Pragnę podzielić się świadectwem odprawionej Nowenny Pompejańskiej w intencji duchowo adoptowanego dziecka poczętego zagrożonego zagładą. Duchowej adopcji podjęłam się 2 lipca 2023 roku we wspomnienie Matki Bożej Licheńskiej.
Składając przyrzeczenie postanowiłam w każdą niedzielę ofiarować komunię św. w intencji tego dziecka i jego rodziców. Podjęłam także dobrowolne wyrzeczenie i byłam pewna, że wytrwam. Na dłuższą metę nie udało się… i właściwie zlekceważyłam. Maryja, przez której ręce codziennie się modliłam, musiała z tego powodu bardzo cierpieć. Miesiąc listopad nie był dla mnie zbyt łaskawy. W połowie miesiąca się rozchorowałam i przez cały tydzień mogłam uczestniczyć we Mszach św. jedynie on-line. To była jednak łaska, którą odkryłam podczas niedzielnej Mszy transmitowanej z bazyliki Nawiedzenia NMP w Hałcnowie. Warto nadmienić, że z Hałcnowa wyrusza co roku w weekend majowy Diecezjalna Piesza Pielgrzymka do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.
W latach 2016-2018 udało mi się po trzykroć uczestniczyć w pielgrzymce. Wydawało mi się, że tylko tyle łączy mnie z Hałcnowem, a podczas choroby przekonałam się, że nawet on-line spływają łaski z Cudownej Piety. Tę niedzielną Mszę ofiarowałam za dziecko z duchowej adopcji, przyjąwszy wówczas komunię św. na sposób duchowy. W hałcnowskiej bazylice w ołtarzu głównym Matka Bolesna trzyma martwe Ciało Syna, a ja prosiłam by podobnie przytuliła to dziecko. Po komunii miałam wewnętrzne natchnienie, by tę duchową adopcję zakończyć w 2024 roku odprawieniem Nowenny Pompejańskiej.
Po Mszy zajrzałam od razu do kalendarza i uznałam, że najodpowiedniejszym terminem będzie rozpoczęcie nowenny w Środę Popielcową. Wielki Post wiąże się przecież nie tylko z Męką Pana Jezusa, ale także Matki Bolesnej. Tak się złożyło, że zakończenie przypada w Święto Bożego Miłosierdzia.Już na początku lutego zaczęłam się powoli przygotowywać do nowego okresu liturgicznego. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam niewierna przez pół roku nie wywiązując się z podjętego wyrzeczenia. Postanowiłam, by chociaż w Wielkim Poście to nieco naprawić i na dłuższą metę odpuścić sobie nagminne korzystanie ze smartfona.
13 lutego ofiarowałam część różańca za dusze w czyśćcu cierpiące, prosząc je zarazem o obdarzenie mnie numerem miesięcznika „Różaniec”, z którym następnego dnia rozpocznę odprawianie Nowenny Pompejańskiej. Sięgnęłam do segregatora i wyjęłam archiwalny numer zatytułowany – „Jak paciorki różańca…”. Okładkę zdobi Matka Boża z Dzieciątkiem, trzymającym w ręku różyczkę a drugą rączką usilnie chce złapać – zwisający z dłoni Matki – różaniec. Zdałam sobie sprawę, że podobnie i dziecko adoptowane duchowo domaga się tej modlitwy. W Środę Popielcową o poranku rozpoczęłam Nowennę „nie do odparcia”. Prosiłam o Boże Miłosierdzie dla tego dziecka, by przyszło na świat otoczone miłością i wzrastało na Bożą Chwałę.
Postanowiłam chociaż w części błagalnej odmawiać każdego dnia również część światła ustanowioną przez św. Jana Pawła II. Od marca rozpoczęłam miesięczne nabożeństwo do św. Józefa, korzystając z modlitewnika wyd. Rosemaria. W pierwszą sobotę marca miałam okazję pojechać na zorganizowaną pielgrzymkę na Jasną Górę. Na pielgrzymce wszystko – o dziwo – „kręciło się” wokół św. Józefa, także nabożeństwo Drogi Krzyżowej na wałach jasnogórskich. Jego życie zostało wplecione w rozważania odczytywane przy każdej z XIV stacji. Na godzinę 16, wszyscy pielgrzymi wraz z Bractwem Korony Królowej Polski, mieli się zgromadzić w bazylice. Z braku wolnych miejsc zajęłam miejsce na stopniu bocznego ołtarza ze św. Józefem, gdzie ulokowali się także inni pielgrzymi. Do godziny 16 pozostało jeszcze ponad godzinę czasu, który wykorzystałam z powodzeniem na odprawienie Nowenny Pompejańskiej u podnóża Obrazu św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus. Nigdy jeszcze tyle godzin nie spędziłam przy tym ołtarzu – aż do Apelu Jasnogórskiego. W części dziękczynnej odmawiałam tylko trzy części różańca z racji piętrzących się obowiązków związanych z przygotowaniem do Wielkanocy. Tak upływały zwyczajne, szare marcowe dni, ale 18/19 marca okazał się przełomowy.
18 marca w ośrodku zdrowia, za zleceniem lekarza, w samo południe miałam założony holter ekg. Wracając z poradni w wiosennym płaszczu, czułam się nieco dziwnie ponieważ holter w okolicy brzucha wyraźnie odstawał. Przez resztę dnia czułam się skrępowana, jakby na uwięzi, mimo że mogłam wykonywać swobodnie wszystkie codzienne czynności oprócz… całkowitego zakazu korzystania ze smartfona. Wieczorem z holterem poszłam do kościoła. Przypadał akurat drugi dzień rekolekcji parafialnych, które tego dnia były poświęcone godności kobiety i macierzyństwu.Noc nie zapowiadała się dla mnie ciekawie, bo zalecaną pozycją było leżenie na plecach. Leżąc w tej zdrowej, ale niewygodnej dla mnie pozycji, przez długie godziny nie potrafiłam zasnąć.
To był czas na rozmyślanie i modlitwę. Zdałam sobie sprawę, że Matka Bolesna poleciła odmówienie Nowenny Pompejańskiej, by zadośćuczynić swej niewierności w korzystaniu ze zniewalającej zdobyczy techniki. Po północy (19 marca) rozpoczęłam modlitwę Nowenną Pompejańską i czułam się wtedy rzeczywiście jak matka oczekująca szczęśliwego rozwiązania. We wspomnienie św. Józefa w samo południe doczekałam się „szczęśliwego rozwiązania”, gdy pielęgniarka zdjęła mi holter ekg. Miałam przy tym uczucie, że to dziecko przyszło szczęśliwie na świat we wspomnienie tego Wielkiego Patrona – przybranego ojca Pana Jezusa. Myśli dziecka na aplikacji „Adoptuj życie” w dniu 19 marca mogły rzeczywiście sugerować zbliżający się poród – „U mamy jest przytulnie, choć bardzo ciasno. Chciałabym się stąd wydostać. Nie wiem jeszcze jak, ale może znajdę jakiś sposób”. Wierzę, że św. Józef znalazł sposób! Pomógł dziecku i matce, jak niegdyś Maryi gdy nadszedł czas rozwiązania. We wspomnienie św. Józefa trafił się także wyjątkowy numer miesięcznika – „Pokój ludziom dobrej woli”, z którym odprawiłam Nowennę Pompejańską. Okładkę zdobiła scena narodzin Pana Jezusa w stajence betlejemskiej.
Tego dnia w ostatni dzień rekolekcji, przed rozpoczęciem Mszy św. podszedł do mnie kapłan wręczając biały długopis z praktyczną, gumową końcówką do smartfona. Powiedział, że mam pisać… i pisać. O czym? Nie musiałam się długo zastanawiać. Najwyraźniej to był to już najwyższy czas, by ogarnąć owe 9 miesięcy swej 15 Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą. Rozpoczęłam pisanie, ale kontynuowałam dalszą modlitwę adopcyjną oraz Nowennę Pompejańską.
6 kwietnia po raz ostatni odmówiłam modlitwę za dziecko adoptowane duchowo. Następnego dnia w Święto Bożego Miłosierdzia po raz ostatni odmówiłam Nowennę Pompejańską odmawiając także tajemnice światła. Trafił się numer „Różańca” ze Świętą Rodziną na okładce, a tematyką rozważań było właśnie dziecko.
Szczególnie dziękuję Matce Bożej, że zatroszczyła się o to dziecko rzeczywiście jak najlepsza MATKA, wskazując na Nowennę Pompejańską. Inaczej duchowa adopcja jedynie w moim wydaniu – byłaby tym razem bardzo uboga. Wypada również podziękować Jej Oblubieńcowi – św. Józefowi. Zawsze na czasie są słowa „Idźcie do Józefa, On Wam dopomoże”.
Zachęcam w tych trudnych i niepewnych czasach do podjęcia się Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą, a także skutecznemu miesięcznemu nabożeństwu do św. Józefa, które ułożył Bartolo Longo.
Zobacz podobne wpisy:
Gabriela : Wsparcie św. Józefa
Natalia: o powrót Ukochanego
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański