Długo zbierałam się za napisanie tego świadectwa. Ale skoro obiecałam, to muszę to zrobić. Tym bardziej, że dotknął mnie kryzys wiary i czuję, że może wbrew niemu powinnam opisać swoją historię. Zacznę od tego, że odmówiłam dwie nowenny pompejańskie – jedna po drugiej, a więc udało mi się wytrwać w naprawdę trudnym wyzwaniu.
Powodem modlitwy było rozstanie z partnerem, z którym spędziłam kilkanaście lat. Miał być moim mężem. Był to piękny i poważny związek, lecz do czasu. W jego życiu pojawiła się inna kobieta, odsuwaliśmy się od siebie coraz bardziej, aż wreszcie stało się to, czego najbardziej się bałam. Mój partner postanowił zrobić sobie „przerwę”, a tak naprawdę odszedł do nowej miłości.
Modliłam się gorliwie o jego powrót, o to, abyśmy to naprawili, wzięli ślub i żyli w zgodzie z wiarą. Nic się nie zadziało. Zero kontaktu, zero rozmowy, jedynie co mnie spotykało, to ciosy z jego strony, czyli zdjęcia (takie mamy czasy) udostępniane w mediach społecznościowych, które miały pokazać wszystkim, jaki jest teraz szczęśliwy. Moje zdrowie psychiczne zostało zrujnowane. Wchodziłam na jego profile i cierpiałam coraz bardziej, ale nie ustawiałam w modlitwie.
Dotarłam do końca drugiej nowenny i….. nic. Kompletnie nic. Później zupełnie nagle odeszła moja mama i w moim życiu działo się dużo złego. Ja natomiast pokornie chyliłam czoła i czekałam na pomoc z Góry. Przestałam wchodzić na jego media społecznościowe, uspokoiłam się, żyłam i czekałam, choć raczej przypominało to wegetację. Ostatecznie minęło kilka miesięcy i zupełnie przypadkiem poznałam pewnego cudownego mężczyznę. Jest dziś moim partnerem, za chwilę zostanie mężem.
W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że spotka mnie taka miłość. Byłam przekonana, że to tamta, o którą tak się modliłam, była tą jedyną. Nieprawda. Bóg wiedział, co robi. Teraz kocham najmocniej i jestem kochana bez granic. Teraz jestem w relacji pełnej uczuć, szacunku i wzajemnego wsparcia.
Miłość wypełnia każdą komórkę mojego ciała i wiem, ze to nie jest przypadek, a Boża wola. Dlaczego? Otóż rozstanie z poprzednim partnerem spowodowało, że wróciłam do domu rodzinnego na kilka miesięcy – to oznacza, że zupełnie nieświadomie mogłam spędzić z mamą ostatnie jej chwile. Nie chorowała, nikt nie wiedział, że odjedzie w przeciągu kilku tygodni. Gdyby nie rozstanie, żyłabym dalej w innym mieście i nie spędziła z mamą tych kilku jej ostatnich miesięcy. Aż mi łzy stają w oczach, kiedy to piszę, bo tu nie było miejsca na przypadek. Wiem to.
Wszystko musiało potoczyć się takim rytmem i tak naprawdę otrzymałam dar. Poza tym dziś, z innym spojrzeniem na sprawę, mogę przyznać, że skoro mój były zdradził wtedy, to mógłby zrobić to kiedykolwiek… wtedy nie pożegnałabym mamy, może mielibyśmy już ślub i dzieci – co wtedy, co bym zrobiła? Musiałabym unieść dużo cięższy krzyż. A nie jestem najmłodsza i mogło tak się stać. Dziś czuję się spełniona w miłości, będzie ślub, będzie dom pełen radości, dzieci i zwierząt.
Czasami efekty modlitwy przychodzą po czasie. Czasami coś, co wydaje nam się najlepszym rozwiązaniem, jest najgorszym węzłem. Trzeba zaufać Panu i ja ogromnie wierzę w to, że On nas słyszy i chcę dla nas jak najpiękniejszego życia.
Zobacz podobne wpisy:
Sylwia: Miłość dla bliskiej osoby
Mateusz: Miłość i praca, które nadeszły
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Cudowne świadectwo, dziękuję
piękne świadectwo!
Pani Agato przytoczę słowa pieśni „Co postanowisz Boże niech się ziści,niech się Twoja wola stanie.Ale broń mnie od nienawiści,od pogardy uchroń Panie”Wszystkiego dobrego życzę.Beata.