Byliśmy i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z trzydziestoparoletnim stażem, obdarowanym czwórką dzieci i trzyletnią wnuczką. We wrześniu 2010 roku mąż zachorował na nowotwór krwi – chłoniaka.Diagnoza ta, mnie i męża bardzo zasmuciła i bardzo to wspólnie przeżywaliśmy ale każdy w inny sposób…
Mąż poddał się leczeniu operacyjnego wycięcia guza a w drugiej połowie listopada zaczął cykle chemioterapii. Jesteśmy wierzącymi katolikami, więc prosiliśmy członków naszej wspólnoty parafialnej i innych znajomych – w tym naszych zakonników dominikańskich o wsparcie modlitewne i duchowe. Dostaliśmy od jednego z ojców dominikańskich pracującego na misjach w Witebsku wskazówkę, aby modlić się Nowenną Pompejańską o uzdrowienie z choroby nowotworowej męża. Nowennę zaczęliśmy 1 grudnia zaznaczając dzień jej rozpoczęcia w kalendarzu.
Modliliśmy się Nowenną co dziennie ,dołączając jeszcze modlitwę zawierzenia się Panu Jezusowi i prosząc o wstawiennictwo Św. Peregryna (Święty od nowotworów).
Pod koniec stycznia zawiozłam męża na trzeci cykl chemii i gdy po pięciu godzinach przyjechałam to się okazało ,że mąż stał się ofiarą błędu medycznego i doszło do wynaczynienia najgorszej w skutkach ubocznych – bo niszczącej tkanki mięśni i ścięgien , „czerwonej” chemii…
Ręka była bardzo opuchnięta ,bolesna,twarda i czerwona – pojechaliśmy do domu i zastosowaliśmy okłady z lodu na przemian ze smarowanie maścią z jodem wg zaleceń lek.
Żrące działanie chemii na tkanki jednak posuwało się dalej i była ciągle wielka bolesność i bez silnych środków p/bólowych 3x dziennie mąż się nie obywał.
Modliliśmy się jednak nieprzerwanie modlitwą Nowenny Pompejańskiej ,chociaż bywały chwile gdy mąż po następnej dawce chemii czuł się bardzo osłabiony a dodatkowo ból reki się wzmagał to modlił się leżąc w łóżku.
Z medycznego punktu widzenia obraz kliniczny po podaniu chemii po za żyłę po ok.dwu i pół miesiącach kończy się wypadnięciem części martwiczej tkanki i towarzyszy temu silny ból.
Byliśmy w trakcie drugiej edycji Nowenny Pompejańskiej i był 24 marzec 2011(dwa miesiące i 24 dni po wypadku podania po żyłę).
Mąż zadzwonił do mnie do pracy ,że nie radzi sobie z bólem chociaż zażył już podwójną dawkę p/bólowego środka,prosił abym przyjechała szybciej. Przyjechałam do domu i próbowałam stosować różne okłady ale ból był tak silny ,że nic nie pomagało. Mąż opisywał ból jak gdyby ktoś miażdżył rękę kleszczami i wyrywał mięsień na żywca…
Zbliżała się godzina 15-ta -zaproponowałam modlitwę do Miłosierdzia- Koronkę…
Usiedliśmy do modlitwy wcześniej niż zazwyczaj i pomimo silnego bólu ręki-zaczęliśmy modlitwę od Koronki …później Nowennę Pompejańską .Gdy skończyliśmy o 16-tej mąż powiedział ;”chce mi się spać”(był po nieprzespanej nocy ,zmęczony bólem).Pytam „nie boli Cię?” ;odpowiada; „nie boli…” i poszedł spać.Przespał całą noc i następnego dnia też go nie bolało,poszliśmy do Kościoła bo był to Dzień Świętości Życia;Zwiastowanie Maryi.
Dziękowaliśmy Maryi za otrzymaną łaskę i podjęliśmy Duchową Adopcje.
Od tego czasu ręka nie bolała zaczęła się goić ,cofał się stan zapalny- pozostały blizny…i mała niepełnosprawność.
Nadal modlimy się wspólnie, każdy dzień inną Tajemnicę Różańca. Chciałam również dodać ,że w czerwcu 2011 badania TK i szpiku kostnego wykazały, że NIE MA OGNISK NOWOTWOROWYCH. Jesteśmy szczęśliwi i wdzięczni Maryi i Jezusowi za otrzymane łaski zdrowia.
Dla nas był to cud!
Chwała Panu!
Maria
Zobacz podobne wpisy:
Tadeusz: Rak żołądka
Dominika: Wdzięczna za ogrom łask
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Bóg jest wielki w swoim Miłosierdziu
Piękne świadectwo, pani Mario. To jest bardzo ciężka i podstępna choroba, chwała Bogu za łaskę uzdrowienia dla Pani Męża. Dziękuję za to świadectwo, już drugi raz odmawiam Nowennę, i dzięki Pani świadectwu i łasce którą dobry Bóg Was obdarzył , mam większą wiarę. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Z Panem Bogiem!
Dzisiaj zaczynam odmawiać Nowennę Pompejańską .Wierzę ,że mi pomorze .