Chciałabym podzielić się krótko moim świadectwem po odmówieniu Nowenny Pompejańskiej. Karteczkę z instrukcja dostałam kilka lat temu od babci mojego męża. Nie zwróciłam wtedy na to większej uwagi. Zostawiłam ja sobie i czekała ona na swój dzień. Nigdy nie myślałam, ze kiedykolwiek ja odmowie. Aż do czasu…
Może zacznę od tego, ze mam 26 lat, męża i dziecko 5,5 roczne. Moje życie było zawsze gdzieś tam blisko wiary, chodziłam do Kościoła i uważałam się za wierząca osobę. Miałam wiarę, która przekazała mi moja rodzina od dziecka (jak najlepiej umiała), ale nie miałam nigdy relacji z Bogiem, nie zwracałam się zbytnio dużo do Niego, albo w ogóle nie wiedziałam jak się modlić. Podstawy wiary były, ale nie wiedział człowiek po co jest w Kościele ani co się wydarza w nim w danym momencie i czego świadkami jesteśmy.
U mnie życiu było dobrze. Nie narzekałam. Nie było dużych tragedii, nie brakowało mi zbytnio niczego. Taki standard życia. Potem poznałam mojego męża, mam z nim dziecko. Niestety po jakimś czasie różne napięcia powodowały we mnie stres, do tego teściowa ciągle wtrącała się, nie mogąc pogodzić się z tym, ze jej syn ma żonę i była zazdrosna (myślę, ze do dziś to ma, bo to problem leży w niej duży). Ja z tego powodu byłam nerwowa i miałam bardzo dużo złości w sobie i to mnie bardzo wewnętrznie wyniszczało i prowadziło do wielu kłótni i nieporozumień.
Najbardziej ucierpiałem na tym ja i moje małżeństwo, które prawie przez nią się rozpadło przez ciągły atak w moja stronę. A najgorsze jest to, ze to atakowana osoba najbardziej cierpi a nie ta, która atakuje. Trwało to gdzieś 6lat aż nagle prawie w nerwowym załamaniu sięgnęłam po różaniec i Nowennę, która sama wręcz w moje ręce trafiła. Odmówiłam całość nie rozkładałam jej na cały dzień od razu wieczorami przysiadłam i odmawiałam. Dodam tez ze mieszkamy z teściami. Ale mamy osobne piętra w domu i zamknęłam drzwi również dla własnego komfortu psychicznego, które na szczęście były i dały mi poczucie spokoju ale ciągle gniew był we mnie. Wiedziałam, ze nie powinnam była złościć się na druga osobę i już teraz to wiem, ze należy wybaczać nawet najgorszemu wrogowi, wiec udałam się tez do spowiedzi i wyspowiadałam swoje winy i grzechy.
Poczułam duża ulgę… nowenna która odmówiłam dała mi dużo łask dzięki Matce Bożej… która tak pięknie ze mna się obeszła. Dała mi spokój wewnętrzny. Potrafiłam wybaczyć drugiej osobie (wiem ze nikogo nie zmienimy ale możemy uzyskać wewnętrzny spokój i taka ogromna łaskę od Boga)… Całkiem inaczej patrzę na świat. Zaczęłam pracować bardziej nad swoją wiara pogłębiać ja czytać Słowo Boże więcej się modlić.
Już wiem ze muszę być blisko Boga podążać za nim słuchać Jego Słów. Od Maryi do Jezusa jej Syna, który poprowadzi Nas do Boga. Ja doświadczyłam ogromnej laski. Wiem ze każdemu należy przebaczyć mamy taki wewnętrzny spokój. Wiem już ze nawet Szefowi czy koleżance lepiej przebaczyć nie kłócić się i nie żywic urazy. Teraz mam dużo wewnętrznego spokoju.
To takie bardzo skrócone wydarzenie i świadectwo. Mogłabym pisać i pisać ale wiem już ze relacja z Bogiem i szukanie i podążanie za Nim jest najważniejsze. Pamiętajcie o tym wszyscy. Nic tak nie uspokoi czy to w chorobie czy w złości czy w nienawiści w relacjach ludzkich jak zwrócenie się do Boga i przebaczenie swoim oprawcom. Ktokolwiek by to nie był czy Pani w urzędzie czy koleżanka z pracy czy siostra czy pani w spożywczaku. To na nas się odbija najbardziej na naszym zdrowiu i psychice i pogłębia złość i nienawiść. Matka Boska nie chciała abym cierpiała i od razu pomogła mi, gdy zawołałam o pomoc.
Dziękuje Jej za to !!!
Zobacz podobne wpisy:
Zofia: Macierzyńska troska
Aleksandra: Zdrowie dla syna
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański