Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Gosia: Mateńka zawsze przychodzi z pomocą….

Witam serdecznie wszystkich czcicieli Matki Bożej Pompejańskiej. Piszę tu już kolejne moje świadectwo, nowennę odmawiam nieprzerwanie prawie 2 lata, a moja mama jeszcze dłużej i to o niej tym razem chcę napisać.

Dzięki Nowennie mama uprosiła wiele łask dla naszej rodziny , m.in wymodliła sobie zięcia tzn. mojego męża 😉 , a byłam już dojrzałą singielką, ślub brałam w wieku 39 lat, ale dla Boga nie ma nic niemożliwego i nawet w późnym wieku można założyć rodzinę, teraz modlimy się o dzieciątko…

Mama modliła się za swoje dzieci, wnuki, a o sobie Mateńce nie wspominała, bo twierdziła, że wszyscy inni są ważniejsi. A miała poważne problemy ze zdrowiem, trwający kilka lat ból nogi ze wskazaniem do operacji stawu biodrowego. Brała wiele leków przeciwbólowych, które pomagały tylko na chwilę, a przy okazji wyrządziły wiele szkód – rozregulowane ciśnienie, poziom cukru, problemy żołądkowe. A noga bolała dalej, a gdy mówiliśmy o konieczności operacji mama twierdziła, że jeszcze jakoś wytrzyma. A wiadomo , że na operację trzeba długo czekać.

Ból nasilał się coraz bardziej i utrudniał normalne funkcjonowanie, aż mama zaczęła wspominać że może by trzeba o tej operacji pomyśleć.

1 listopada 2016 roku zaczęłam Nowennę w intencji leczenia maminej nogi. No i Matka Boża zadziałała błyskawicznie…. Po konsultacji z lekarzem udało się wstępnie wyznaczyć termin operacji na początek lutego 2017, czyli za około 3 miesiące , a normalny czas oczekiwania to conajmniej 2 lata.

Zanim skończyłam Nowennę mama już była po ostatecznej kwalifikacji z wykazem badań do zrobienia przed operacją. I tak tuż po Nowym Roku zaczęłyśmy załatwiać skierowania, badania. Sporo tego było i wymagało kilkukrotnych wyjazdów do Krakowa , ale Matka Boża nad wszystkim czuwała. Ja kierowca z małego miasta poradziłam sobie z jazdą po centrum Krakowa, ale zawsze mówiłam, że my wszędzie jeździmy we trzy , różaniec w kieszeń i w drogę.

Przed każdym wyjazdem, wizytą u lekarza starałam się odmówić przynajmniej jedną część mojej Pompejanki ( odmawianej juz w innej intencji ) i czułam pomoc Matki Bożej w tych wszystkich załatwieniach. Raz tylko myślałam, że ja mogę sama coś załatwić i tak po dwóch godzinach dzwonienia do różnych lekarzy alergologów nie mogłam znaleźć takiego , który robił wymagane badanie. Zrobiłam sobie przerwę w dzwonieniu, wzięłam różaniec do ręki i po odmówieniu go zaraz dodzwoniłam się do lekarza, który robił potrzebne badania. I później juz wszystko zaczynałam z Maryją i Różańcem.

I tak w ciągu miesiąca udało się zrobić badania, 6 lutego mama miała operację, a po 5 dniach była już w domu.

Mama moja ( 73 lata) twierdziła, ze juz jest stara i nie będzie się uczyć nowości, a ja się uparłam i kupiłam jej telefon komórkowy, żeby mieć z nią kontakt w szpitalu. I tak jej się to spodobało, że 3 godz po operacji dzwoniła do mnie powiedzieć , że już po i jest ok.

Po powrocie do domu szybko dochodziła do sprawności, chodziła po schodach, sama mogła się umyć, nie potrzebowała w ogóle pomocy drugiej osoby.

Mama moja ( 73 lata) twierdziła, ze juz jest stara i nie będzie się uczyć nowości, a ja się uparłam i kupiłam jej telefon komórkowy, żeby mieć z nią kontakt w szpitalu. I tak jej się to spodobało, że 3 godz po operacji dzwoniła do mnie powiedzieć , że już po i jest ok.

Po powrocie do domu szybko dochodziła do sprawności, chodziła po schodach, sama mogła się umyć, nie potrzebowała w ogóle pomocy drugiej osoby.

Miesiąc po operacji zaliczyła 10-dniowy turnus w sanatorium. Trochę się tego obawiałam, bo do tej pory ja z nią wszędzie jeździłam, zawiozłam, załatwiłam, a teraz była zdana na siebie. A był to jej pierwszy pobyt w sanatorium.

Ale Mateńka jej nie zostawiła samej, mama świetnie radziła sobie z dotarciem na zabiegi, wszędzie zdążyła na czas. W drugim dniu pobytu odkryła gdzie jest kaplica i w przerwach między zabiegami chodziła tam, by w spokoju odmówić sobie Różaniec.

Bo mama odmawia Nowennę bez przerwy, intencji nie brakuje.

I tak modląc się za innych wyprosiła , że Mateńka się nią troskliwie zajęła w chorobie.

Ona nigdy nie zawodzi, zawsze przychodzi z pomocą.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Emek
Emek
15.05.17 13:22

Zawiedziona jest takie powiedzenie trochę brzydkie więc je wykropkuje „Miej wyje….. a będzie ci dane” myślę że tu jest klucz dlaczego nie dostają to czego pragną za bardzo się napinają i to nie chodzi tylko o związki ale w ogóle jak koncentrujesz się za bardzo na czymś i nie masz do tego dystansu to ci to nie wychodzi wielu ludzi spotkałem którzy po prostu odpuścili byli już w późnym wieku i powiedzieli sobie co ma być to będzie i zaczęli żyć życiem jakie mieli i nie wiadomi kiedy i skąd znalazło się to czego pragnęli.

Zawiedziona
Zawiedziona
15.05.17 08:37

Jak Ty to zrobilas ze wymodlilas sobie meza ? Ja juz kilkanascie lat sie modle i nic , tak bardzo mi doskwiera samotnosc , zwlaszcza ze mieszkam z Mama ktora jest juz w podeszlym wieku , wiem ze dla Pana Boga nie ma rzeczy niemozliwych ale ja juz nie mam nadziei a to juz jest chyba najgorsze co moze byc, wiem ze dla niektorych to moze byc takie uzalanie sie nad soba , ale ja juz nie mam sil .

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x