Piszę to świadectwo teraz, choć powinnam zrobić to już dużo wcześniej, i mimo podjętej wówczas próby, ostatecznie świadectwo nie zostało dodane.
Moja historia z Nowenna Pompejańską zaczęła się ponad dwa lata temu, gdy moja mama zaczęła chorować. Początkowo lekarze podejrzewali u Niej gruźlicę i skierowali ją na badania do szpitala. Ostateczna diagnoza była dla naszej rodziny szokiem. Zdiagnozowano u mojej mamy niedrobnokomórkowy nowotwór płuc, z przerzutami do kości i oskrzeli.
Świat mi się zawalił. Nie wiedziałam, co robić. Skierowali mamę na dalsze leczenie do innego szpitala, a ja zaczęłam odmawiać Nowenna Pompejańską z błaganiem o uzdrowienie mamy, bo sobie bez Niej nie poradzę. Byłam w rozpaczy.
Modląc się wylałam morze łez, przechodziłam przez rozpacz, żal do Boga, z którym byłam dosyć blisko, aż po pogodzenie się z tym, że sytuacja może zakończyć się źle.
O całej sytuacji opowiedziałam mojej sąsiadce, która miała znajomego lekarza pulmonologa i to on skierował mamę do lekarza onkologa, który poprowadził mamy leczenie.
Dzisiaj po dwóch latach wiem, że Matka Boża nie zostawia proszących. Stawia na ich drodze odpowiednich ludzi i dodaje im siły, choć wcześniej byłam przekonana, że Matka Boża chce mnie tylko przygotować na śmierć mamy.
Po 3 miesiącach leczenia mamie zmiany nowotworowe cofnęły się o połowę. Wcześniej męczyła się na każdym kroku, teraz normalnie funkcjonuje, cieszy się życiem. To, co daje nam Matka Boża, jest nie do opisania. Obecnie dwa lata od tego zdarzenia, a mama jest w stanie funkcjonować jak zdrowa osoba, przyjmuje leczenie, które dobrze znosi i cieszy się dobrym stanem zdrowia.
Matka Boża pomaga nam na każdym kroku, choć niekiedy zupełnie inaczej i w inny sposób niż my byśmy tego chcieli. Ogrom łask też otrzymaliśmy modląc się do św. Rity i św. Perygryna. Wiara czyni cuda, choć to nie jest prosta droga.
Cudowne uzdrowienie ,Matka Boska zawsze pomoże