Z początkiem grudnia zaczęły się u mnie jakieś dziwne problemy zdrowotne, pieczenie albo zimno w lędźwiach, które szybko zaczęło promieniować także do obu nóg, do miednicy, czasem także w górę klatki piersiowej. Napady dreszczy na przemian z napadami gorąca. Kłucie w nogach.
Kiedy siadałam po chwili to wszystko jeszcze bardziej się nasilało, pieczenie i ból, więc unikam tego jak tylko mogę, praktycznie od grudnia nie siedzę (jest marzec…). Pierwsza myśl była taka, że to coś od kręgosłupa i w zrobionym rezonansie wyszło, jakaś nie za duża przepuklina, ale w opisie każdego odcinka mojego kręgosłupa dużymi literami było napisane „bez cech ucisku”, objawy niespecyficzne… I tak zaczęła się wędrówka po specjalistach, fizjoterapeuci, neurolog, neurochirurg, ginekolog, osteopata… Każdy mówił co innego a ja po praktycznie 2 miesiącach dalej tak naprawdę nie wiedziałam co mi jest.
Od tygodni moje życie wygląda tak, że albo leżę albo chodzę po domu… Nie mogę siedzieć, nie mogę za długo stać… Przez kilka tygodni nie byłam w stanie pójść na mszę św. W niedzielę, 11 lutego, w którą przypadał dzień chorych, przyjechał do mnie kapłan z posługą sakramentalną, w tym też z sakramentem chorych. Dzień później zobaczyłam kątem oka, że na moim stoliku leży ulotka o Nowennie Pompejańskiej, ale jakoś tak specjalnie nie zwróciłam na to uwagi. We wtorek wzięłam ją do ręki i zapytałam mojego męża kto tu to dał. A on powiedział że to on tu położył, bo mu skądś wypadła. Mniej więcej wiedziałam o co w tej Nowennie chodzi, ale wtedy tak się bardziej zainteresowałam i pomyślałam że policzę kiedy bym skończyła tę Nowennę jeśli ją zacznę, ale ponieważ to już było takie wczesne popołudnie to liczyłam od następnego dnia a to była Środa Popielcowa. I wyszło mi że skończę w Niedzielę Miłosierdzia. I pomyślałam że to brzmi dobrze… I że spróbuję, będę się modlić. I zaraz przyszła też druga myśl, żeby otworzyć Pismo Święte.
Nie często otwieram tak spontanicznie Pismo Święte, ale wtedy wzięłam do ręki i otwarłam. Otwarło mi się na Ewengelii wg św. Marka, gdzie była mowa o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok i córce Jaira. Kobieta cierpiaca na krwotok… Ile wyciepiała od lekarzy a nikt jej nie pomógł. Trudna do zdiagnozowania jak ja… I ją poprosiłam o pomoc w tej walce… I tak zaczęłam tę Nowennę w intencji uzdrowienia z tej choroby ktora tak bardzo utrudnia mi codzienne życie jeśli taka jest wola Boża. W tym samym tygodniu, z czwartku na piątek, miałam taki sen… Śniło mi się że siedzę przy biurku na krześle i pracuje i nagle zorientowałam się ze nic mnie nie boli mimo tego że siedzę. Jak się w tym śnie zorientowałam to byłam tak bardzo szczęśliwa. Pomyślałam że to znak dla mnie, że tak właśnie będzie…
Pierwsza niedziela Wielkiego Postu. Tak bardzo chciałabym pójść do kościoła. Przełamałam się i pojechałam z rodziną, choć tę mszę i kolejne spędzam głównie spacerując w przedsionku lub na dworze, bo dalej ciężko mi dłużej stać i trudno siedzieć. Ale jestem na mszy św. a wcześniej nie byłam w stanie pójść. Odmawiając Nowennę miałam taką myśl, że w połowie odmawiania dostanę informacje z ZUS o przyznanym mi sanatorium i właśnie tak się stało. Teraz czekam na termin i druga myśl, że stanie się to po zakończonej Nowennie. Do końca mam jeszcze 16 dni. Na razie fizycznie czuję się tylko trochę lepiej. Ale zaufałam Maryi, jest moją Nadzieją. UFAM ŻE NIE ZOSTAWI MNIE BEZ POMOCY i mam nadzieję jeszcze dokończyć to świadectwo…
Magda
Zobacz podobne wpisy:
Izabela: Dostanie się na studia
Beata: Najpiękniejszy Dzień
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański