Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Natalia: W lekkim powiewie

5 3 głosów
Oceń wpis

W swoim życiu skończyłam trzy nowenny pompejańskie. O tych, których nie skończyłam, pisać nie będę. Pierwszą odmówiłam będąc jeszcze w liceum, o powrót chłopaka. Był to mój pierwszy chłopak na „poważnie”. Oczywiście nie wrócił. Dzisiaj dziękuję za to Bogu i Matce Bożej niezmiernie.

Drugą nowennę odmówiłam za konkretne zmarłe osoby (była w modlitwa w intencji mojego dziadka, który mi się przyśnił, kolegi, który zmarł śmiercią tragiczną i czułam czasami jego obecność i potrzebę modlitwy, bo pochodził z rodziny niewierzącej, oraz jeszcze dwóch innych, przypadkowych zamordowanych osób). Modlitwa ta nie była idealna, odmawiałam ją będąc w pracy za granicą. Pracowałam po 13 godzin dziennie przy zbiorze owoców. Modliłam się w drodze do i z pracy, często przysypiałam, często odmawiałam na szybko, bez głębszej refleksji. Jednak wierzę, że dzięki tej modlitwie którejś z tych duszyczek zrobiło się chociaż trochę lżej.

Zawsze coś było ze mną nie tak. Byłam zbyt wrażliwa, często miewałam wahania nastrojów, bez powodu bywałam smutna, czułam niepokój, a już szczególnie wtedy, gdy miałam wyjść do ludzi. W szkole bardzo często wagarowałam, bo bałam się bycia ocenianą. Do tego dochodziły złe relacje w rodzinie, zawody miłosne oraz w przyjaźni.

W zeszłym roku mój obecny chłopak mnie zdradził. On w ogóle nie był bardzo długo idealnym chłopakiem, jednak wiele mu wybaczyłam. Zdrady nie potrafiłam, chociaż zarzekałam się, że jest inaczej. Oszukiwałam samą siebie. Z racji tego, że nasza relacja była bardzo trudna (przez kilka miesięcy przy każdym spotkaniu się kłóciliśmy), to niestety przeżyłam w wakacje załamanie nerwowe. Miałam w tamtym czasie problemy zdrowotne, przebyłam dwie operacje, przez kilka miesięcy notorycznie gorączkowałam (temperatura powyżej 39st), przez cały semestr byłam zwolniona z uczęszczania na zajęcia na studiach, przez to nie wychodziłam w ogóle z domu. Jedna z poważniejszych kłótni z moim chłopakiem była „truskawką” na torcie.

I stało się.

Zaczęłam mieć natrętne myśli (nie będę pisać jakie), zaczęłam mieć myśli samobójcze. Nie spałam, nie myłam się, nie jadłam, nie piłam. Wyrywałam sobie rzęsy. Można powiedzieć, że miałam również jedną mniej poważną próbę samobójczą. Już nawet nie potrafiłam płakać. Wszyscy załamywali nade mną ręce. Mama płakała, że nie potrafi mi pomóc, babci łamało się serce, a mój chłopak (niestety w dużej mierze słusznie) obwiniał się za mój stan.

W Boga jakoś tak ciężej było mi wierzyć, bo myślałam sobie, że skoro jestem taka beznadziejna, moje życie się tak beznadziejnie układa, skoro jestem tak bardzo nie taka, że nawet chłopak, który zarzeka się, że mnie kocha, dopuszcza się zdrady, no to przecież Boga być nie może. Ale nie widziałam innego rozwiązania już jak zacząć się modlić.

I wtedy przyszedł do mnie Pan.

Pierwszym moim ruchem było wybranie się do Częstochowy do spowiedzi. Czułam, że muszę wszystko z siebie wyrzucić. Ksiądz bardzo mnie wtedy pocieszył swoimi słowami, chociaż nie było to tak zwane klepanie po plecach.

Potem poczułam ogromną potrzebę przeczytania dzienniczka św. Faustyny. Nie wiem jak to się stało, nawet nie pamiętam. Po prostu przyszła ona do mnie sama. Wręcz „narzuciła” mi się. I za to chwała Panu! To dzięki Faustynie i koronce do Miłosierdzia Bożego udało mi się lepiej zrozumieć ofiarę Chrystusa.

W tym czasie mój chłopak, który był przez większość naszego związku antykościelny, chodził ze mną na msze święte i jeździł ze mną do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego do Łagiewnik. Byliśmy tam w sumie kilka razy. Powiedział mi, że modli się tam za mnie, za moje zdrowie i za nas oraz naszą miłość. Uwierzcie mi – wręcz czułam fizyczną obecność św. Faustyny i Pana Jezusa.

Pewnego dnia zalałam się płaczem i powiedziałam do krzyża „Jezu, ja chce być normalna, chcę, żeby te natarczywe myśli minęły!”. I wtedy na stronie twojabiblia wylosowałam fragment z księgi Rut:

„ Nie lękaj się więc, moja córko; wszystko, co powiedziałaś uczynię dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną kobietą.”

Co ciekawe, potem mój chłopak kupił mi komentarz do księgi Rut o. Szustaka. Coś niesamowitego, wtedy w pełni zrozumiałam te słowa, które Bóg do mnie skierował. W ogóle ta księga przewijała się przez cały okres mojej nowenny.

Usłyszałam również w głowie, chociaż może jestem wariatką, głos mówiący „córko moja, twoja wiara cię uzdrowiła”. I wiecie co? To wcale nie było spektakularne uzdrowienie. Nie było żadnej burzy, żadnego walenia piorunów. W bardzo ludzki sposób uzyskałam uzdrowienie..bliska osoba mojego chłopaka leczy się na depresję, mój chłopak zaproponował mi, żebym poprosiła o kontakt do psychiatry. Osoba ta leczy się na NFZ, ale udało jej się załatwić dla mnie wizytę w ciągu – uwaga – TYGODNIA! Ten, kto leczy się w poradni zdrowia psychicznego NFZ wie, jaki to cud 🙂

Pani doktor okazała się wspaniała. Mój problem został zdiagnozowany, chociaż ja uważałam samą siebie za wariatkę i nigdy nie dopuszczałam nawet takiej myśli, że JA mogłabym mieć depresję i nerwicę. Było to dla mnie szukanie wymówek. Uważałam, że jestem po prostu słaba, że jestem efektem ubocznym na tym świecie.

Leki pani doktor dobrała mi IDEALNIE, właściwie za pierwszym razem. Tutaj również osoby leczące się na tego typu zaburzenia wiedzą, że czasami to jest naprawdę długa i kręta droga, zanim zostanie dobrane odpowiednie lekarstwo, które zacznie odpowiednio działać.

Równocześnie rozpoczęłam terapię, która uświadomiła mi, że w dużej mierze problemem był mój związek i patologiczne relacje z mężczyznami w moim życiu – począwszy od relacji z tatą. Tutaj stał się kolejny mały cud, bo w trakcie odmawiania nowenny pierwszy raz porozmawiałam z tatą poważnie o moich problemach, a on mnie wysłuchał, powiedział, że mnie kocha i starał się pomóc. Niewyobrażalna ulga dla mnie i łaska, dzięki której mogłam pójść dalej.

Nie będę kłamać, że uporałam się już ze wszystkim. Pomimo brania leków, czasami mam takie dni, że nie jestem w stanie wstać z łóżka. Ale jest naprawdę o niebo lepiej, niż było przed odmawianiem nowenny.

W trakcie odmawiania tej modlitwy zostałam również chrzestną najbardziej rozkosznego malucha pod słońcem. Jest to mój mały promyczek i bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w jego życiu. Pojawienie się maluszka również scaliło naszą rodzinę. Dla mnie to kolejna łaska. Dzisiaj jadę do mojego wujka i jego żony i czuję, że jesteśmy rodziną i możemy się nawzajem wspierać.

W trakcie nowenny pompejańśkiej również znalazłam spowiednika. Ten ksiądz przemawia prosto do mojego serca. A ja wiem, że przez niego mówi Jezus. Mam problem z czystością. Wiadomo, jesteśmy z chłopakiem młodzi. Staram się bardzo, ale często nie daję rady i niestety dochodzi do stosunku. Ksiądz mi powiedział, że Jezus przez niego teraz przemawia i chce mi powiedzieć, że niezależnie od tego, ile razy będę popadać w grzech, on jest tutaj, w konfesjonale, żeby udzielić mi przebaczenia. Podniosło mnie to na duchu. Jestem ogromną grzesznicą, ale też wiem, że mam po co się starać. Ksiądz również powiedział mi, ponieważ często się spowiadam i jest mi trochę z tym głupio, że najczęściej spowiadali się święci. Dało mi to nadzieję na coś, czego nigdy nawet nie brałam pod uwagę, bo jak to, że niby ja? Dało mi to nadzieje na świętość. Wierzcie mi, tak jak już napisałam – jest się o co starać.

Również ten kapłan rozwiał wątpliwości dotyczące mojego związku. Ja nawet nie mówiłam o co chodzi, ale w tamtym okresie bardzo zastanawiałam się nad tym, czy skończyć tę relację, czemu to Bóg postawił tego człowieka na mojej drodze, czemu koleiny związek prawdopodobnie mi się rozleci. I wtedy Bóg powiedział do mnie w spowiedzi, że to moja decyzja. Widziałam już jaki ten człowiek jest, na tej podstawie mogę osądzić jaki jest, że wcale nie mówi mi, że mam z nim być albo go zostawić, ale daje mi WOLNĄ WOLĘ. To też otworzyło mi oczy. Bóg nie wymaga od nas niczego. Daje nam propozycję.

Pomimo zdrady i wielu kłótni, przekonałam się, że w trakcie kryzysu najbardziej mogę liczyć na mojego chłopaka. To on woził mnie do psychiatry, kiedy nie potrafiłam zwlec się sama z łóżka, to on opłacał mi terapię oraz woził na nią i z niej odbierał. To on starał się, żebym nie była sama, wysłuchiwał moich płaczy, wszystkich przykrych słów, płakał razem ze mną. Przytulał w nocy, gdy nie mogłam spać i paraliżował mnie lęk i strach. To on woził mnie do Krakowa i Częstochowy, żebym mogła się pomodlić. To on dla mnie i ze mną się modlił, chodził do kościoła.

I wtedy zrozumiałam..nie ma ludzi krystalicznych, ludzi idealnych. Każdy ma swoje wady i swoje zalety. To ja wyrażam zgodę na to, jak może potoczyć się moje życie. Bóg postawił przede mną tego człowieka i powiedział „popatrz, masz go tutaj takiego, jakim jest. Nie jest idealny, bywa impulsywny, zaborczy, zakompleksiony. Ale spójrz również na to, że uczy się na swoich błędach, że potrafi kochać, że nie zostawi człowieka w potrzebie, że jest w stanie poświęcić siebie dla drugiej osoby”.

To doświadczenie było najpiękniejszym, co mogło mnie spotkać. Już nie obwiniam Boga o nic, bo widzę, że on zawsze daje mi wybór. Ale też czuwa nade mną i broni od najgorszego.

Może to świadectwo jest chaotyczne, ale wierzcie – bardzo wiele się przez te 54 dni wydarzyło.

Możecie zapytać teraz „a gdzie w tym wszystkim Maryja, przecież to nowenna do nie?”. No właśnie 🙂 ona okazała się najlepszą matką. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojego Syna. Kiedyś, jeszcze w gimnazjum, w trakcie rekolekcji, gdy byłam omadlana, usłyszałam „widzę jak Maryja okrywa cię swoim niebieskim płaszczem w złote gwiazdy i mówi ci, że zawsze się tobą zaopiekuje”. Teraz to rozumiem. Ona zawsze pociągała mnie do siebie. Najpierw, gdy byłam dzieckiem i zaproponowała mi uczęszczanie na spotkania Dzieci Maryi. Potem, ucząc mnie modlitwy różańcowej. Następnie – podsuwając mi pod nos Nowennę Pompejańską wraz z którą obdarzyła mnie największymi łaskami.

Cóż mogę powiedzieć więcej..z perspektywy czytelnika pewnie wygląda to na rewolucję w moim życiu, jednak to tak nie było. Maryja i jej Syn pokierowali wszystkim stosownie do sytuacji. Wiedzieli, że zbyt wielkie wrażenia mogą pogorszyć mój stan psychiczny. Gdy teraz myśle o tym, w jaki sposób działali w moim życiu w ostatnim okresie, to przypomina mi się pieśń:

W lekkim powiewie
przychodzisz do mnie, Panie.
Nie przez wicher ogromny
i nie przez ogień,
ale w lekkim powiewie
przychodzisz do mnie,
w lekkim powiewie
nawiedzasz duszę mą.

PS. mogłabym napisać krótkie świadectwo. Jednak chciałabym, żeby wszyscy byli świadomi cudów, jakie się wydarzyły. Wiem, że wielu tutaj niedowiarków. mam nadzieje, że chociaż trochę rozwiałam ich wątpliwości.

Czuję, że muszę Wam opisać jeszcze jedną sytuacje z mojego życia. Mianowicie: pewnego dnia wracałam z dyskoteki do domu. Był środek nocy, ja znajdowałam się w nieznanym dla mnie mieście, chwile wcześniej dowiedziałam się, że chłopak, który mnie zostawił i o którego powrót się modliłam, zdradzał mnie i przyszedł na imprezę z tą dziewczyną. Zapłakana wybiegłam z lokalu i próbowałam dotrzeć na dworzec. Niestety zabłądziłam i trafiłam w okolice, gdzie przebywa nocą bardzo wiele uzależnionych od narkotyków i alkoholu osób. Zaczęłam się modlić do Anioła Stróża i do Maryi.

Istotne jest to, że posiadałam wtedy konto na stronie zywyrozaniec. Bałam się podać moje prawdziwe imię, więc zalogowałam się jako „Kasia”.

W pewnym momencie, gdy szlam taka zapłakana i zasmarkana, a różni mężczyźni komentowali mój wygląd, zobaczyłam przez łzy trzech chłopaków przed sobą. Wyglądali na porządnych, więc uznałam to za swoją szansę i zapytałam się ich, w jaki sposób mogę dotrzeć na dworzec autobusowy. Jeden z nich dokładnie opisał mi drogę. Na koniec ładnie podziękowałam. Chłopak ten rzucił do mnie, gdy już odwróciłam się od niego „nie ma za co Kasia”. Sparaliżowało mnie. Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi, chciałam o to zapytać, ale gdy odwróciłam się w ich stronę – ich tam już nie było.

W tamtym momencie odmawiałam właśnie swoją pierwszą nowennę. Żywo pamiętam tę sytuację i w chwilach zwątpienia do niej wracam.

Jestem w trakcie odmawiania nowenny za dusze w czyśćcu cierpiące. Nowennę rozpoczęłam 1 listopada, powinnam ją zakończyć 24 grudnia. Proszę, westchnijcie za mną, żebym miała dostatecznie dużo siły, aby odmówić ją w całości. Z góry dziękuje! 🙂

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x