowy i zacząłem walczyć z dzieckiem (faceci powinni wiedzieć o czym piszę) zamiast się nim opiekować,

które było coraz bardziej ruchliwe i angażujące.

To trwało kolejny rok. Starałem się wierzyć, modlić…wszystko bez skutku. W pewnym momencie trafiłem na serwis https://pompejanska.rosemaria.pl i zacząłem sobie czytać różne świadectwa ludzi. Pomyślałem sobie – cały różaniec… przez tyle dni… konsekwentnie? To jakaś niewykonalna masakra.

Zawsze miałem problem z odmówieniem jednej części (jak już musiałem) a co dopiero 3 lub 4. Zresztą nigdy nie lubiłem tej modlitwy. Nie widziałem sensu w klepaniu tyle razy tego samego. Dodatkowo przypomniałem sobie, że kiedyś będąc blisko ludzi z Kościoła Zielonoświątkowego zmarginalizowałem postać Matki Bożej. Pomyślałem sobie… przyszła koza do woza. Byłem już w naprawdę kiepskim stanie psychicznym. Nie miałem już ani siły ani pomysłów co z tą sytuacją zrobić.

Nie pamiętam dokładnie ale w dniu w którym postanowiłem podjąć to szaleńcze wyzwanie

(bo ostatecznie się zdecydowałem) do przedszkola do którego codziennie odprowadzałem córkę przyszła nowa dziewczynka. Przyprowadziła ją mama która była bardzo otwarta i jak się potem okazało stała się kluczową postacią tej opowieści. Ciekawy zbieg okoliczności…

Zacząłem swoją przygodę z nowenną. Na początku nie było łatwo. Starałem się modlić…poprawka klepać zdrowaśki w różnych sytuacjach z mniejszą lub większą wiarą w tym wiarą w powodzenie misji. Na spacerze z synem, w drodze z i do różnych miejsc. Wszędzie gdzie się dało. To było dalekie od ideału. Co ciekawe – wciągało mnie to coraz bardziej i okazało się ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, że jest to wykonalne.

Dziewczynki się polubiły a ja dość często spotykałem się w przedszkolu ze wspomnianą mamą… która cały czas do mnie zagadywała. Nie podobało się mi to z początku ale kolejne spotkania zmieniły moje nastawienie.

Z biegiem czasu za pośrednictwem dziewczynek z „Mamą” spotykaliśmy się coraz częściej.

Nasza znajomość przeniosła się na grunt naszych rodzin, które ostatecznie się zaprzyjaźniły.

Podczas jednej z rozmów zeszliśmy na temat mojej sytuacji. Nic ciekawego się nie wydarzyło. „Mama” wspomniała, że od czasu do czasu są jakieś przyjęcia do firmy w której pracuje i jak się coś pojawi da mi znać.

Czas nadal upływał … i nic się nie zmieniało. Ja nadal konsekwentnie (bo konsekwencja była jednym

z warunków powodzenia misji ) odprawiałem swoją krucjatę. Z moim stanem psychicznym było coraz gorzej zamiast być coraz lepiej.

Między czasie pojawił się temat pracy i wydawało się mi, że to jest dokładnie to o co się modliłem tym bardziej, że decyzja w sprawie mojego zatrudnienia przypadała dokładnie na dzień zakończenia nowenny. Krucjata się skończyła a mnie nie zatrudnili… mimo wykorzystanych nazwijmy

to znajomości.

Poczułem potężnego kaca moralnego. Poczułem się oszukany ale z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że …nasze drogi nie są Jego drogami a Jego naszymi. Obiecałem sobie też, że jeżeli nowenna niczego nie zmieni to się nie obrażę. Będzie mi przykro i źle ale się nie obrażę. To byłoby głupie. Tylko szaleniec gdy się skaleczy złorzeczy swemu Bogu.

Czas jak rzeka…płynął… do momentu aż dobrze już Wam znana „Mama” zadzwoniła abym podesłał swoje CV. Podesłałem. Zostałem zaproszony na rozmowę. Poszedłem. Sprawa dość długo się ciągnęła ale zakończyła się pełnym sukcesem. Po kilku rozmowach, testach, egzaminach pracuję w firmie Mamy . Nie jest to praca moich marzeń. Nie jest tak dobrze płatna jak poprzednia… ale jest.

Nie wiem nawet czy sobie poradzę na dłuższą metę. Lekko nie jest. Nie wiem co będzie dalej.

Czas pokaże. W każdym razie odzyskałem jako taki spokój, przynajmniej na jakiś czas.

Jaki z tego wniosek?

Ci którzy nie wierzą – uznają, że to szczęśliwy zbieg okoliczności. Jeżeli tak – niech im będzie… chociaż to bardzo ciekawy zbieg okoliczności. Ci którzy wierzą – nie będą zdziwieni. W końcu Matka Boża obiecała i słowa dotrzymała. Nie ma w tym nic niezwykłego. Ja byłem sceptykiem, zaryzykowałem, zaufałem wbrew zdrowemu rozsądkowi i jak widać tak po ludzku rzecz ujmując „opłaciło się” .

Z perspektywy czasu muszę przyznać, że wiele się w moim życiu zmieniło. Częściej się modlę,

sprawy z którymi sobie nie radzę polecam instancji, która sobie z nimi na 100% poradzi, nie wiem jak ale sobie poradzi… nawet różaniec (a raczej jego część) odmawiam z własnej i nie przymuszonej woli.

Nie dlatego, że muszę. W dziwny sposób chcę, tak po prostu.

Ten epizod w moim życiu musiał się po prostu wydarzyć z jakiegoś powodu. Wiele spraw przewalutowałem. Teraz wiem, że miał głęboki sens. Zatrzymałem się… aby zrozumieć co naprawdę w życiu jest ważne i przede wszystkim kto. Szkoda tylko, że rok spędzony z dzieckiem zmarnowałem

a był to dar, którego wtedy nie widziałem i nie doceniałem . Nie wiem kiedy sobie to wybaczę…

Co mogę powiedzieć tym którzy nie wierzą, albo tym którzy przeczytali świadectwa z których jasno wynika, że się nie udało?

Zrób to co ja. Zaufaj. Zaufaj wbrew zdrowemu rozsądkowi. Spróbuj. CO MASZ DO STRACENIA?

Módl się jak umiesz a jak nie umiesz to klep. Matka Boża to nie Urząd Skarbowy, nie będzie rozliczać Cię z formy ale z wiary i konsekwencji. Nawet jeżeli będziesz się modlił lub modliła sądząc, że robisz to bez wiary to sama konsekwencja będzie dla niej wystarczającą wiarą.

A jeżeli nie, to… morduj się człowieku dalej ze swoimi problemami jeżeli Ci to sprawia przyjemność

i licz jak umiesz liczyć tylko na siebie i innych ludzi. Zrób jak uważasz ale mam nadzieję, że postąpisz jednak słusznie i dasz Jej szansę  chociaż jedną.

I już na zakończenie. Nie proś o konkrety, np. o konkretną pracę. Proś o pracę. To nie to samo. Zostaw Jej duży margines do działania. Możesz się pozytywnie zdziwić. Nie oczekuj efektów od ręki

i w taki sposób w jaki sobie to wyobraziłeś. Jeżeli się nic nie wydarzy, to nie myśl, że nie zostałeś wysłuchany. Być może jest jakiś powód o którym nie wiesz. Zostaniesz wysłuchany na pewno,

w swoim czasie. Po ludzku widzimy tylko to co jest przed zakrętem….

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

28 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Bożena R.
Bożena R.
27.06.16 18:34

Dziękuję Mariuszu za piękne świadectwo,tak bardzo budujące.Dzisiaj to mój drugi dzień odmawiania Nowenny i takie świadectwa są mi bardzo potrzebne.Jestem na dosłownym życiowym zakręcie i już nie wiem co dalej.Nowenna jest przy mnie od pół roku ale dopiero wczoraj znalazłam odwagę aby się jej podjąć,to duże wyzwanie.Wierzę,że i ja pójdę wreszcie właściwą drogą.Dziękuję Wszystkim,którzy tutaj dodają otuchy.Odezwę się po ukończeniu Nowenny iopowiem o wszystkim.

Błażej
Błażej
30.07.15 14:51

Dziękuje Panie Mariuszu za budujące świadectwo.
Ja niestety od prawie 2 lat bez pracy,pomimo doświadczenia i wykształcenia..
Częściowo opiekuję się córeczką w wieku żłobkowym , jednak dostaję na głowę.
Facet powinien pracować i godnie zarabiać ,a nie siedzieć z dzieckiem , chodź to bywa pięknym doświadczeniem.
Modliłem się nowenną również o pracę,ale bez rezultatu na razie..

joanna
joanna
05.10.15 09:56
Odpowiada na wpis:  Błażej

A radość z bycia na ” tacierzyńskim”? Doceń to, bo dzieci szybko rosną i wyrastają na dorosłych. Apropos krucjaty – za sprawę np. szerzenia wiary chrześcijańskiej – to oprócz osobistych spraw, powinniśmy szczególnie powierzyć się Bogu w przededniu wyborów polskiego rządu, który wreszcie mógłby współpracować zgodnie z Twoją wolą Panie i na Twoją chwałę z prezydentem Polski – danym nam przez Ciebie. Poza troską o nasz kraj moglibyśmy także upatrywać szansy na oświecanie innych ludzi np. Żydów, czy Islamistów, czy Jehowych – niestety nie wierzących w Maryję i nie modlących się do Niej, aby wszyscy którzy błądzą, łącznie z Chrześcijanami… Czytaj więcej »

Teresa.A
Teresa.A
28.07.15 00:04

Mariusz dobrze ze napisałeś świadectwo . I nie masz sobie co wybaczać . Jesteś dzielny facet ….Rycerz Maryi

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:21
Odpowiada na wpis:  Teresa.A

Dziękuję za miły komentarz :). Do rycerza mi daleko 🙂

Anna Dzik
Anna Dzik
27.07.15 23:20

Hm, właśnie dostałam odpowiedź na moje pytania , czy moja nowenna ma sens i czy takie ” klepanie zdrowasiek” można uznać za modlitwę. Z całego serca Ci dziękuję za to piękne świadectwo. Siedzę i sama do siebie się śmieję. Zaczęłam wątpić -dostałam odpowiedź. Lepszego ”kuksańca” nie mogłabym sobie wymyślić. Bóg wie jak działać.

Dorota
Dorota
27.07.15 23:48
Odpowiada na wpis:  Anna Dzik

Aniu Bog daje odpowiedzi na wszystkie nasze pytania tylko musimy nauczyc sie je „slyszec” i zaczyna dzialac juz w momencie jak my zaczynamy sie modlic, chociaz czasem tego nie dostrzegamy.

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:41
Odpowiada na wpis:  Anna Dzik

Dziękuję za miły komentarz :). Kuksańce czasem stawiają na nogi 🙂

kasia
kasia
27.07.15 20:34

PIĘKNE ŚWIADECTWO. Dziękuję

ewa
ewa
27.07.15 19:44

Juz prawie kończę moją pierwszą nowennę i właśnie wczoraj wydarzyło się coś strasznego.Jednak Twoje świadectwo dodało mi sił. Świetnie piszesz.Aż chce się czytać.Powinieneś pisaniem zarabiać robisz to naprawdę nieźle

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:26
Odpowiada na wpis:  ewa

Dziękuję za miły komentarz :). Cieszę się, że Ci pomogło. Mam nadzieję, że to coś strasznego było do przeżycia. Pisaniem raczej nie będę zarabiał na życie. To raczej jednorazowa opowieść :).

Ania
Ania
27.07.15 12:20

Podpisuje się pod wcześniejszymi komentarzami, bardzo piękne świadectwo !!!

