Nowenna Pompejańska towarzyszy nam od ponad roku. Rozpoczął ją mój chłopak, a później narzeczony w intencji przemiany swojego serca, byśmy mogli zostać małżeństwem. Później wspólnie podjęliśmy słodki trud tej modlitwy w intencji naszych rodziców, o uzdrowienie relacji. W naszym życiu zaszło wiele zmian, dostąpiliśmy niezliczonej ilości łask w czasie i po zakończeniu odmawiania tej nowenny (m.in. mój chłopak po kilkunastomiesięcznym czasie mozolnych poszukiwań, znalazł miejsce zatrudnienia). Nasi bliscy, także w wyraźny sposób zostali objęci opieką Maryi (moja mama po kilku letnim okresie bezrobocia dostała pracę, mama mojego wówczas chłopaka po wypadku samochodowym zakończonym dachowaniem wyszła bez szwanku, z lekkimi zadraśnięciami). A my w czasie trwania nowenny staliśmy się narzeczonymi, by później w październiku (miesiącu różańcowym) ślubować sobie miłość w Sakramencie Małżeństwa.
Bardzo szybko po naszym ślubie mój mąż stracił pracę. Było to dla nas trudne doświadczenie, tym bardziej, że nie byłam gotowa by mówić o tym moim bliskim (w szczególności mamie).
Później dobre rzeczy mieszały się ze złymi (tak jak to w życiu bywa), tzn. okazało się, że w bliżej nie wyjaśniony sposób zostałam uzdrowiona z pewnego, nazwijmy to, defektu serca. Byłam poddawana kilku badaniom, które niezależnie potwierdziły, że jestem zdrowa! My uważamy, że jest to ewidentne działanie Boga poprzez Maryję:) bo to Jej zawierzyliśmy siebie i Ona za nami oręduje.
Wyjaśnię może w skrócie, czemu doszliśmy z mężem do wniosku, że muszę znów diagnozować coś co było czymś ewidentnym i podobno na całe życie… Otóż chcieliśmy się dowiedzieć czy spokojnie możemy myśleć o dziecku, czy powinniśmy się jakoś do tego wspaniałego momentu przygotować, tzn. przygotować moje serce (jakieś leki, monitoring, ewentualny zabieg itp.) Miałam już umówiony termin na zabieg operacyjny, gdy okazało się to, co napisałam wyżej:)
Nie minął tydzień odkąd mąż pożegnał się ze starą pracą, jak zadzwonił telefon z ciekawą, inną propozycją, która łączyłaby jego pasje zawodowe i hobby. Byliśmy pełni nadziei. Ale nie dano żadnej odpowiedzi… i wszystko zaczęło się przedłużać, nie było pewności, czy jeszcze się do niego odezwą. Po kilku kolejnych dniach spadła na nas kolejna niezbyt przyjemna wiadomość – lekarz podejrzewał u mnie guza piersi…
Zbiegło się to z naszymi planami wyjazdu na Jasną Górę w pielgrzymce dziękczynnej za nasze małżeństwo. W związku z tym do różnych innych intencji, dołączyliśmy również tę – o pomyślną diagnozę. W między czasie odezwali się ludzie z tej firmy by dokonać formalności i podpisać umowę z mężem! Dzień po przyjeździe z Częstochowy okazało się, że nie mam guza! Tylko zrazik gruczołowy, którego mam obserwować.
Piszę to wszystko, by dać świadectwo Bożego działania poprzez Maryję. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że Bóg uczy mnie pokory i umiejętności dziękowania za wszystko, bo wszystko jest Jego darem, nawet to co trudne. Wszystko jest po coś. Zbyt długo milczałam. Pragnę by inni ludzie też mogli doświadczyć tej niezwykłej więzi z Maryją i otworzyć się na Boga poprzez tę niezwykła nowennę.
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Paweł: W drodze
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Piekne swiadectwo, rozumiem jak to jest jak cos na przemian sie wali i wydaje sie nam ze nis dobrego nas juz nie spotka.u was jest inaczej, zl przeotacza sie w dobro I oby tak dalej wam los sprzyjal.
Dziekuje Ci za to swiadectwo!
Piękne świadectwo:)