Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Beata: Swoje życie oddaję Matce Bożej

0 0 głosów
Oceń wpis

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Chciałam się podzielić tym, co dane mi było przeżyć podczas ostatniej Pielgrzymki do Medjugorje. A więc zacznę od początku.

W 2014 roku pierwszy raz pojechałam do Medjugorje, ale cały czas czułam niedosyt, ponieważ to był tylko jeden dzień przy okazji pobytu na wakacjach w Chorwacji. Cały czas tęskniłam za tym Miejscem. Wzywałam pomocy naszej ukochanej Matki, aby pomogła w trudzie codziennego życia, w rozwiązaniu wielu spraw, które wydawały się być tak po ludzku nie do rozwiązania. Czułam Obecność Królowej Pokoju i ufałam, że mi pomoże. Od koleżanki z pracy dowiedziałam się, że jest taka nowenna nie do odparcia, która mi pomoże, że mam sobie poszukać w internecie, ale wymaga poświęcenia dużej ilości czasu. I tak zrobiłam. Znalazłam Nowennę Pompejańską. Jednak zanim zaczęłam się modlić, minęło sporo czasu. Bałam się, że nie dam rady, że nie starczy mi czasu w ciągu dnia na to, żeby poświęcić tyle czasu na modlitwę. Dodatkowo nie potrafiłam wybrać intencji. Po prostu było ich zbyt wiele i nie wiedziałam, jaką wybrać. Teraz wiem, że ten zły robił wszystko, żeby mnie odciągnąć od bliższego spotkania z Maryją – Królową Różańca Świętego.

W nocy z 8 na 9 listopada 2014 roku miałam wspaniały sen, który zmienił wszystko. Był to tak realny i wyjątkowy, że pamiętam go do dziś. Przyśniła mi się Matka Boża Niepokalana. Była ubrana w białą sukienkę i niebieski płaszcz. Cała promieniała. Pamiętam jasność, pokój serca i wszechogarniającą radość. Zrozumiałam Słowa, które Matka Boża skierowała do mnie, ale to były Słowa prosto z Jej Serca (niewypowiadane ustami) – taka jedność dusz. Poczułam w sercu „Nie bój się. Nie lękaj. Zaufaj tylko. Wszystko będzie dobrze”. Dało mi to taką nadzieję, wiarę i siłę, że od tego momentu zmieniło się moje patrzenie na problemy, z którymi często nie dawałam już rady. Zrozumiałam, że Matka Boża dała mi znak, żebym nie poddawała się i żebym Jej zaufała i Jej powierzyła wszystko.

9 listopada 2014 roku rozpoczęłam moją pierwszą w życiu nowennę pompejańską w intencji, która wtedy wydała mi się po prostu oczywista – o uporządkowanie moich spraw osobistych, aby Matka Boża wstawiła się u Boga Najwyższego, żebym dostała jeszcze szansę na ułożenie sobie życia. Piszę tak, bo to trochę skomplikowane. Moja prośba została wysłuchana. Otrzymałam stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa. W trakcie odmawiania pierwszej nowenny otrzymałam wiele innych łask, o które nawet nie prosiłam. Czułam wszechogarniający spokój i radość w sercu. Na moje problemy zaczęłam patrzeć z innej perspektywy. Wiem, że Matka Boża zawsze jest przy mnie. Pan Jezus troszczy się o moje problemy, bo Jemu je powierzam. Ufam Mu i wiem, że mnie nie zawiedzie. Modlę się o to, aby tak kierował moim życiem, aby doprowadził mnie do naszego prawdziwego domu w Niebie. To jest moje marzenie. „Dni na ziemi biegną szybko”, a to co nas czeka po śmierci, to wieczność.

Wcześniej tak bardzo obawiałam się, że nie znajdę tyle czasu na modlitwę, a okazało się, że czasem odmawiałam nawet tajemnicę światła, która nie jest obowiązkowa. Takie było moje pragnienie modlitwy. Mniej więcej przy końcu części dziękczynnej poczułam, że Matka Boża chce, abym postawiła Jej figurę przed moim domem. Zaczęłam o tym myśleć każdego dnia. Ostatecznie z po długich poszukiwaniach znalazłam odpowiednią figurę Matki Boskiej Niepokalanej i stoi Ona teraz wśród drzew obok mojego tarasu. Jestem przeszczęśliwa z tego powodu. Po skończeniu pierwszej nowenny od razu zaczęłam się modlić w innej intencji, która także została wysłuchana. Modliłam się o prawidłową mowę dla mojej córeczki. Dziękuję kochanej Matce Bożej Królowej Różańca Świętego za wszystko. Cały czas z krótkimi przerwami odmawiam nowennę pompejańską i myślę już o kolejnej intencji. Ta modlitwa stała się częścią mojego życia. Daje mi siłę na każdy nowy dzień.

