Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Kasia: Bądź wola Twoja…

Nowennę Pompejańską zaczęłam odmawiać w niezwykle ważnej dla mnie intencji. Gdyby nie chodziło o sprawę życia i śmierci, zapewne nie podjęłabym tak ogromnego wysiłku, bo tak na początku postrzegałam Nowennę.

Okazało się jednak, że moja mama ma rozległy nowotwór. Postanowiłam modlić się właśnie Nowenną prosząc o cud uzdrowienia. Odmówiłam jedną, a potem rozpoczęłam następną. Niestety na początku części dziękczynnej drugiej Nowenny mama odeszła do Boga. Minęły zaledwie trzy miesiące od diagnozy.

Mogę powiedzieć bez wahania, że były to trzy najgorsze miesiące mojego życia. Mimo, że mam już własną rodzinę, męża i kochaną córeczkę, mama pozostawała w moim życiu niezwykle ważną osobą. Stan mamy pogarszał się z każdą chwilą. W ostatnim tygodniu, który spędziła już w hospicjum, choroba postępowała w galopującym tempie. A ja cały czas, do samego końca wierzyłam, że Bóg dokona rzeczy po ludzku niemożliwej. Jednocześnie jednak wiedziałam, że to nie moja wola, ale jego musi się stać.

Kiedy dostałam wiadomość o śmierci mamy, nie czułam żalu, że moja prośba nie została spełniona. Był we mnie jakiś dziwny spokój. Oczywiście, przeżywałam, wypłakałam to, co było do wypłakania, a cała sytuacja wydawała mi się mocno nierzeczywista. Choroba dosłownie zmiotła ją w trzy miesiące. Nie zobaczy zdjęć z pasowania na przedszkolaka swojej ukochanej Milci (tak mówiła zawsze o swojej wnuczce), nie będzie uczestniczyć w jej czwartych urodzinach, nie będzie widziała jak staje się coraz bardziej rezolutna i mądra. To boli mnie najbardziej…Tak bardzo ją kochała…Milka była jej oczkiem w głowie. Zrobię wszystko, żeby babcia pozostała głęboko w sercu i pamięci swojej wnuczki. To moje największe zobowiązanie wobec mamy.

Głęboko wierzę, że mam teraz w niebie dwie mamy, tę która odeszła i Maryję i obydwie otaczają nas swoją opieką. To trudne świadectwo, bo przecież to, o co tak usilnie prosiłam nie zostało spełnione. Jestem jednak pogodzona z wolą Boga. Mam całkowitą pewność, że gdyby nie Nowenna cały ten czas choroby mamy, zniszczyłby mnie. Wobec raka jest się czasami całkowicie bezradnym. I to ta bezradność jest najgorsza. Patrzysz na osobę, która jeszcze dwa miesiące temu żyła zupełnie zwyczajnie i widzisz jak ta bestia ją niszczy z każdym dniem. Pojawia się ból, który może uśmierzyć tylko morfina. Zaczynają się zaniki świadomości. To po ludzku jest nie do przejścia. Tylko Bóg może dać siłę, żeby przynajmniej próbować się z tym zmierzyć. Bóg i Maryja. Codzienne odmawianie Nowenny dodawało mi siły. Kiedy każdy dzień stał pod znakiem zapytania ta modlitwa była jedynym stałym elementem. Uciekałam w nią kiedy chciało się wyć z bezsilności, strachu i smutku.

Teraz, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jestem bliżej Boga. Wiem, że to działanie Maryi. I kiedy myślę o tym dlaczego to wszystko skończyło się tak, a nie inaczej, to nie staram się na siłę znaleźć odpowiedzi. Wierzę natomiast, że to wszystko było „po coś”. Wierzę też, że tą Nowenną wymodliłam dla mamy spokojną śmierć i podejmę jeszcze nie jedną, aby wymodlić dla niej Raj.

Kiedy któregoś dnia jadąc do mamy do hospicjum zapytałam mojej córki co mam powiedzieć od niej babci. Czteroletnie dziecko odpowiedziało mi powiedz jej, że spotkamy się w niebie i nazbieram dla niej malinek. Dzieci są chyba mądrzejsze, niż nam się wydaje… DO ZOBACZENIA MAMO…

Przepraszam, jeżeli to świadectwo nie do końca daje nadzieję, ale jest moje. Innego na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie napisać. Powiem tylko, że zaczęłam kolejną nowennę. Bóg zabrał jedno życie. Teraz modlę się o to, aby dał nowe. Moja intencja dotyczy bowiem poczęcia upragnionego dziecka.

0 0 głosów
Oceń wpis
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewa
Ewa
28.11.16 23:09

dr Michael NEWTON „Wędrówka dusz” i „Przeznaczenie dusz” – Kochani przeczytajcie te dwie pozycje. REWELACJA. Moja ukochana Mama odeszła w miesiąc po moim wyjeżdzie do pracy za granicę. Przeżywam to cały czas każdego dnia i każdego dnia modlę sie za moich Rodziców i dusze czyśćcowe, zamówiłam też na cały grudzień msze GREGORIAŃSKIE. Ale wiem, że Mama żyje bo przyszła do mnie i odezwała się moim imieniem innym razem pocałowała mnie w ramię, jest w moich snach. Czytajcie też wszystkie bestsellery Merlina Carothersa „Tajemna broń Boga”, „Moc uwielbienia” czy „Od wiezienia do wdzięczności” – cudowne i radosne książki. Módlcie się za… Czytaj więcej »

Teresa
Teresa
26.11.16 19:36

Kasiu Twoja śp.Mama Wasze radosci bedzie przeżywać z Wami .Po drugiej stronie nasi najbliżsi wiedzą co u nas się dzieje

Malgorzata
Malgorzata
26.11.16 19:15

Dziękuję za świadectwo przeżywam to samo w tej chwili

Alberto
Alberto
26.11.16 18:54

Bardzo Pania rozumiem bo i ja stracilem niezbyt dawno najukochansza osobe na swiecie, Od tego czasu trudno jest mi znalezc miejsce na ziemi, dawne zainteresowania,hobby poszly w kat, nie ma z kim rozmawiac, podzielic sie spostrzezeniami, ale jak slusznie zauwazyl Alik nigdy nie nalezy zapominac o tym, ze na ziemi jestesmy tylko przejazdem i celem boskim nie jest nasze szczescie, a danie nam mozliwosci na zarobienie sobie zbawienia. Wtedy jest latwiej zaakceptowac strate bliskiej osoby czy nawet nieszczescia ktòre na nas splywaja. Pozdrawiam Alberto

alik
alik
26.11.16 18:35

ziemia nie jest miejscem docelowym człowieka i o tym należy pamiętać, im bardziej wrośniemy w ziemskie sprawy, rzeczywistość tego świata tym bardziej będziemy cierpieli sami odchodząc czy patrząc na umieranie naszych bliskich. twoje świadectwo jest piękne, bo autentyczne,najgorsze to jest traktowanie Boga jak dżina czy złotej rybki która ma spełniać nasze zachcianki, nie ma wtedy zaufania Bogu, nie ma powiedzenia „Jezu ufam tobie”, jest zaprzeczenie tym słowom i żądanie od Boga realizacji naszych zapatrywań na ziemskie wydarzenia. nie ma słów „bądź wola Twoja” ale zastępuje je „bądź wola moja”. tylko czy jeszcze w takiej relacji czy Bóg jest jeszcze Bogiem… Czytaj więcej »

5
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x