Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Natalia: Nienarodzone dzieciątko i nawrócenie

5 1 głos
Oceń wpis

Moja przygoda z nowenną pompejańską rozpoczęła się w kwietniu tego roku. Od tamtego momentu nie wypuściłam różańca z rąk ani na jeden dzień. Tydzień przed świętami wielkanocnymi dowiedziałam się, że jestem w upragnionej ciąży. Do tej pory moja wiara nie była zbyt głęboka. Odwróciłam się od Boga. W kościele bywałam rzadko, u spowiedzi jeszcze rzadziej, ale gdy zobaczyłam dwie kreski na teście zaczęłam się zastanawiać jakie wartości chciałabym przekazać mojemu dziecku. Poczułam potrzebę wyspowiadania się pierwszy raz od ponad roku. Moje maleństwo mimo, że nienarodzone, tak wiele dobrego było w stanie zdziałać. Byłam przeszczęśliwa, ale wkrótce zaczęłam mieć niepokojące objawy. Zaczęłam nowennę w intencji “szczęśliwego rozwiązania”. Drugiego dnia nowenny miałam wizytę u ginekologa, który stwierdził, że moja ciąża jest najprawdopodobniej pozamaciczna i że potrzebna będzie operacja. Tak rozpoczeły się najgorsze 2 tygodnie mojego życia. Trafiłam do szpitala, z którego zostałam wypisana po 4 dniach, bo dyżurujący pan doktor stwierdził, że nic nie widzi. Badania krwi cały czas wskazywały, że ciąża gdzieś się rozwija. Badało mnie kilkunastu lekarzy. Część z nich twierdziła, że jest za wcześnie aby stwierdzić umiejscowienie ciąży. Druga część twierdziła, że coś widać w prawym jajowodzie, ale nie są pewni. Na tym etapie wiedziałam już, że ta ciąża nie ma szans przetrwać, a w głowie miałam wizję potężnego krwotoku jaki może nastąpić przy pęknięciu jajowodu. Mimo podejrzeń lekarze wstrzymywali się z operacją, ale cały czas mnie ostrzegali, że gdym poczuła ból mam się natychmiast stawić w szpitalu. Nie rozumiałam tego. Wydawało mi się, że lepiej przeprowadzić zaplanowaną operację, niż ratującą życie w razie krwotoku, ale Maryja wiedziała co robi. Modliłam się o szczęśliwe rozwiązanie i Maryja tak prowadziła lekarzy, aby zapewnić najszczęśliwsze z możliwych rozwiązań tej sytuacji. 13 dnia nowenny płakałam z różańcem w ręku, powtarzając, że nie jestem w stanie znieść więcej. Ta ciągła niepewność mnie przerażała. Gdy zakończyłam modlitwę, zadzwonił telefon z kolejnymi wynikami badań, które nie wskazywały na poprawę sytuacji. W tym momencie pojawiła się w mojej głowie myśl “Nic ci się nie stanie”. Poczułam jak wylewa się na mnie fala spokoju. Dosłownie czułam, jak ktoś mnie przytula. Od tamtego momentu ze spokojem czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Po 1,5 tygodnia beta HCG zaczęło opadać. Ciąża zakończyła się samoistnie bez pomocy medykamentów i bez konieczności operacji. Mimo, że były to najgorsze dni mojego życia to w jakimś sensie najszczęśliwsze. Nigdy wcześniej nie czułam tak bliskiej obecności Boga w moim życiu. Jezus tak dobrze zna cierpienie i nie zostawia nas samych gdy my cierpimy. Czułam, że siedzi i płacze razem ze mną. W drugiej nowennie modliłam się za bliską mi osobę, o poprawę sytuacji w pracy. Prośba ta nie została jeszcze wysłuchana, ale w trakcie nowenny zarówno ja, jak i moja bliska otrzymałyśmy wiele darów. Dziś jestem w trakcie odmawiania 3 już nowenny. Tym razem modlę się o dar potomstwa dla mnie i męża. Nauczona poprzednimi dwoma nowennami wiedziałam, że nie jest to koncert życzeń i prośba te nie musi zostać wysłuchana lub mogę na jej spełnienie czekać lata. Dziś zrobiłam test ciążowy. Noszę pod swoim sercem nowe życie. Maryjo jesteś wielka.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x