Zaledwie tydzień po zaręczynach u mojej narzeczonej, na podstawie rezonansu, zdiagnozowano straszną chorobę, jaką jest stwardnienie rozsiane. Narzeczona od zawsze powtarzała, że to byłaby najgorsza choroba, na jaką by mogła zachorować i zawsze się jej obawiała. Lekarz, który był wybitnym znawcą tej choroby powiedział, że jest to na 99% procent ta choroba, co nas strasznie zdołowało. Na ostateczne badania, które miały potwierdzić diagnozę, mieliśmy czekać kilka miesięcy.
W tym czasie zaczęły pojawiać się objawy charakterystyczne dla tej choroby, które się nasilały, a narzeczona czuła się coraz bardziej przygnębiona. Pewnego dnia moja mama powiedziała, że kiedyś modliła się Nowenną Pompejańską za mojego tatę o uzdrowienie i modlitwa została wysłuchana. Również kiedyś odmówiłem tę modlitwę i również została po wielu latach wysłuchana. Postanowiłem modlić się Nowenną do Matki Bożej, aby okazało się, że moja ukochana jest zdrowa i tego samego dnia zacząłem modlitwę.
Jak wówczas spostrzegłem, od tego jednego dnia do dnia badania były dokładnie 54 dni. Podczas modlitwy objawy nie ustępowały, choć dalej były łagodne jak na stwardnienie rozsiane. Będąc już w szpitalu, czekaliśmy tydzień wśród innych biednych pacjentów chorych na opisywaną chorobę. To bardzo mocno uderzyło narzeczoną. Jak się jednak okazało, według badań płynu mózgowo-rdzeniowego okazała się całkowicie zdrowa, a zmiany na rezonansie okazały się wynikać tylko ze zwykłego niedoboru witaminy B. Matka Boża wysłuchała naszych modlitw i mogliśmy cieszyć się przygotowaniami do ślubu.
Jakiś czas potem w wyniku ogromnego stresu z tym związanym, jak i wieloma innymi wydarzeniami, dostałem wielodniowego kołatania serca oraz ataków paniki z tym związanych, ponieważ obawiałem się również pewnej choroby serca, którą ma moja mama. W tamtym czasie okazało się wszystko w porządku, ale teraz powróciło to z objawami jeszcze bardziej przypominającymi niniejszą nieprzyjemną chorobę serca. Również odkąd pamiętam bardzo nie chciałem mieć tej choroby, na którą cierpiała moja mama.
Nie wiem czy to wynik nerwów czy faktyczna choroba, ale dziś postanowiłem zawierzyć to Matce Bożej w Nowennie Pompejańskiej i ubłagać, abym nie doświadczył tej choroby, a swoje zdrowie poświęcił na posługę dla innych. Mam teraz duże pragnienie w sercu, abym mógł to zdrowie wykorzystać dla Królestwa Niebieskiego i nie mogę się doczekać, mam nadzieję na podzielenie się z Wami łaskami związanymi z uzdrowieniem.
Zobacz podobne wpisy:
Kasia: Wyrwanie ze szponów śmierci
Justyna: Uzdrowienie męża, przez nowennę pompejańską
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański