Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Katarzyna: O cudach, które zadziały się w moim życiu

5 1 głos
Oceń wpis

Szczęść Boże!

Nazywam się Katarzyna i mam 26 lat. Na samym początku pragnę uprzedzić wszystkich zainteresowanych przeczytaniem mojego świadectwa, że dostałam od Pana Boga dar pisania.. W związku z tym moje świadectwo zapewne nie będzie należało do najkrótszych, ale tak jak wszyscy udzielający się na tej stronie postaram się szczerze przedstawić łaski otrzymane od Pana Boga i oczywiście od naszej Matki, Maryi Dziewicy.

Okres wczesnego dzieciństwa spędziłam u Pana Jezusa na kolanach. Może nie byłam najgorliwszym dzieckiem na świecie, nie próbowałam nawracać innych, chodzenie do kościoła było dla mnie niezrozumiałe i msze dłużyły się w nieskończoność.. Ale wierzyłam i to wierzyłam całym moim sercem. Gdy tylko nadchodził czas snu, siadaliśmy z bratem i mama czytała nam fragment biblii dla dzieci. Zasypiając często modliłam się, albo rozmawiałam z Panem Jezusem, prosiłam o różne mniej lub bardziej ważne łaski na każdy dzień. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa, moja rodzina też. Niestety, zły przyszedł wraz z rozpoczęciem szkoły podstawowej. Stres związany z ogromną zmianą w życiu, powiązany ze skupieniem moich rodziców na ocenach, nie zaś na rozmowach i kształtowaniu mojej świadomości spowodowały, że omotał mnie bardzo szybko. Zaczęło się od zakonnicy, która opowiadała nam straszne historie „co Pan Bóg robi z grzesznikami”. Miałam wtedy siedem lat – przestawienie mi wizji, że mój najmniejszy grzech może doprowadzić do choroby lub śmierci moich najbliższych było dla mnie ogromnym szokiem. Rezultatem był płacz po nocach, bałam się że następnego ranka Bóg zabierze mi mamę, bo danego dnia byłam złym dzieckiem, bo się z kimś pokłóciłam czy kogoś okłamałam. W ekspresowym tempie doszłam do wniosku, że za bardzo przytłacza mnie ta świadomość. Zamiast jednej z wieczornych modlitw podjęłam decyzję, że lepiej jest nic nie wiedzieć niż żyć w wiecznym strachu, płakać przed snem i budzić się z lękiem. Od tamtej pory przestałam uważać na religii, unikałam chodzenia do kościoła (namawiając brata do tego samego), w końcu po paru latach udało nam się odsunąć od Pana Boga i naszych rodziców. W międzyczasie nie radziłam sobie społecznie w szkole, moja samoocena z tygodnia na tydzień stawała się coraz niższa, aż sięgnęła zera.

Pierwsze objawy depresji pojawiły się już na początku szkoły podstawowej. Pod koniec podstawówki uwierzyłam w istnieje bohaterów mojej ulubionej bajki (Dragon Ball – ostrzegam rodziców!) i można powiedzieć, że traktowałam ich jak bogów. Modliłam się do nich, spędzałam z nimi każdą wolną chwilę. Już nawet nie próbowałam się kontaktować z rówieśnikami – każdą przerwę spędzałam siedząc w oddali ze słuchawkami na uszach, w swoim wyimaginowanym świecie. W nim to ja byłam bogiem, ja byłam fajna, wszyscy mnie lubili i szanowali. Byłam kimś ważnym. Na początku gimnazjum zaczęły się myśli samobójcze. Zainteresowałam się muzyką metalową (rozpoczynając od rocka, kończąc na satanistycznym black metalu), po czym wchodziłam krok po kroczku w nowy, nieznany do tej pory, fascynujący mroczny świat. Postanowiłam, że zacznę się ciąć. W tym celu ustawiłam świece, wydrukowałam sobie kilka dziwnych symboli znalezionych w internecie i przed pierwszym cięciem wypowiedziałam prośbę „do jakiegokolwiek demona, aby mnie opętał i doprowadził do śmierci”. Blizna po cięciu, które sobie wtedy zrobiłam jest na moim ręku po dziś dzień. I tak oto rozpoczął się w moim życiu okres pełen spirytyzmu, okultyzmu, wampiryzmu, pornografii, nieczystości, feng shui, medytacji, szydzenia z Pana Boga i ludzi wierzących.. Dnia by mi zabrakło jakbym miała to wszystko wymienić. Zaczęłam być z chłopakiem, który wykorzystał mnie seksualnie i porzucił, mówiąc że gitara dla niego więcej znaczy niż ja.

Po jakimś czasie bałam się spać, bo nocą nawiedzały mnie różne istoty. W drugiej klasie liceum oprócz depresji pojawiła się u mnie nerwica żołądkowa. Przez pół roku nieustannie czułam bóle brzucha, następne 4 miesiące wymiotowałam – najpierw raz, później trzy razy dziennie stało się normą. Ostatni miesiąc nie byłam w stanie wyjść z domu. Trafiłam wtedy na przegląd do szpitala, po którym skierowano mnie na pobyt na oddziale dziennym w szpitalu psychiatrycznym. Rozpoczęło się leczenie szpitalne, które po 1 roku dało zdumiewające efekty. Poznałam tam moją obecnie najlepszą przyjaciółkę. To dzięki niej rozpoczęła się moja droga powrotu do Boga. Niestety, początek był ciężki dla nas obu, ponieważ szukając wiary i miłości wybrałyśmy sobie złego mentora. W tamtym czasie obie byłyśmy przeciwko kościołowi, sytuacja przedstawiana na różnych kanałach informacyjnych tylko to pogłębiała.

Jakimś cudem jednak znalazła się w pobliżu osoba życzliwa, która rozumiała wszystkie nasze strapienia oraz to jak świat funkcjonuje. Wiedziała to, czego nie wiemy. Ta kobieta krok po kroku wprowadzała nas w świat magii, czarów, wróżb. Co gorsza, robiła to w taki sposób, że obie wierzyłyśmy, że przybliża nas to do Matki Przenajświętszej, do Pana Jezusa, do wiecznego zbawienia! Ta kobieta była i jest naprawdę bardzo opętana. W pewnym momencie odcięła się od prawie wszystkich. Dzięki temu my straciłyśmy z nią kontakt, by móc naprawdę się nawrócić, ale ona potrzebuje naprawdę ogromu modlitwy. Gdy zostałyśmy same sobie i rozeszłyśmy się w swoje strony zły mnie zaatakował. Jednego dnia czułam się dobrze, drugiego próbowałam się powiesić. Tamten czas wspominam jak przez mgłę. Sypiałam może 3 godziny dziennie, resztę nocy płakałam i pakowałam się aby pojechać do szpitala, wierząc że tylko to może mnie uratować. Raz spakowałam się i pojechałam do przyjaciółki, bo już nie dawałam sobie rady. W tym czasie w moim życiu uczuciowym następowało wiele zmian.  Skończył się mój czteroletni związek z chłopakiem, którego bardzo kochałam – a którego, jak mi się wydaje, opętał demon. Niestety, wydaje mi się że sama do tego doprowadziłam. Zaczęłam związek z moim przyjacielem, który okazał się być alkoholikiem i zranił mnie tak, że następne 2 lata po rozstaniu nosiłam w sobie efekty jego przemocy psychicznej.

Po roku stabilizacji emocjonalnej i poszukiwania Boga (wciąż nie tam gdzie trzeba) w moim życiu pojawiło się światło. Pan Bóg pokierował mną tak, że poznałam mężczyznę chcącego wstąpić do zakonu. Poznaliśmy się na półtora roku przed tym kiedy on mógłby zacząć prenowicjat i coś zaiskrzyło. Po wielu tygodniach czekania i wielu modlitwach podjęliśmy decyzję, że chcemy spróbować. Nasz związek nie trwał długo – po pół roku się rozstaliśmy. Jednak żyliśmy w czystości, otrzymałam od niego ogrom miłości i szacunku, których do tamtej pory nie zaznałam. Oprócz tego podarował mi wiele modlitw w mojej intencji oraz dał możliwość powrotu do wspólnoty, nauczenia się funkcjonowania na mszach i modlenia się. Rozstaliśmy się przez mój bunt. Miałam dość czystości, denerwowała mnie jego pobożność. Czułam, że oboje jesteśmy nie na swoich miejscach, byłam zazdrosna o konkurenta – Pana Jezusa. Pokłóciłam się z Panem Bogiem, odwróciłam się od niego plecami i znowu wpadłam w nieczysty związek.. Zaczęliśmy ze sobą współżyć po niecałym tygodniu, po miesiącu się do niego wprowadziłam. Żyliśmy sobie razem „jak małżeństwo”, czułam się w tym związku bardzo dobrze. Po pewnym czasie, gdy moje emocje opadły i minęła złość na Pana Boga.. Poczułam jak coś we mnie kiełkuje. Odkryłam w sobie pustkę, którą może wypełnić tylko prawdziwa Miłość, ta ukryta w tabernakulum.

Zaczęła mi przeszkadzać nieczystość, ale nie miałam w sobie odwagi na odmówienie partnerowi. Modliłam się w tej intencji do Przenajświętszej Maryi, do Pana Jezusa, do mojej patronki. Moja modlitwa została wysłuchana w święta Bożego Narodzenia, on sam mi zaproponował żebyśmy spróbowali. W Nowy Rok z kolei zostałam obdarzona kolejną łaską – wypaliłam ostatniego papierosa w moim życiu. Z partnerem żyliśmy w czystości 6 miesięcy, po czym na wakacje wyjechałam do pracy za granicę aby uniknąć pokus. Z tego samego powodu po powrocie zaczęłam studiować w innym mieście. Tam zaczęłam być prowadzona przez Najświętszą Maryję, zaczęłam chodzić do egzorcysty i odcinać się od złego.

W moim życiu zaczęły dziać się cuda. Najpierw, po kolejnych miesiącach życia w odległości 300km od siebie mój partner mi się oświadczył. Później zdecydowałam się na Akt Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na 33 przed naszym ślubem – tak, by ten wyjątkowy dzień zawarcia Sakramentu był dla mnie jednocześnie odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych i ofiarowaniem Panu Jezusowi przez Maryję. Pobraliśmy się w godzinę Miłosierdzia Bożego. Później poczułam, że Maryja chce bym od teraz zaczęła odnawiać nowennę pompejańską. Nie jedną, nie dwie.

Jej życzeniem było, abym odmawiała w służbie Panu Bogu nowenny, jedną po drugiej, w intencji nawrócenia znanych mi osób. Całe życie obracałam się w środowisku ateistów i przeciwników Kościoła. W chwili obecnej wszyscy moi najbliżsi, oprócz wspomnianej przyjaciółki, są niewierzący. Przed każdą nowenną proszę moją Matkę o prowadzenie – nie chcę się modlić we własnych intencjach, chcę aby to Ona wybierała, zgodnie z wolą swojego Syna. Czuję, że powinnam zacząć od siebie, idąc za słowami z Pisma „wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata”. Dlatego na razie modliłam się w intencjach prawdziwego nawrócenia mojego męża z którym stanowię jedno oraz uwolnienia mnie od wpływu wszystkich złych istot odpowiedzialnych za moje zniewolenie i ograniczanie moich kontaktów z Panem Bogiem. Obecnie modlę się o nawrócenie jednego z moich byłych chłopaków, w następnej nowennie będę prosić o czyste serca dla nas obojga. Planuję rozpocząć ją wraz z częścią dziękczynną nowenny którą odmawiam teraz.

Podsumowując moje świadectwo wypadałoby wspomnieć o „rezultatach”. Czy moje intencje zostały wysłuchane? Oczywiście, tak jak i intencje wszystkich, którzy przez nowennę pompejańską do Maryi się zwracają. Jestem przekonana o tym, że Matka Przenajświętsza mnie wysłuchała i że w czasie najodpowiedniejszym zrealizuje moje prośby. Mimo, że mój mąż z ostatnim dniem odmawiania nowenny nie padł na kolana i nie zaczął się modlić nie martwię się już o jego zbawienie – wiem, że Maryja do niego przyjdzie zanim umrze. Mimo, że z dniem gdy skończyłam odmawianie nowenny o moje uwolnienie nie poczułam różnicy – wiem, że niebawem Maryja poda mi imiona istot, które trzymają mnie w zniewoleniu. Chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że dzięki nowennie pompejańskiej spotkał mnie już ogrom łask – zaczęłam być spokojna, moja wiara stała się mocniejsza, czuję, że jestem chroniona przed wpływem złego, przestaję się bać mówić o Bogu, moje całe życie układa się jak nigdy.

Pisząc to świadectwo chcę podziękować Maryi Pannie, Świętej Trójcy i wszystkim Świętym za otoczenie mnie opieką. Dopiero po ostatniej wizycie u księdza egzorcysty dostrzegłam jak wiele łask otrzymałam, jak dobrze się trzymam po tym wszystkim co przeszłam. Po tym jak odwróciłam się od Pana Boga i wpadłam szatanowi w ramiona. Zauważcie, że pomimo bluźnierstw i satanizmu Pan Bóg się nie odwrócił! A wręcz przeciwnie!! On przyszedł do mnie i sprawił, że teraz mogę być bezpieczna w Jego nieskończonej Miłości. On sprawił, że mogę być spokojna w każdej sytuacji, bo Duch Święty mnie prowadzi, a Maryja jest zawsze przy mnie! I tak samo jest u Was, nawet jeżeli tego nie dostrzegacie! Wszyscy jesteśmy ukochanymi dziećmi Boga.

Pragnę Wam wszystkim polecić nowennę pompejańską, bo ona naprawdę działa – przede wszystkim w naszych sercach. Pragnę Wam polecić abyście szukali wsparcia modlitewnego patronów, bo mają oni ogromne względy u Pana Boga. Mnie już nieraz ratował Święty Antoni gdy zgubiłam coś bardzo ważnego 🙂 To tylko przykład, Świętych jest wielu i każdy tylko czeka na Wasze prośby o modlitwę!! Na koniec pragnę Was poprosić abyście modlili się za zmarłych, o nawrócenie grzeszników i o pokój na świecie – takie bowiem intencje podpowiadała nam nasza Matka w czasie swoich objawień.

Z Panem Bogiem!

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

11 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Magda
Magda
04.06.15 13:29

Wiele Ci darował Bóg, dlatego potrafiłaś to docenić i tak pięknie świadczysz o nim. Wiem coś o tym 🙂 Szczęść Boże.

Katarzyna
Katarzyna
01.06.15 20:13

Mi nie ma co dziękować, Tylko Duchowi Świętemu, który mną kierował gdy pisałam to świadectwo i Maryi Pannie, która mnie do tego zachęciła 😉 Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Niech Was Pan błogosławi i strzeże! Obiecuję modlitwę w Waszych intencjach 🙂

Anna
Anna
05.07.15 17:16
Odpowiada na wpis:  Katarzyna

Pani kasiu jak mogłabym się z panią skontaktować??? Czytając Pani świadectwo zrozumiał jak daleko ja i moje najblizsze otoczenie jestesmy od Pana Boga. Bedę wdzieczna za odpowiedź. Szczęść Boże…

Katarzyna
Katarzyna
06.07.15 11:48
Odpowiada na wpis:  Anna

Mój mail: kat.zatorska@gmail.com. pozdrawiam!

Nina
Nina
01.06.15 09:01

Kasiu dziekuje za świadectwo iwierzę że zazdrość mojego meza o moja miłośc doBoga też sie przemieni. Na razie jest on na innej płaszczyźnie ale wierze że moje prosby o jego nawrócenie sa wysłuchane. Dziękuję raz jeszcze za swoje świadectwo i wspomnij prosze w modlitwie mojego męza Macieja który na razie wybrał walkę z Bogiem.

anna
anna
01.06.15 08:42

Kasiu, dziękuję za Twoje świadectwo. Dodaje wiary i nadziei.

Magdalena
Magdalena
31.05.15 22:16

Niesamowite świadectwo. Tak, jakbym o swoim życiu czytała… niesamowite.

Magdalena
Magdalena
31.05.15 21:54

Matka Boża nas nie opuszcza, nawet gdy wydaje nam się, że już nie ma ratunku. Przepiękne świadectwo. Modlitwa i wiara to prawdziwe fundamenty w życiu człowieka. Oby coraz więcej ludzi dostrzegało, że warto być bliżej Pana Boga, szczególnie w tych czasach, kiedy jest ciężko pod każdym względem…

Pozdrowienia dla Ciebie i dziękuję, że dałaś innym nadzieję, że Dobro zawsze zwycięży!

urszulka
urszulka
31.05.15 21:33

Piękne świadectwo i wielkie.
Chwala panu

Joanna
Joanna
31.05.15 21:21

Swiadectwo piekne. Wszystkim modlacym sie doda wiary.Zycze Ci aby Maryja i Jezus caly czas byli obecni w Twoim zyciu i zyciu Twoich bliskich.

groszek
groszek
31.05.15 19:11

przecudowne świadectwo!!! gratuluję wytrwałości i podjęcia walki! Ja jeszcze się miotam, jeszcze jestem na etapie targowania się z Bogiem…. ale widzę światełko i widzę pozytywne skutki mojej modlitwy 🙂

11
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x