Dzieje się to kilka lat wstecz. Jak to w wielu przypadkach bywa – skończone dobre „przyszłościowe” studia, głowa pełna ambicji i gotowość do podejmowania wyzwań.
Ale też wyniesiony z domu system wartości, który każe szukać pracy uczciwej i zgodnej z sumieniem, a nie polegającej na ogólnopojętej manipulacji lub – za przeproszeniem – naganianiu na wszystko, co da się wyrazić w pieniądzu.
Niestety rzeczywistość prędko rozwiewa takie idealistyczne zapędy. Kolejne rozmowy kwalifikacyjne, raz za razem rozbudzana i deptana nadzieja, czasem nawet upokorzenie…. Nie będę się wdawać w szczegóły, każdy kto szuka/szukał stabilnej pracy wie, jak to wygląda.
Pomimo wiary, psychiki ludzkiej nie da się oszukać. Pojawia się rozdrażnienie, wrogość, „nieznośność”, spada poczucie własnej wartości, nadchodzi zwątpienie aż w końcu obojętność i pogodzenie z sytuacją. I to co w moim przypadku najgorsze – zupełna utrata zaufania do ludzi.
Wtedy pojawia się Nowenna Pompejańska. Jak zwykle – przypadkiem :).
Myślę: w ludzi już nie wierzę, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. I zaczynam pierwszą Nowennę. Nie jest łatwo, oj nie. Od momentów pełnych wiary i nadziei do łez bezsilności. Ale nie ustaję w modlitwie, przecież nie proszę o nic złego ani o żadną zachciankę, tylko o godną pracę. Szukam dalej, chodzę na rozmowy, nic się nie zmienia.
Pierwsza, druga, trzecia Nowenna…. Pojawia się światełko w tunelu i euforia. Niestety, nie tym razem. Buntuję się i kończę z Nowenną.
Po kilku miesiącach zaczynam swoją czwartą Nowennę i po niej piątą. Jest już naprawdę źle nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Z jednej strony „Nowenna nie do odparcia”, a z drugiej pierwsze objawy depresji…
W tym najgorszym, najczarniejszym momencie przychodzi propozycja pracy. Takiej, o jakiej zawsze myślałam i jakiej chciałam. Zgodna nie tylko z moimi preferencjami, ale też sumieniem. Dobra praca, w której się rozwijam i dobrze czuję.
Po długim czasie, po kilku Nowennach, po trudach, znojach i zwątpieniach odbieram owoc prośby „nie do odparcia”. Moje życie wreszcie staje się normalne.
I za to moja wdzięczność i podziękowanie Matce Bożej oraz to świadectwo.
Matka Boża Pompejańska „załatwiła” mi pracę 🙂
Zobacz podobne wpisy:
Anna: Nawrócenie brata
Sabina: O nawrócenie zatwardziałych grzeszników
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Mnie też to.świadectwo dodało sił… Moja intencjia jest inna proszę o uratowanie mojego małżeństwa, jak narazie nie idzie nic w kierunku ze może być lepiej, wręcz przeciwnie jest coraz gorzej, co za tym idzie ze coraz.trudniej jesti się modlić… Ale wierzę że uda mi się ukończyć nowenne.
Świadectwo bardzo podnoszące na duchu. Dziękuję.
Mam podobną sytuację, z tym że już pracuję. Jednakże moja wspaniała praca przestała dawać mi szczęście przez zakłamanych ludzi…
Również uważam, że wymodliłam sobie pracę. Odmówiłam w tej intencji nowennę na przełomie kwietnia i maja, gdy jeszcze studiowałam. Niedługo potem obroniłam pracę magisterską i zaczęłam intensywne poszukiwania pracy. Przez kilka miesięcy nic z tego nie wychodziło, ale niedawno zaproszono mnie na rozmowę w dużej firmie i zdecydowano się na przyjecie mnie. Nie dość, że to praca w wymarzonym dla mnie miejscu, to jeszcze z godziwym wynagrodzeniem i w wyuczonym zawodzie na czym bardzo mi zależało. Niedługo zaczynam. Już po odmówieniu nowenny prosiłam przy zwykłej wieczornej modlitwie o łaskę pracy i otrzymałam 🙂 Żeby tak jeszcze Bóg raczył wysłuchać moich… Czytaj więcej »
Moje świadectwo jest dość surowe w swej treści, ale może dlatego, że niechętnie wracam myślami do tamtego czarnego okresu w moim życiu….
Pragnę natomiast podsumować je jeszcze słowami Magdaleny, bo pasują tu idealnie: „Musimy poznać bezmiar naszej słabości, by umieć radować się…”.
Wszak złoto wykuwa sie w ogniu.
Pomodlę się za Ciebie Anno, za Ciebie Mariuszu i za inne osoby poszukujące pracy. A Wy nie dajcie się zwyciężyć zwątpieniu i myśli, że to „bez sensu” i że „wszystkim innym tylko nie mi” (znam doskonale te myśli).
Ten bezsens to tylko czas. Czas i tak upłynie.
Będę czekać, modlę się o uzdrowienia i nawrócenia, będę dalej prosić i dziękować, będę czekać i wierzyć właśnie dzięki tobie, dzięki temu że napisałaś to świadectwo. Dziękuję jeszcze raz.
dobre świadectwo, mam podobną sytuację. z tym, że na pracę jeszcze czekam i walcze na każdej rozmowie…jeszcze sie nie poddałem 😉
Super świadectwo bardzo podnoszące na duchu i niosące wiele nadziei. Jak widać warto walczyć do samego końca. Gratuluję wytrwałości
Bardzo ciekawe świadectwo. Gratuluję Asiu i cieszę się razem z Tobą 🙂 Matka Boża wie, co dla nas najlepsze i jakimi drogami nas do tego zaprowadzić. Musimy poznać bezmiar naszej słabości, by umieć radować się i tą radością dzielić z innymi. Szczęść Boże.
Twoje świadectwo daje mi nadzieje na lepszą przyszłość, może kiedyś znajdę dobra pracę z której będę zadowolona.
Fajnie napisane-dużo dobrego:))
To Twoje świadectwo dodało mi siły i nadziei, że po złych dniach, po deszczu przyjdzie słońce i lepsze jutro. Myślę, że Matka Boża mnie jeszcze wysłucha w pewnej sprawie. Bóg zapłać !☺
Podziwiam Twoją wytrwałość w modlitwie. Matka Boża dotrzymała obietnicy i za to chwała Panu! Ja jestem w trakcie swojej drugiej NP i mam podobnie, jak opisałaś: „Od momentów pełnych wiary i nadziei do łez bezsilności.”, z tym, że modlę się w innej intencji. Też dostałam pracę „z Nieba”. Życzę Ci, abyś zawsze miała taką wiarę 🙂