Dorota
Dorota
27.07.15 09:43

Piękne świadectwo,niesamowicie umacniające, czasem mam wątpliwości ale widocznie czas realizacji boskiego planu ma swoje miejsce w naszej historii…z pewnością zostałam wysłuchana

Anna
Anna
27.07.15 01:34

Wspaniale swiadectwo Mariuszu!
Ujales w nim wszystko od A do Z. Nic dodac, nic ujac. Mysle,ze kazdy kto watpi w dzialnie nowenny, powinien przeczytac Twoje swiadectwo.

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:30
Odpowiada na wpis:  Anna

Dziękuję za miły komentarz 🙂

Laurencja
Laurencja
27.07.15 00:36

Swietne! JAsne proste Szczere I konkretne! Dziekuje!

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:29
Odpowiada na wpis:  Laurencja

Dziękuję za miły komentarz 🙂

Gosia
Gosia
26.07.15 21:54

Najpiekniejsze świadectwo jakie przeczytalam, dobrze napisane, konkretne a co za tym idzie przemawia do mnie w 150%! 😉 pokazuje, ze z osoby będącej daleko od Pana Boga stałeś się bliski Jemu i Matce Bożej a własciwie byłeś im bliski zawsze tylko dopiero teraz sam zbliżyłeś do do Nich. Dziękuje Ci za to i wierze, że to świadectwo jest w stanie przekonać tych którzy jeszcze się wahają aby odmawiać NP 🙂

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:17
Odpowiada na wpis:  Gosia

Dziękuję za miły komentarz 🙂

BMAJ
BMAJ
26.07.15 21:22

Dzieki za swiadectwo,ja tez odmowilam dwie Nowenny jedna wysluchana na druga czekam ale nie zwatpilam bo ufam mojej Matce Bozej bezgranicznie.Amen

urszulka
urszulka
26.07.15 21:15

SUper świadectwo ,dało mi do myślenia. I ciagle tez mam nadzieje ze maz tez bendzie sie modlił ta piękna modlitwa lub syn.

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:28
Odpowiada na wpis:  urszulka

Dziękuję za miły komentarz :).

Pola
Pola
26.07.15 21:09

Mariusz, bardzo podoba mi się twoje świadectwo, inteligentna, szczera wypowiedź. No i że w końcu jakiś mężczyzna, bo to tu rzadkość. Przebija faktycznie przez twoje wyznanie duża wytrwałość, konsekwencja, pełne zawierzenie, ale i pokora, wciąż krok, i jeszcze krok do przodu. Maryja zrobi co zechce, ale ja ciągle swoje – zdrowaś, zdrowaś, zdrowaś… Tego nam trzeba. Choćby to było klepanie, jak to mówisz, z mniejszą, lub większą wiarą, ale i tak Maryja to doceni. Modlę się podobnie, i ufam, że będzie dobrze, że tak, jak ma być. A jak będzie inaczej, to też się nie obrażę, chwycę ten krzyż „charat… Czytaj więcej »

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:15
Odpowiada na wpis:  Pola

Dziękuję za miły komentarz 🙂

Monika
Monika
26.07.15 19:54

Dziękuję za piękne świadectwo!
To na pewno otworzy oczy lub przemówi do wielu mężczyzn,którzy ufają własnym siłą i liczą tylko na siebie.Życzę wszystkim mężczyzną aby nie wstydzili się różańca tylko przygotowali się na wyprawę swojej własnej krucjaty.Aby podjęli walkę z mocarzami ciemności.Wtedy spokojnie można wygrać każdą walkę i pokonać wojnę.Wiele łask życzę od Boga i Maryi która nas tak bardzo kocha,to nie jest jakieś uczucie, to jest fakt!.

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:19
Odpowiada na wpis:  Monika

Dziękuję za miły komentarz 🙂

Dorota
Dorota
26.07.15 18:19

Dzieki Mariuszu za to swiadectwo. Wszystko dzieje sie po cos, upadamy zeby powstac mocniejszymi. Nic sie nie dzieje przypadkowo , przypadkow nie ma jest tylko Boza logika.Zycze Ci wielu lask i owocow modlitwy. Pozdrawiam serdecznie.

Mariusz
Mariusz
28.07.15 22:12
Odpowiada na wpis:  Dorota

Dziękuję 🙂

28
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x