Latem tego roku (2016) poczułam w sercu ogromne pragnienie wyjazdu na Pielgrzymkę do Medjugorje. Miałam świadomość tego, że wyjazd z grupą będzie o wiele bardziej owocny niż to, czego doświadczyłam w jeden dzień. Cały czas wracałam pamięcią do tego cudownego miejsca, w którym Niebo styka się z ziemią, w którym czuć Miłość, pokój serca. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień, w którym tam przybędę i tak też się stało.

W któryś piątek września znów zaczęłam intensywnie myśleć o Matce Bożej Królowej Pokoju. Jeszcze tego samego dnia przeczytałam maila, że w listopadzie organizuje wyjazd do Magnificat u Marii Pavlović. Przeczytałam go w pośpiechu i pomyślałam, że fajnie by było pojechać na taką pielgrzymkę, ale wtedy wydawało mi się to nieosiągalne. Pamiętam, że siedziałam taka rozmarzona i nagle weszła moja Przyjaciółka Sylwia. Napisałam, że weszła, ale Ona to było takie „wejście Smoka” z takim impetem, energią – jak żołnierz. Sylwia zapytała: „Dostałaś maila? Czytałaś go?”. Odpowiedziałam, że tak. Później zapytała: „Jedziesz ze mną do Medjugorje? Bo ja jadę?”. A ja….. Nawet nie zastanawiałam się tylko z ogromną radością odpowiedziałam TAK. Okazało się, że Sylwia przyszła do mnie, bo podczas pracy poczuła w sercu Głos „Idź do Beaty. Ona pojedzie z Tobą”. To było działanie Ducha Świętego. Matka Boża zaprosiła mnie do siebie.

Później było wiele przeciwności, ale ostatecznie udało się. Odwiedziłam Mamę. To czego doświadczyłam podczas tego pięknego, świętego czasu nie da się opisać żadnymi słowami, ale postaram się to zrobić najlepiej, jak potrafię.

Już na samym początku, zaraz po wyjeździe z Krakowa Duch Święty pokazywał mi wiele poprzez różne sytuacje. W autokarze miałam siedzieć w Marysią, ale została przesadzona na inne miejsce. Krótki czas towarzyszyła mi Pani, która na Pielgrzymkę jechała z córką znajomej, która miała bardzo poważne problemy z alkoholem. Zdążyłam trochę porozmawiać z Nią. Była bardzo zasmucona, wystraszona, bo widziała co się działo, a tak bardzo chciała pomóc tej kobiecie. Całą Grupą zaczęliśmy na głos odmawiać Różaniec i zaczęło się. Zły zaczął szaleć. Modliliśmy się dalej. Zatrzymano autokar. Ksiądz wyszedł razem z Panią i tą Kobietą, która była bardzo zniewolona. Zdecydowano, że nie mogą jechać dalej i tak też się stało. Cały czas myślałam o tej sytuacji. Bardzo mnie to dotknęło, bo sama wiele w życiu wycierpiałam prze bliską mi osobę. Wiele wybaczałam, zbyt wiele. Nie byłam konsekwentna. Zawsze mówiłam sobie, ze ostatni raz pozwalam się krzywdzić, ale….. potem znów dawałam szansę, licząc na poprawę, ale to było takie błędne koło. Taka machina zła. Próbowałam zmienić ojca moich dzieci, byłam wierna Sakramentowi Małżeństwa. Myślałam, że dam radę. Oddawałam wszystko Panu Bogu, który chciał jednak inaczej. Uciekłam. Pan Bóg daje mi siły. Cały czas daje mi znaki, że jest i mi pomaga. Wierzę w to, że tak jest pomimo tego, że jest bardzo ciężko. Teraz wiem, że na siłę nikogo nie uda się zmienić. Pan Bóg dla każdego ma jakiś Plan. „Moc w słabości się doskonali”.

Nocowaliśmy w Ludbregu. Na drugi dzień odwiedziliśmy Sanktuarium Najświętszej Krwi Pana Jezusa, w którym jest Cud Eucharystyczny. Ksiądz wszystkich błogosławił. Chciałam się pomodlić przy ołtarzu, ale nie było miejsca, więc uklękłam przy ołtarzu bocznym. Zaraz po mnie zrobiła to Sylwia. W tym samym momencie podniosłyśmy głowę, a tam jest Święty Józef z Dzieciątkiem Jezus i z białą lilią. Spojrzałyśmy się na siebie z radością w sercu.

Następne spotkanie ze Świętym Józefem i Dzieciątkiem Jezus było w Zagrzebiu. Modliliśmy się w Katedrze Matki Bożej Wniebowziętej. Po przyjeździe do Medjugorje wchodzimy do Magnificat, a tam znów Święty Józef z Dzieciątkiem Jezus i białą lilią. Uradowane pomyślałyśmy, co też ten Święty chce nam powiedzieć, czy daje nam jakieś znaki, których teraz nie potrafimy odczytać. W pierwszym sklepie, który odwiedziłyśmy, kupiłyśmy piękną figurkę Św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus z białą lilią. Co będzie dalej zobaczymy. Oddajemy wszystko Woli Bożej.

Rekolekcje w Magnificat to był piękny czas. Doświadczyłam cudownego działania Ducha Świętego. Takiego czegoś nigdy nie czułam. Podczas Spoczynku w Duchu Świętym śmiałam się na głos nieustannie, czując jedność dusz, innych dusz. To było piękne przeżycie. Miłość Boża i radość, jakich nie da się opisać. Nie ma takiej miłości i radości na ziemi, żeby móc to porównać. To niesamowite, jak Duch Święty działa, jak często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak piękny jest Świat Boży, to co jest niewidzialne.

Kolejnego dnia pojechaliśmy do Tihaliny. Po Mszy Świętej Ksiądz nas błogosławił. Podczas Spoczynku znów czułam ogromną Miłość Bożą, Miłość naszej Mamy. Nie potrafię tego opisać, ale czułam obecność Dusz moich zmarłych Dziadków, czułam, że są w Niebie z Panem. Pamiętam, że płakałam, ale to były łzy szczęścia, radości. Znów czułam Niebo… I widziałam Pana Jezusa. Był taki piękny, w białej szacie, promieniał Miłością, taką Jasnością. Nachylił się nade mną, pobłogosławił, dotknął dłoni i pogłaskał po policzku. Otworzyłam oczy i… zobaczyłam naszego Księdza Michała. Dalej leżałam i płakałam ze szczęścia. Kiedy wstałam, uklękłam przed figurą Najświętszego Serca Pana Jezusa i dalej trwałam w Tej Miłości. Zrozumiałam jeszcze bardziej, jaka Moc ukryta jest w Kapłanach, jak bardzo potrzebna jest modlitwa za Nich. Królowa Pokoju przypomina nam o tym nieustannie w swoich Orędziach.

Gdy wracaliśmy z Tihaliny czułam piękny zapach kwiatów wokół mojej twarzy, który utrzymywał się przez całą drogę powrotną do Medjugorje. Wiem, że ta cudowna woń także była znakiem od Pana. Mimo że ciałem byłam na ziemi, to moja dusza, moje serce cały czas żyło Niebem, spotkaniem z Panem.

Po przyjeździe do Polski zaraz na drugi dzień zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji wyboru właściwej drogi w życiu. Błagam Matkę Bożą Królową Różańca Świętego o wskazanie Światła, na drodze, którą mam iść zgodnie z Wolą Pana Boga. Wszystko oddaje Panu Bogu, siebie, moje dzieci, każdą moją chwilę życia. Proszę tylko o siły w niesieniu Krzyża. Chwyciłam mocno Pana Boga za Rękę i nigdy nie chcę Go puszczać. Razem z Nim płynę po falach Oceanu Życia, często pośród burzy, ale zapatrzona w piękne Oblicze Pana Jezusa. Płynę aż wypełni się mój czas i dotrę do naszego prawdziwego Domu w Niebie. Mam nadzieję, że u kresu mojego życia będę mogła powiedzieć:

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego.” ((2 Tm 4, 7).

Wiem, że jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na właściwym miejscu. Ostatnio byłam na Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienie duchowe i fizyczne. Ksiądz miał Słowa Poznania: „Jest tutaj osoba, która została niewinnie oskarżona i czuje się osaczona, ale Pan Bóg mówi Ci teraz: Nie bój się. Ja stanę w twojej obronie”. To były słowa dla mnie. Później Kapłan „budzi” ze Spoczynku „W Imię Jezusa Chrystusa wstań”, otwieram oczy i czuje…. Pocałunek Jezusa. Od razu dotknęłam swoich ust i czułam i nadal czuję radość pokój serca i Miłość Bożą.

„Współczesny świat jest otwartą Kalwarią. Wszędzie można dziś napotkać cierpienie fizyczne i psychiczne. Cierpienie nie ominie także twojego życia, ale pamiętaj, ze ból i smutek są niczym innym, jak pocałunkiem Jezusa – znakiem, ze jesteś tak blisko Niego, iż może cię pocałować. Przyjmij cierpienie jako dar i ofiaruj je Jezusowi. Męka Chrystusa stała się twoim rzeczywistym udziałem – przyjmij wiec Jezusa tak, jak przechodzi do twojego życia: posiniaczonego, rozdartego wewnętrznie, pełnego bólu i ran”. To są Słowa Matki Teresy z Kalkuty z książki „Utajonemu Bogu” ks. Franciszek Grudniok.

Chwała Panu. „Wielbić Pana chcę, radosną śpiewać pieśń. Wielbić Pana chcę. On źródłem życia jest”

Beata. 15.12.2016 r.

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x